„Rozdzielenie” od Apple TV+ dotarło do połowy 2. sezonu i wszystkie znaki na niebie, ziemi i w biurze wskazują na to, że jest to najlepszy surrealistyczny serial od czasu Twin Peaks.

Szybko podsumujmy, co już wiemy. Ludzka świadomość może ulec tytułowemu rozdzieleniu. Tę technologię opracowała korporacja, która wykorzystuje ją, aby pozyskać idealnych pracowników, takich których nie rozprasza życie prywatne, są ekstremalnie dyskretni i można ich ukształtować tak, aby spełniali wszystkie potrzeby korporacji. I nawet jeśli przejawiają ludzkie skłonności, to przecież można je jakoś rozładować, albo opowieścią o karze za przejawy seksualności, albo sesjami „wellness”, za którymi kryje się tak naprawdę kontrola nad procesem rozdzielenia.
Pozornie wiemy dużo, a sam 2. sezon odkrywa coraz więcej. Im więcej światła pada na przedstawiony w serialu świat, tym mniej o nim wiemy, nurzając się cały czas w sennej atmosferze biura.
Rozdzielenie jak Twin Peaks
Oba seriale dzieli niemal ćwierć wieku, ale łączy surrealistyczna budowa świata. I w Twin Peaks, i w biurze z „Rozdzielenia” jest jak we śnie. W miasteczku Davida Lyncha panuje atmosfera trochę jak z koszmaru, a przynajmniej tego niepokojącego snu, w którym na końcu spadasz lub goni cię szaleniec.
„Rozdzielnie” to jeden z tych snów umownych, w którym nie ma detali, świat jest monotonny, jednorodny, ale jednocześnie czas jest niedookreślony, stare miesza się z nowym i w tym pozornie racjonalnym miejscu spotykasz ni z tego, ni z owego coś zupełnie nierzeczywistego – na przykład mężczyznę karmiącego kozę.
Albo lamę, która przechodzi przez środek komisariatu małym miasteczku położonym nieopodal granicy z Kanadą.
Oba seriale korzystają z poetyki snu, która już z samego założenia musi być konfrontowana z tym, co realne. Podobieństwo kryje się w tym, co widać, w tej dziwności, w jasnych korytarzach korporacji Lumon i w ciemnym Czerwonym Pokoju. I choć historie są różne, to łączy je nieostrość, powiedziałbym nawet – rozmazanie. Bo choć cele bohaterów, tych złych i tych dobrych, są względnie jasne i psychologicznie uzasadnione, to pytania dotyczą przede wszystkim całości.
Najprostsze z nich brzmi – „o co w tym wszystkim chodzi?” Albo: „kto za tym stoi?” Odpowiedzi oczywiście są niejednoznaczne, a bohaterowie co najmniej ekscentryczni, ale nad oboma serialami unosi się wątpliwość. I to ona napędza do oglądania. A nawet więcej, do próby odkrycia zasad świata. W przypadku „Twin Peaks” będzie to pytanie o naturę Zła, a przypadku „Rozdzielenia” o cele omnipotentnej korporacji.
Diabeł tkwi w szczegółach
O wybitnym serialu Davida Lyncha napisano już wszystko. Niezbyt dużo jednak mówi się o tym, że telewizja ABC, która zamówiła „Twin Peaks” nie była z niego specjalnie zadowolona. Korporacyjne głowy zaprzątnięte wynikami oglądalności chciały rozwiązania zagadki zabójstwa Laury Palmer. Lyncha jednak w ogóle to nie interesowało. Od samego początku skupiał się on przede wszystkim na opowiadaniu historii sennego miasteczka. Nie chodziło o cel, ale o drogę. Między innymi dlatego 2. sezon serialu skończył się tak, jak się skończył – odejściem Lyncha i spadkiem jakości. Lynch narzeka na to, jak go potraktowano, ale z czasem jego produkcja otrzymuje status kultowej.
Po trzech dekadach jego serial nie wydaje się czymś niecodziennym. Jasne, to ciągle prekursor z perspektywy amerykańskiej, piekielnie konwencjonalnej telewizji, ale dzisiaj znalazł już bardzo wielu naśladowców (nawiasem mówiąc, „Twin Peaks” z 2017 przesunęło granicę rzeczy dopuszczalnych jeszcze dalej, zdaniem niektórych za daleko). „Rozdzielenie” na pewno jest jednym z nich.
Między serialem Lyncha a produkcją od Apple TV+ jest jednak pewna zasadnicza różnica. Ten drugi jest snem, który może się spełnić. Pesymiści powiedzą nawet, że już się spełnia. Bo „Rozdzielenie” chce być społecznym komentarzem, chce być głosem w dyskusji o pracy, technologii i korporacjach, które mają na nią monopol. Dla Lyncha liczyła się zabawa i czasem można odnieść wrażenie, że bawić się miał głównie on, często grając na nosie wytwórniom, stacjom telewizyjnym i każdemu, kto chciał ograniczać jego niezwykle kreatywny umysł. Oddzielić to co robi od niego samego. Innej pointy nie mam.
Nie wiecie, o co chodzi z holem eksportowym, który malował Irving? Mamy odpowiedź. Możecie również sprawdzić, kim jest Asal Reghabi oraz na czym polega projekt Cold Harbor. Sprawdźcie także naszą pełną recenzję 2. sezonu.
Więcej o filmach i serialach Apple TV+ poczytasz na Spider's Web:
- Jeden z najlepszych seriali dekady dostanie 3. sezon. Prace już się rozpoczęły
- Ten film zrelaksował mnie po świętach. Ale wiem, że nie każdy go polubi
- Apple TV+: premiery w 2025 roku. Filmy, seriale, kontynuacje i nowości
- "Silos": ile sezonów? Showrunner zdradza, kiedy skończy się serial
- Ten film Apple'a był klapą w kinach. W streamingu pójdzie mu lepiej