REKLAMA

"Powrót do liceum" Netfliksa śmieje się z poprawności politycznej. Spokojnie, millenialsom też się obrywa

"Powrót do liceum" daje w nos milleniasom, ale nie oszczędza też pokolenia Z. Nowy hit Netfliksa to komedia, która łączy stare czasy z nowymi realiami. I odnajduje się w tym miszmaszu świetnie. Wszyscy, którzy tęsknią za filmami w stylu "Cała ona", ale wiedzą, że te komedyjki trochę zalatywały seksizmem, będą zachwyceni.

powrót do liceum recenzja netflix opinie
REKLAMA

"Powrót do liceum" przypomni wam wszystko, za co kochaliście licealne produkcje dla młodzieży. Hit Netfliksa, aktualnie najpopularniejszy film w serwisie, czerpie garściami ze starych czasów, kiedy na listach przebojów królowały Britney Spears i Destiny's Child. I robi to tak dobrze, że podbije serce każdego millenialsa, tęskniącego za "Wrednymi dziewczynami" czy "Legalną blondynką".

Muszę się wam do czegoś przyznać. Jestem maniaczką komedii romantycznych dla nastolatków. Koniec lat 90. i pierwsze dziesięciolecie lat 2000 to był złoty okres, jeśli chodzi o filmy tego typu i muzykę. Do dziś zdarza mi się włączyć stare hity i wywijać do nich, kiedy nikt nie patrzy. Do dziś też zdarza mi się oglądać stare high school drama i z łezką w oku wspominać, kiedy po kryjomu z przyjaciółką oglądałyśmy na VHS-ach "Szkołę uwodzenia". To były czasy! Skoro już brzmię jak boomer, bo wszyscy millenialsi to boomerzy, zwłaszcza gdy używają słowa "boomer", mogę to powiedzieć na głos: "Powrót do liceum" Netfliksa skradł moje serce. I przypomniał mi, że to już nie wróci, bo nie ma czasów. Czy jakoś tak.

To mógł być hit albo kit. Ja jestem urzeczona, śmiałam się w głos nieraz i chcę więcej. Publiczność nie do końca jest tego samego zdania, bo - zarówno na Filmwebie jak i na IMDb - średnia ocena filmu to trochę ponad 5 na 10. Ale trzeba jasno stwierdzić: nowy film Netfliksa to ukłon w stronę pokolenia Y, a Z-tki mogą poczuć się nim trochę urażone niczym Bri Loves, jedna z bohaterek "Powrotu do liceum", która chce, żeby wszystko było inkluzywne, a koncept królowej i króla balu uważa za przestarzały i seksistowski.

REKLAMA

Powrót do liceum - recenzja filmu Netfliksa

Powrót do liceum - opinie / Netflix

To nie tak, że Bri Loves nie ma racji. "Powrót do liceum" z Rebel Wilson w roli głównej (uwielbiam tę kobietę!) szuka balansu między starymi czasami spod znaku "Wrednych dziewczyn", a tymi nowymi, stawiającymi na różnorodność, otwartość i danie głosu mniejszościom oraz dzielącymi społeczeństwo na tych, którzy się wkurzają i cieszą, że Netflix jest lewacki. Z jednej strony twórcy "Powrotu do liceum" puszczają oko starej gwardii, bawiąc się gatunkiem, czyli czerpiąc z niego garściami, ale i wyśmiewając go w stylu "To nie jest kolejna komedia dla kretynów". Z drugiej zaś strony mają świadomość, że czasy się zmieniły i do głosu doszło nowe pokolenie. Ono czasem za bardzo się rzuca, bywa, że śmieszy starszaków, doszukując się wszędzie zamachu na poprawność polityczną, czym miażdży choćby ukochanych "Przyjaciół", ale poza zdobyciem serduszek na Instagramie ma coś do powiedzenia. Chce równości, braku uprzedzeń, chce znaleźć miejsce dla każdego. Może to tylko idealiści, chcący wygody, ale czym byłby świat bez idealistów?

Te różnice w postrzeganiu świata i przy okazji pewnej zmiany w narracji, nawet jeśli ta oparta jest na schemacie "ona/on jej nie zauważa, a potem dużo się dzieje i na końcu są razem", zauważają twórcy "Powrotu do liceum". I robią to z humorem, bez żenady. Choć brzmi to sprzecznie - nie bawią się w półśrodki, ale udaje im się pogodzić dwa zwaśnione rody. Każdemu z nich pozwalają zachować tożsamość i jednocześnie dają przestrzeń do zrozumienia obydwóch perspektyw, tak różnych od siebie, bo jedni chcą seksownych cheerleaderek, które obiecują ci, że za chwilę zobaczysz cycki, a drudzy manifestu i performensu przed meczem, mówiącego o wadze ekologii.

powrót do liceum opinie class="wp-image-1961839"
fot. Boris Martin/Netflix

Fabuła "Powrotu do liceum" jest banalna, ale w tym koncepcie tkwi siła całego filmu i to właśnie ten pomysł doskonale spaja wspomniane wartości stojące za produkcją. Jest rok 2022. Główna bohaterka, Stephanie, budzi się po 20 latach śpiączki. Ostatnie, co pamięta, to czasy liceum, kiedy udało jej się być najpopularniejszą laską w szkole. Ale tuż przed balem na jej zakończenie, podczas występu cheerleaderek, Stephanie zaliczyła glebę. Nikt jej nie złapał, kiedy po skoku fruwała w powietrzu i tak oto wylądowała w szpitalu. W 2022 roku jest więc wciąż 17-latką, ale w ciele 37-latki i to boleśnie ją dotknie, a także wszystkich wokół niej. Na chwilę przenosimy się do roku 1999. Śledzimy szkolne czasy Stephanie (tu w bohaterkę wcieliła się Angourie Rice), która z szarej myszki przeobraża się w popularną dziewczynę, ignorując po drodze swoich prawdziwych przyjaciół. Droga na szczyt nie jest łatwa i wymaga ofiar.

W trakcie liceum Stephanie miała tylko jedno marzenie: zostać królową balu. Teraz, kiedy ma 37 lat, chce, żeby się ziściło. Jako dorosła kobieta wraca do szkoły, by ją ukończyć. Został tylko jeden miesiąc do końca roku, dokładnie tyle czasu, ile wówczas jej "zabrano". W stroju rodem z lat 90. wkracza do szkolnej rzeczywistości, która diametralnie różni się od tego, co pamięta. Cheerleaderki nie są już gorącymi laskami, o których marzy każdy futbolista, nie ma grupek w szkolnej stołówce, a najpopularniejsza dziewczyna w szkole to instagramerka, mająca miliony followersów, która walczy ze skostniałym seksizmem. Stephanie nie może pogodzić się z tym, jaki stał się świat, a przy okazji nie nadąża za rozwojem technologicznym. Kiedy próbuje na nowo stać się Queen B., co i rusz coś wywraca się do góry nogami. A w tym nie pomaga to, że spotyka dawną rywalkę i miłość z liceum.

REKLAMA

Powrót do liceum - czy warto obejrzeć film Netfliksa?

"Powrót do liceum" nie boi się niepoprawnych żartów, przywołuje wspomnienia i bawi. To najlepszy feel good movie, jaki możecie sobie wybrać na wieczór z zalewu nowości Netfliksa i nie tylko. Odprężający, dający uciechę, który pozwoli wam popłynąć tak, jak i głównej bohaterce. Rebel Wilson, ale i Angourie Rice, są w roli Stephanie świetne i przekomiczne. Aż żal, że historia głównej bohaterki zostaje tak brutalnie przerwana na 20 lat, bo chętnie obejrzałabym więcej młodej Steph na ekranie. Mimo scen wzruszenia i chwil zadumy twórcom "Powrotu do liceum" udaje się uniknąć taniego moralizatorstwa i przesadnego kiczu. Nie ma w sumie w tym nic dziwnego, bo za film od strony reżyserskiej odpowiada Alex Hardcastle, który pracował przy takich produkcjach jak "Biuro", "Parks ans Recreation", "Grace i Frankie" czy "Crazy Ex-Girlfriend". Jeśli choć przez chwilę marzyliście o powrocie do liceum, to właśnie nadszedł ten moment. A wy dzieciaki, nie narzekajcie. Za 20 lat dowiecie się, co straciliście.

"Powrót do liceum" obejrzycie na Netflix Polska.

* Zdjęcie główne: Boris Martin/Netflix

REKLAMA
Najnowsze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA