REKLAMA
  1. Rozrywka
  2. VOD
  3. Netflix

"Pan Samochodzik" to film dla młodych widzów. Hejterzy, przestańcie narzekać na polityczną poprawność

Twórcy "Pana Samochodzika i templariuszy" od Netfliksa bardzo luźno traktują książkowy oryginał Zbigniewa Nienackiego. To właściwie nie tyle adaptacja, co po prostu film inspirowany fabułą pierwowzoru. Wszystkie wprowadzone zmiany mają sprawić, że ta opowieść trafi do młodego odbiorcy. I jak to już w podobnych przypadkach bywa, takie podejście nie wszystkim się podoba.

13.07.2023
19:03
pan samochodzik netflix poprawność polityczna opinie
REKLAMA

Netfliksowy "Pan Samochodzik i templariusze" jest szybki, dynamiczny, żywiołowy. Twórcy postanowili bowiem, jak najbardziej odejść od materiału źródłowego, aby znana z oryginału Zbigniewa Nienackiego opowieść stała się atrakcyjna dla współczesnego, karmionego blockbusterami widza. Bo książka liczy sobie już prawie 60 lat, a to - umówmy się - szmat czasu, w trakcie którego wielokrotnie zmieniały się przyzwyczajenia i wymogi tak czytelników, jak i widzów. Pierwowzór nie zestarzał się na szczęście tak źle, jak jego poprzednia adaptacja - serialowy "Samochodzik i templariusze" - przy której można się dobrze bawić, jedynie mając na nosie nostalgiczne okulary.

REKLAMA

Netflix postanowił walczyć z wszelkimi archaizmami znanej nam opowieści za pomocą nowych wątków i postaci. Dlatego właśnie wehikuł Pana Samochodzika może nie tylko pływać, ale też rozpędzać się do niesamowitych prędkości i nawet strzelać. Do tego dochodzi Adios siejący zniszczenie, gdziekolwiek się nie pojawi i waleczna Karen - córka przyjaciela protagonisty Petersena. To oczywiście tylko część wprowadzonych zmian, bo nie ma tu miejsca, aby wymienić je wszystkie. Część z nich rozwścieczyła jednak pewnych widzów. Dlaczego? Pewnie się domyślacie, że chodzi o "wprowadzaną na siłę poprawność polityczną". Ech...

Czytaj także:

Pan Samochodzik i templariusze - ta przeklęta polityczna poprawność?

Zacznijmy od tego, że "Pan Samochodzik i templariusze" to film daleki od ideału. Ma swoje wady, które zaczynają się na kwestiach technicznych (efekty specjalne), a kończą na fabularnych (od tych klisz może się w głowie zakręcić). Ale, hej, to tytuł skierowany do młodzieży i jako taki musi być prosty. Co prawda w kinach zapewne przepadłby w przedbiegach, ale z powodzeniem może konkurować z telewizyjnymi filmami przygodowymi. Nie ukrywajmy, to produkcja do kotleta w sobotnie popołudnie, ale potrafi widza porwać, zaangażować i zainteresować.

Pan Samochodzik i templariusze - Netflix

Urok "Pana Samochodzika i templariuszy" pozwala przymknąć oko na wszelkie wady, a poprawność polityczną trudno do nich tak naprawdę zaliczyć. Biorąc pod uwagę wcześniejsze dokonania Netfliksa w tej kwestii (zobaczcie... nie wiem, jakąkolwiek inną produkcję oryginalną platformy dla młodzieży), można zauważyć, że nie jest tutaj wrzucana bezmyślnie, tylko zgrabnie wplatana w całą opowieść. Przewija się tak naprawdę w wielu wątkach, z których najbardziej rzuca się w oczy w przypadku postaci Wiewióry - harcerki pomagającej głównemu bohaterowi w odnalezieniu skarbu.

Oczywiście przede wszystkim mamy tu do czynienia z genderową rewolucją, bo w oryginale Wiewiórką określano chłopca. Wiewióra w filmie to wygadana dziewczyna, która kiedy tylko może rzuca feministycznymi tekstami i oskarża mężczyzn o szowinistyczne zachowania. "Jako feministka nie wierzę w nic rodzaju męskiego" i "dopiero czwarta fala feminizmu coś zmieni" - mówi. Już powoli czytając te kwestie, można się zorientować, że to są żarty. Na ekranie ich humorystyczny wydźwięk wzmaga jeszcze zadziorność wcielającej się w bohaterkę Kaliny Kowalczuk. To naprawdę porządnie napisana i świetnie odegrana postać.

Pan Samochodzik i templariusze - dla kogo film powstał?

Poprawność polityczna występuje w "Panu Samochodziku i templariuszach" pod postacią dowcipu, oczka puszczonego w stronę współczesnego widza. Nie ma w tym ani krzty moralizatorstwa, tylko okazuje się po prostu kolejnym sposobem uaktualnienia opowieści rozgrywającej się w Polsce lat 60. Można zarzucać twórcom, że przez język, jakim posługuje się Wiewióra mamy do czynienia z zakłamywaniem prawdy historycznej. Można też płakać, że to brak szacunku dla materiału źródłowego i "Netflix zniszczyłeś mi dzieciństwo". Nie ma to jednak najmniejszego sensu.

REKLAMA

W samą ideę adaptacji wpisane jest kreatywne podejście do oryginału - chodzi o to, aby zmienić pierwowzór pod kątem innego medium i jego odbiorców. Adaptacja może podążać własną ścieżką, bo najważniejsze jest to, żeby dana opowieść sprawdzała się w swoich własnych ramach. Tak właśnie dzieje się w "Panu Samochodziku i templariuszach", gdzie nikt nie udaje, że chodzi o coś więcej, niż prostą rozrywkę dla młodzieży. Przez wszystkie inne cytaty, nawiasy, odniesienia i uaktualnienia poprawność polityczna nie rozbija narracji. Zamiast tego pozwala twórcom trafić w gusta pożądanych przez Netfliksa widzów, bo rezonuje z ich światopoglądem.

"Pan Samochodzik i templariusze" nie jest skierowany do klasowych szyderców, którzy szkołę skończyli kilka(dziesiąt?) lat temu, a na lekcjach zawsze siadali w ostatnich ławkach. Film celuje w dzisiejszych fajnych dzieciaków, którzy walczą o środowisko i inkluzywność w każdym aspekcie życia publicznego. To właśnie jest modelowy odbiorca produkcji Netfliksa, a nie facet piszący z piwnicy swoich rodziców, jak to feministyczne żarty dziewczynki na ekranie zagrażają jego pojmowaniu męskości.

Pana Samochodzika i templariuszy obejrzycie na Netfliksie.

REKLAMA
Najnowsze
Zobacz komentarze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA