REKLAMA

Na Disney+ wleciało „Dziecko Rosemary” dla nastolatków. Diabeł nigdy nie był tak brokatowy

Nie będzie nic zadziwiającego w stwierdzeniu, że platforma Disney+ ma naprawdę rozbudowaną ofertę filmów i seriali. Wiąże się to z tym, że trafiają tam zarówno produkcje gorsze, jak i lepsze. Zazwyczaj nie wiadomo, czy dana nowość serwisu okaże się być warta uwagi widzów, czy też będzie to gorszy traf. Jest to często zwyczajna loteria. Mi wypadł ostatnio tytuł „Pauline” i przyznam szczerze, że do tej pory dokładnie nie wiem, co obejrzałam.

Pauline, serial, Disney+, recnezja, opinia, nowość, fantasy. Dziecko Rosemary
REKLAMA

Twórcy wręcz uwielbiają temat dziecka szatana. To właśnie ono jest zazwyczaj zwiastunem końca świata, niszczycielskich plag czy upadku ludzkości. Przede wszystkim działa ono na niekorzyść Boga. Podburza jego autorytet i sprawia, że odwracają się on niego nawet najwierniejsi wyznawcy. Są to oczywiście nieliczne przykłady, ponieważ jest ich w praktyce o wiele więcej. Popkultura (i nie tylko) na przestrzeni lat przemieliła ten temat tak bardzo, że mogłoby się wydawać, iż nic z niego już nie zostało. Każdy horror biorący tę kwestię na tapet odgórnie jest uznawany za powtarzalny.

REKLAMA

Okazuje się jednak, że jeszcze można stworzyć coś, powiedzmy, innowacyjnego. Wiązało się to z drastyczną zmianą klimatu, scenerii oraz bohaterów. Aczkolwiek ktoś się tego podjął, a dokładniej Arabella Bartsch, Facundo Scalerandi i Alma Buddecke. To właśnie ta wesoła ekipa postanowiła odkryć motyw potomka diabła całkowicie na nowo. Nie da się nie zauważyć, że swoje serialowe dzieło chcieli skierować przede wszystkim do młodego pokolenia, które najwidoczniej jest niezwykle delikatne. Inaczej, widoku krwi uświadczy jedynie w drobnym skaleczeniu. Czy do dobrze, czy źle, nie mi oceniać. Osobiście jestem przyzwyczajona do produkcji pełnych nieco innych, o wiele bardziej mrocznych oraz niepokojących scen.

Pauline: o czym jest serialowa nowość platformy Disney+?

Miniserial „Pauline” przedstawia historię tytułowej dziewczyny (Sira-Anna Faal). Nastolatka jest osobą dość mocno zagubioną. Marzy o studiach medycznych, ale nie chce ich ukończyć z myślą o pomaganiu innym ludziom. Dba przede wszystkim o siebie. Zwyczajnie chce być gotowa na wypadek pogorszenia stanu zdrowia kogokolwiek z jej bliskich. Jest to swego rodzaju projekt jej pancerza ochronnego. Widać, że nie chce być od nikogo zależna, pragnie polegać tylko i wyłącznie na sobie. Nie ma w tym nic dziwnego, gdyż życie do tej pory jej nie oszczędzało. Pauline w młodym wieku straciła ukochanego ojca. Wychowuje ją matka, która sama nie jest w stanie odnaleźć swojego miejsca na świecie. Rodzina ledwo wiąże koniec z końcem. Nastolatka musi zatem dorabiać sobie w małym osiedlowym sklepiku, gdzie krążą zazwyczaj niebezpieczne i tajemnicze jednostki. Pracę łączy ze szkołą. Jest wiecznie przemęczona, gdyż uczy się niezwykle pilnie, aby zdobyć stypendium. Tylko dzięki niemu ma jakąkolwiek szansę na wymarzone studia medyczne. Jednak gdy już po nie sięgała, na jej drodze stanęła inna kandydatka. Britta (Johanna Hens) również pragnie je zdobyć i nie cofnie się przed niczym, aby to osiągnąć. Myślicie, że to koniec problemów Pauline? Nic bardziej mylnego.

Najlepszy przyjaciel nastolatki namawia ją na, nazwijmy to, chwilę relaksu. Uważa, że musi się ona w końcu rozluźnić, spuścić ciśnienie. Zachęca ją do znalezienia sobie partnera na jedną noc. Bez zbędnych zobowiązań – czysta przyjemność. Pauline słucha tej rady i tworzy sobie profil w aplikacji randkowej. Tam znajduje sobie parę, a jest nią Lukas (Ludger Bökelmann). Kochankowie spędzają wspólnie wieczór, który kończy się intymnym zbliżeniem. Zgodnie z pierwotnym założeniem dziewczyna wyraźnie zaznacza, że jest to ich jedyna randka. Nie chce mieć z nowym znajomym nic więcej wspólnego. Z kolei chłopak czuje do niej wyjątkowe przyciąganie. Pragnie kontynuować tę relację. Niedługo później okazuje się, że para będzie zmuszona przebywać ze sobą nieco częściej. Pauline zachodzi w ciążę, a przy okazji zyskuje też nadprzyrodzone moce. Nagle potrafi czytać ludziom w myślach, otrzymuje umiejętność telekinezy oraz czuje, że jest teraz zdolna praktycznie do wszystkiego. Jest jeszcze bardziej przerażona, gdy dowiaduje się, że nosi w sobie dziecko syna diabła. Tak, Lucas jest potomkiem szatana. Gdy matka chłopaka dowiaduje się o ten sytuacji, nie chce opuścić Pauline na krok. Wie, jak duży wpływ na losy ludzkości będą miały nadchodzące narodziny.

W „Pauline” dziecko szatana rodzi się wśród neonów i brokatu

Dużo się tu dzieje, prawda? Oczywiście wątków w tej historii jest o wiele więcej, ja wymieniłam jedynie te najważniejsze. Na szczęście nie da się w tej produkcji pogubić tak łatwo, jak mogłoby się wydawać. Pod względem narracyjnym poprowadzona jest naprawdę dobrze. Ciężko również doszukać się w niej większych luk fabularnych. Całość jest raczej spójna i logiczna. Gdzie zatem kryje się haczyk? Najprawdopodobniej w samym założeniu, pierwotnej koncepcji na serial. Tytuł „Pauline” nie jest krwawym horrorem, daleko mu również do mroku czy grozy. To opowieść fantastyczna – dużo w niej kolorów, brokatu, neonów i złota. Tak, takiego przedstawienia historii o dziecku demona chyba nikt się nie spodziewał. Osobiście byłam przekonana, że będzie to produkcja opowiadająca o skomplikowanym życiu nastolatków, pierwszych poważnych uczuciach oraz walce z przeciwnościami losu, z domieszką motywów nadprzyrodzonych. Może coś porównywalnego do „Gen V”, to raczej dobre odniesienie. Ostatnie, o czym bym pomyślała, włączając serial, to motywy satanistyczne. Prawdopodobnie dlatego, że w moim umyśle wiążą się one z brudną, ciężką scenerią, mrokiem, przerażeniem i tak mogłabym wymieniać bez końca. „Supernatural”, „Dziecko Rosemary”, Antychryst”, „Egzorcysta” – te tytuły jako pierwsze przychodzą mi do głowy. Widzicie ten dysonans? Ja też i jest to mój największy problem.

Zwiastun miniserialu Pauline, dostępnego na platformie Disney+

Oglądając miniserial „Pauline” trzeba przede wszystkim na czas seansu zapomnieć całkowicie o wszystkim, do czego przyzwyczaiła was popkultura. Musicie wyrzucić ze swojej głowy wszelkie wspomnienia dotyczące kultowych czy klasycznych horrorów z motywem dziecka szatana. Jeżeli to zrobicie, to odbiór tej produkcji platformy Disney+ okaże się być o wiele lepszy, gwarantuję. Tutaj nie uświadczycie strachu, brutalności lub skrajnego mroku. Za to będziecie świadkami unicestwienia demona, z tym że rozpadnie się on na milion złotych elementów. Jest zatem brokatowo, miło oraz kolorowo. Są też migające neony, stare maszyny do gier i wszystkie przyjemne wizualnie elementy. Trochę takie „Atomic Blonde” lub „Riverdale”, tylko z innym motywem wiodącym. Co warto zaznaczyć, sama przedstawiona w miniserialu historia jest dość intrygująca. Potrafi nawet wciągnąć na dłużej. Widzowie muszą być jedynie otwarci na tę konkretną formę i nie oczekiwać klasycznego podejścia do tematu.

Jestem przekonana, że znajdą się osoby, którym ta produkcja z pewnością przypadnie do gustu. Zawartą w niej delikatność, a wręcz czasami bajkowość, uznają za ogromny atut. Nie ma w tym nic dziwnego, gdyż nie każdy jest w stanie swobodnie oglądać krwawe horrory, a jednocześnie interesuje się motywem dziecka diabła. Jedno nie musi wykluczać drugiego. Jeżeli znajdują się tutaj takie osoby, to miniserial „Pauline” jest propozycją idealną dla was. Trzeba przyznać, że samo założenie twórcze towarzyszące tej produkcji jest na swój wyjątkowy sposób fascynujące. Osobiście doceniam fakt, że ktoś jeszcze w tych czasach odważył się tak drastycznie zrekonstruować kultowy motyw. Warto zapoznać się z tym eksperymentem przede wszystkim dla samego doświadczenia. Kto wie, może niedługo odbiorcy sami będą domagać się takiego klimatu? Wszystko jest możliwe.

Miniserial „Pauline” można obejrzeć na platformie Disney+.

REKLAMA

Więcej o produkcjach dostępnych w serwisie Disney+, czytaj na łamach Spider's Web:

REKLAMA
Najnowsze
Zobacz komentarze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA