Ikona współczesnej męskości, "daddy", aktor pojawiający się wszędzie - to tylko część określeń kierowanych pod adresem Pedro Pascala, niewątpliwie jednej z najbardziej rozchwytywanych postaci współczesnego kina. Jego wizerunek medialny to jedno, a drugie: Pascal jest po prostu cholernie dobrym aktorem.

Jak na określanie się przeze mnie mianem kinomana, z Pedro Pascalem zetknąłem się relatywnie późno. Prawdę powiedziawszy, moje pierwsze poważne i świadome spotkanie z twórczością aktorską tego pana przypada na 2018 rok, czyli po "Grze o tron" czy "Narcos" - głośniejszych produkcjach z jego istotnym udziałem.
Były agent, złoczyńca DC, a nawet mem
W przytoczonym powyżej roku Pascal wystąpił w "Bez litości 2" - tak, filmie z tej serii, gdzie Denzel Washington jako były tajny agent, z chirurgiczną precyzją pokonuje złoli, którzy zakłócają bezpieczeństwo jego bliskich. Wcielił się w Dave'a Yorka - byłego partnera z pracy głównego bohatera, którego oddział został rozwiązany przez rząd. Żeby utrzymać się na powierzchni i nie wypaść z obiegu, York i inni dawni pobratymcy przechodzą do sektora prywatnego i zostają ekipą płatnych zabójców - tym samym postać grana przez Pascala staje się głównym złoczyńcą. Skłamałbym, twierdząc, że to wybitna rola tego aktora, natomiast jak na ogólną przeciętność i umowność wielu rzeczy w fabule, aktorowi udaje się zniuansować swoją postać na tyle, na ile pozwala mu scenariusz.
Pewnie mało kto pamięta, że Pascal miał epizod w świecie DC, kiedy to w "Wonder Woman 1984" wcielił się w Maxa Lorda (dziś mającego twarz Seana Gunna). To kolejna kreacja, której udało się wyciągnąć mizerny pod wieloma względami - takimi jak znana jakość talentu Gal Gadot - film. Chilijsko-amerykański aktor popełnił wówczas dokładnie ten sam czyn co w "Bez litości 2" - choć nie był centralną postacią historii, z drugiego planu, to sprawił, że w tych odmętach mizerii filmu Patty Jenkins dało się dostrzec nieśmiało błyszczące światełko. Następnie los skierował go do uniwersum "Gwiezdnych Wojen", gdzie niemal dosłownie schował się pod zbroją Mandalorianina, jednak pokazał, że, jakkolwiek to zabrzmi, nie potrzebuje twarzy do tego, by wykreować interesującą postać.
Tutaj już nie zacznę od słów "pewnie mało kto pamięta", bo nie ma opcji, że nie pamiętacie, że Pedro Pascal był przez chwilę memem. Mowa oczywiście o słynnym kadrze z uśmiechniętym od ucha do ucha aktorem w "Nieznośnym ciężarze wielkiego talentu" z 2022 roku. W tym filmie z Nicolasem Cagem o Nicolasie Cage'u, Pascalowi przypadła pozycja Javiego - ekscentrycznego bogacza z Ameryki Południowej, wielkiego fana Nica. Talenty Cage'a do metakomedii to jedno, ale bromance, jaki w tym filmie w sposób przezabawny i uroczy kiełkuje, to spora zasługa aktorskiego autentyzmu Pedro Pascala.
Z najemnika do generała
Rok później aktorowi przypadła - chyba można to powiedzieć bez ściemy - najważniejsza rola w karierze. Joel Miller, antybohater z gry, a następnie serialu "The Last of Us", nie otworzył, a z hukiem wywalił z zawiasów drzwi do gigantycznej kariery. W przypadku Joela, Pascalowi udało się połączyć dwa aspekty osobowości swojej postaci, które na pierwszy rzut oka sprawiają wrażenie niepołączalnych.
Po pierwsze: bezwzględny, zimny najemnik, zadaniowiec z włączonym na autopilocie instynktem przetrwania, przez który nie waha się użyć przemocy lub zabić. Po drugie: ojciec, który tragicznie utracił córkę i niespodziewanie nawiązuje zbliżoną relację z dziewczynką, którą miał tylko eskortować. Ta druga część kreacji Pascala jest bardzo emocjonalna, czuła, wręcz intymna (w rozumieniu quasi-rodzicielskim). Rzadko kiedy udaje się stworzyć postać, która z jednej strony wzbudza moralnie mieszane uczucia, a z drugiej potrafi szczerze wzruszyć. Aktor powtórzył ten wyczyn także w drugim sezonie "The Last of Us" - choć pojawia się w mniejszej liczbie odcinków, każda jego obecność jest naznaczona ogromną emocjonalną głębią.
2024 rok to kolejny etap, w którym Pedro Pascal nie tylko nie schodzi z popkulturowego i filmowego piedestału, ale się na nim coraz wygodniej układa. Podkłada głos pod lisa Finka w "Dzikim robocie", animacji, która była bardzo bliska Oscara w swojej kategorii. To jednak nie była najgłośniejsza kreacja, jaką w zeszłym roku zaliczył. Do boju wezwał go sam Ridley Scott i powierzył rolę Marka Akacjusza - rzymskiego generała cieszącego się wielkim społecznym autorytetem, który wkrótce zostanie wystawiony na próbę. Coraz trudniej przychodzi mu przyjmowanie rozkazów od bezwzględnych i żądnych podbojów cesarzy, w związku z czym wkrótce staje się częścią powstającego w sprzeciwie wobec ich rządów spisku. Należę do grona osób, którym sequel "Gladiatora" się naprawdę podobał, włącznie z samym Pascalem, który bardzo wiernie oddał dostojeństwo, powagę i przywódczy "vibe" Akacjusza.
Bogacz, burmistrz, przyszły ratownik Marvela?
Dochodzimy do aktualnego roku, który Pedro Pascal rozpoczął drugą najlepszą (jak dotychczas) rolą w karierze. W "Materialistach" Celine Song wciela się w Harry'ego - "jednorożca", faceta pozornie idealnego, niebiańsko przystojnego i bogatego. Ta kreacja bardzo zmyślnie koresponduje z medialnym wizerunkiem Pascala, który powszechnie cieszy się właśnie taką opinią - przystojnego i uroczego mężczyzny, za którym szaleją wszyscy. Świetne scenopisarstwo Song i aktorska wrażliwość Pedro sprawiają, że w postaci Harry'ego znakomicie udaje się zawrzeć prawdę na temat współczesnej męskości, standardów i związanych z nimi wyrzeczeń.
Jesteśmy w przededniu premier dwóch kolejnych filmów z udziałem aktora. Za niecały tydzień zobaczymy Pascala w roli marvelowskiej ikony z "Fantastycznej Czwórki" - Reeda Richardsa. Ze wszystkich postaci Marvela, które mógłby zagrać, do Reeda zdaje się pasować najmocniej - ma w sobie nie tylko charyzmę, ale potrafi też aktorsko ukazać dostojną, poważną aurę człowieka niosącego na swoich barkach wielką odpowiedzialność. Dzień po oficjalnej premierze filmu o Pierwszej Rodzinie będę miał przyjemność zobaczyć na festiwalu Nowe Horyzonty "Eddington" - nakręcony przez Ariego Astera neowestern, scenariuszowo oparty na eskalującym konflikcie szeryfa Joe Crossa (Joaquin Phoenix) z granym przez Pascala burmistrzem tytułowego miasta, Tedem Garcią.
Oczywiście, są aktorzy, którzy, zgodnie z tytułem tego tekstu, wyskakują z lodówki i potrafią męczyć swoją obecnością. Trzeba sporej zręczności, żeby nie wpaść w tę pułapkę. Pedro Pascal, choć istotnie często pojawia się w ostatnim czasie na dużym ekranie, moim zdaniem wychodzi z tego wyzwania obronną ręką i udowadnia, że ma wystarczająco spore pokłady talentu, by kilka razy w roku przypomnieć o tym, że oprócz powszechnie uwielbianego wizerunku jest również bardzo dobry w tym, co robi.
Więcej informacji o produkcjach z udziałem Pedro Pascala przeczytacie na Spider's Web:
- Pedro Pascal: najlepsze filmy i seriale z uwielbianym gwiazdorem. TOP 8
- Najlepsza rola w karierze Chrisa Evansa. Materialiści - recenzja filmu
- Gdybym palił, w trakcie tego odcinka wypaliłbym całą paczkę. Nowy epizod 2. sezonu The Last of Us miażdży
- The Last of Us, sezon 2. - recenzja. Jeszcze lepsza adaptacja