"Porąbani" co prawda nie cieszyli się wielką popularnością, ale zyskali miano filmu kultowego. Komediowy horror do dzisiaj cieszy się wielką sympatią widzów i nie brakowało planów, aby poszerzyć jego uniwersum. Brutalnie rozprawił się z nimi "pogromca kina".

"Porąbani" z 2010 roku opowiadają historię dwójki kumpli, którzy wyjeżdżają do domku letniskowego w lesie. Upragnionego spokoju jednak nie znajdują, bo trafiają na grupkę studentów, którzy uznają ich za psychopatycznych morderców. Próba wyprowadzenia ich z błędu prowadzi do wielu krwawych (a jednocześnie zabawnych) splotów okoliczności.
Krytycy byli zachwyceni sposobem, w jaki "Porąbani" odwracają slasherowe klisze i bawią się konwencją krwawych horrorów. Zachwalali też slapstickowy humor i Alana Tudyka oraz Tylera Labine'a wcielających się w główne role. Dzięki temu film cieszy się 86 proc. pozytywnych recenzji na Rotten Tomatoes. Niestety nie stał się wielkim hitem, bo jego budżet wynosił 5 mln dol., a na całym świecie zarobił on niewiele więcej. Jednakże nawet jeśli okazał się wtopą, zyskał spore grono sympatyków i dzisiaj uznaje się go za kultowy.
Czemu nie dostaliśmy więcej "Porąbanych"?
Uwielbienie widzów i krytyków zaowocowało tym, że od czasu premiery film, przez wiele lat regularnie powracał temat sequela. W niedawnym wywiadzie dla SlashFilm odniósł się do tego reżyser. "Porąbani 2 ginęli częściej niż studenci w Porąbanych" - stwierdził Eli Craig.
Prócz tradycyjnie pojmowanego sequela prawie udało się również zrealizować serialowy spin-off "Porąbanych", w którym dobrze widzom znani Tucker i Dale mieli bawić się w detektywów, aby odkryć, dlaczego wszystko ciągle im się myli i każdy, kto ma z nimi styczność, ginie w brutalny sposób.
To zawsze była walka, a kiedy już udało się złożyć projekt w całość i tak w jakiś sposób, ktoś go zabijał. Prawie zrobiliśmy serial dla TNT/TBS i rozbawi cię wieść, że David Zaslav, pogromca kina [śmiech], przyszedł i wbił ostatni gwóźdź do trumny "Porąbanych", akurat w momencie, gdy mieliśmy ruszyć naprzód z serialem. Po prostu anulował on całą produkcję
- powiedział Eli Craig.
David Zaslav jako szef Warner Bros. Discovery faktycznie w ostatnich latach zdążył sobie zapracować na przydomek "pogromca kina". Zasłynął bowiem z anulowania praktycznie gotowych (i wcale nie takich tanich) filmów. Najpierw brutalnie rozprawił się z "Batgirl", a potem z "Coyote vs. Acme", które dosłownie chwilę temu zostało uratowane od przepadnięcia raz na zawsze.
Więcej o filmach poczytasz na Spider's Web:
- Warner Bros straci więcej na "Jokerze", którego wypuścił, niż oszczędził na "Batgirl", którą skasował
- Warner wywalił 90 mln na "Batgirl", a nie obejrzycie jej w kinach i na HBO Max. Co za kompromitacja
- Jest gotowy, ale go nie zobaczymy. Studio kasuje film z Johnem Ceną i Kojotem
- Szef Warner Bros. nie chce już autorskiego kina. Teraz tylko sequele, rebooty i spin-offy