REKLAMA

Najgorsze science fiction w historii. Wybieramy filmy, od których umierają szare komórki

Każdy fan science fiction wie, że choć kino lubi ten gatunek, to czasem przepada za nim tak bardzo, że zapomina o tym, iż obok pieniędzy i splendoru liczy się również... sens. Zdecydowaliśmy się wybrać kilka naprawdę paskudnych filmów, które są tak złe, aż można odnaleźć przyjemność w oglądaniu ich.

najglupsze najgorsze filmy science fiction
REKLAMA

Dołącz do Amazon Prime z tego linku, skorzystaj z promocji (30 dni za darmo) i kupuj taniej podczas pierwszego Amazon Prime Day w Polsce.

Filmy science fiction wielokrotnie wspinały się na absolutny szczyt sztuki filmowej. Każdego roku sci-fi jest w stanie wyprodukować co najmniej kilka wybitnych dzieł. Nie brak też jednak przeciwnych przypadków. Nader często science fiction staje się bowiem łatwą wymówką, by wrzucić na ekran nawalające się potwory, olbrzymie roboty czy katastrofy naturalne godne unicestwienia dinozaurów. Pierwszy człon "nauka" w tego typu produkcjach zwykle nie ma żadnej racji bytu, co świetnie pokazuje nie tak znowu dawna emisja filmu "Moonfall".

Roland Emmerich przeszedł w nim samego siebie, a przecież ma już na swoim koncie niemało słabego i głupawego science fiction. Tak idiotycznego filmu jak "Moonfall" nie mieliśmy jednak od dekady. Czy to oznacza, że z seansu produkcji z Halle Berry i Patrickiem Wilsonem nie można czerpać żadnej przyjemności? Nie do końca. Wszyscy wiemy o grupie filmów "tak złych, że aż stają się dobre". Oglądanie oderwanych od rzeczywistości głupot potrafi dostarczyć sporą satysfakcję czy zabawę. O ile oczywiście lubi się tego typu klimaty i wie z góry, z czym będzie się miało do czynienia. Dlatego listę najdurniejszych science fiction można potraktować jako ostrzeżenie, na które tytuły nie warto tracić czasu lub wręcz przeciwnie zachętę (nawiasem mówiąc "Moonfall" dostępny jest w kilku serwisach VOD, między innymi w Cinemanie, Rakuten i VOD.pl).

REKLAMA

Najgłupsze filmy science fiction z XXI wieku: Transformers: Wiek zagłady

Na upartego mogłyby się tu znaleźć wszystkie filmy "Transformers", które wyszły spod ręki Michaela Baya. Cała ta seria stanowi synonim złego science fiction, które nie ma żadnego poszanowania dla logiki, faktów naukowych, a nawet marki, z które postanowiła korzystać. W "Transformers" liczą się tylko ciągłe wybuchy, nonsensowne walki robotów i inwazje z kosmosu. To seria nabuzowana adrenaliną i tanimi energetykami.

Najgorsze filmy science fiction

Dlaczego więc ostatecznie wybrałem właśnie "Transformers: Wiek zagłady"? Głównie przez wątek nieletniej córki głównego bohatera, której nowy 20-letni chłopak tłumaczy widzom, dlaczego ten związek jest legalny. Otóż w stanie Teksas mamy do czynienia z tzw. prawem Romeo i Julii, które w pojedynczych przypadkach dopuszcza relacje seksualne z nieletnimi. To jedyny element "Transformers: Wiek zagłady" mający jakikolwiek związek z rzeczywistością i jest w tym coś niesamowicie niekomfortowego.

Film "Transformers: Wiek zagłady" dostępny jest w serwisie Netflix i w HBO Max.

1000 lat po Ziemi

Will Smith nie ma szczęścia do filmów science fiction w ostatnich latach, dlatego pojawia się w dwóch różnych produkcjach na tej liście. Jeden z nich to "1000 lat po Ziemi", czyli postapokaliptyczna opowieść o konfrontacji dwóch rozbitków z nieprzyjazną planetą. Główną rolę obok Smitha zagrał tu jego syn Jaden Smith i trudno nazwać ten ekranowy duet udanym. Największym problemem "1000 lat po Ziemi" jest jednak całkowicie bezsensowny świat, którego działanie rozpada się w konfrontacji z jakimikolwiek krytycznymi pytaniami.

Ktokolwiek pisał ten film nie miał pojęcia o ewolucji. Fabuła zakłada bowiem, że wszystkie stworzenia żyjące na planecie wyewoluowały w 1000 lat, by stać się ostatecznym pogromcą ludzi, choć naszego gatunku nie było w tym czasie na planecie. W dodatku wroga nam obca cywilizacja stworzyła istoty polujące za pomocą zmysłu wyczuwania strachu... i niczego innego. Na ich szczęście ludzie przestali korzystać z broni palnej i walczą z Ursasami tylko w zwarciu. Dlaczego? Nie mam pojęcia. Tak samo jak nie wiem, czemu planeta pełna roślinności ma zdecydowanie mniej tlenu niż dawniej, a w dodatku po zmroku notuje ekstremalne spadki temperatury.

Film obejrzycie w serwisie Netflix.

Najgłupsze filmy sci fi

Battleship: Bitwa o Ziemię

"Battleship: Bitwa o Ziemię" to film z rodzaju tych, które ktoś musiał wymyślić pod wpływem alkoholu lub innych środku odurzających. Kto przy zdrowych zmysłach stwierdza bowiem, że klasyczna "gra w statki" będzie idealnym punktem wyjścia dla filmu fabularnego? Całość trzeba więc było wypełnić losowymi motywami science fiction. Groźni kosmici, dzieli amerykańscy żołnierze, walka o ocalenie planety, a obok tego flotylla lotniskowców. Żartobliwie można powiedzieć, że najbardziej szaloną rzeczą w "Battleship: Bitwa o Ziemię" jest przekonanie producentów co do aktorskich umiejętności Rihanny, która gra tu jedną głównych ról.

Battleship: Bitwa o Ziemię dostępny jest w serwisie Netflix i w Amazon Prime Video.

Bliźniak

"Bliźniak" trafił do kin w 2019 roku, ale to pod każdym możliwym względem film z lat 90. Scenariusz produkcji przezimował jednak ponad 20 lat w hollywoodzkich archiwach, zanim ktoś postanowił przerobić go na pełnometrażowy tytuł. Efekt końcowy jest zaś taki, jakiego można by się spodziewać. "Bliźniak" opowiada o najlepszym na świecie mordercy na zlecenie, który po ukończeniu 51. roku życia postanawia przejść na emeryturę.

Jego dawni mocodawcy nie pozwolą na to jednak tak łatwo, a zadanie uciszenia Henry'ego Brogana (w tej roli Will Smith) otrzymuje jego klon. Jeden z wielu (jak się później okazuje), ale bezwzględnym zabójcom jak widać nie przyszło do głowy rzucić do boju swoich morderców większą grupą. Gdy jednym ze scenarzystów jest jednak David Benioff (współodpowiedzialny za końcową porażkę "Gry o tron"), to próżno szukać większego sensu w opowiadanej historii.

Film obejrzycie w Amazon Prime Video.

2012

Skoro punktem wyjścia do całej dyskusji jest "Moonfall", to w topce nie mogło zabraknąć jakiejś produkcji Rolanda Emmericha. Z punktu widzenia nauki idiotyczne są właściwie wszystkie jego katastroficzne tytuły, ale w przypadku "Pojutrza" przynajmniej tematyka była słuszna, a "Dzień Niepodległości" to w zasadzie zupełnie nieszkodliwy tytuł. Tego samego nie można jednak powiedzieć o "2012". Fundamentem opowiadanej historii jest tutaj fenomen roku 2012, czyli przekonanie co do rychłego końca świata 21 grudnia tamtego roku. Głupszego i bardziej antynaukowego poglądu można ze świecą szukać, a wszystko co się dzieje w samym filmie ten bezsensowny początek tylko podkręca.

Ten tytuł dostępny jest w serwisie Netflix.

Jurassic World: Upadłe królestwo

Najgorsze filmy science fiction

Oryginalny "Park Jurajski" nie był równie zainteresowany naukowymi elementami co powieść Michaela Crichtona, ale wciąż można było mówić o produkcji szanującej dokonania ekspertów z różnych dziedzin. Im dalej szła jednak ta seria, tym bardziej odrywała się od rzeczywistości. Kulminacją tego trendu był "Jurassic World: Upadłe królestwo" - film tak piramidalnie bezsensowny, że opisanie wszystkich jego dziur logicznych zajęłoby kilka godzin.

Produkcja nie tylko ignoruje ustalone już elementy świata "Parku Jurajskiego", ale też kontynuuje idiotyczne wątki militaryzacji dinozaurów i ich dalszego mutowania z kolejnymi gatunkami. Dodaje jednak do tego jeszcze kompletnie ze sobą sprzeczne wątki dinozaurów-krwiożerczych morderców i pełnych zrozumienia obrońców pozytywnych bohaterów.

Film dostępny jest między innymi w serwisie Rakuten.

Istota

Dwa filmowe gatunki najbardziej cierpią na nadprodukcję głupich nowości: science fiction i horror. Na liście najgłupszych sci-fi nie mogło więc zabraknąć produkcji je ze sobą łączących. "Istota" to opowieść o małżeństwie zajmującym się łączeniem genów różnych gatunków. Jak łatwo się domyślić, ta zabawa w boga ostatecznie doprowadza ich do strasznego końca. Wszystko to co widzimy na ekranie oczywiście nie ma nic wspólnego z prawdziwą inżynierią genetyczną. Gorzej, że wszystkie decyzje podejmowane przez bohaterów "Istoty" nie mają sensu nawet, gdyby podejmowali je szaleni naukowcy z kreskówek.

W strefie wojny

Najgorsze filmy science fiction

Netflix produkuje mnóstwo filmów i seriali science fiction, wiele z nich na bardzo niskim poziomie. Dlatego na tej liście nie mogło zabraknąć jakiejś produkcji największego serwisu streamingowego. Padło na militarne sci-fi "W strefie wojny". Na papierze mamy tutaj do czynienia z futurystyczną produkcją na ważny temat wojny na Ukrainie. W praktyce "W strefie wojny" nazbyt często wygląda jakby powstało w latach 80. Jeden niepowstrzymany heros pokonuje tutaj hordy bezmyślnych przeciwników z empatią godną kawałka skały. Finał wchodzi zaś na takie poziomy absurdu, że nawet lata 80. mogłyby się schować.

Film obejrzycie na Netfliksie.

Najgłupsze filmy science fiction: Kosmiczny mecz: Nowa era

Science fiction to nie tylko produkcje o podróżach kosmicznych i walkach z obcymi, ale też często opowieści poświęcone nowym technologiom i koszykówce. Koszykówce? Ostatnie wspomnienie to oczywiście żart, ale film "Kosmiczny mecz: Nowa era" nie znalazł się w tym rankingu przypadkowo. Głównym przeciwnikiem LeBrona Jamesa jest tutaj przecież superinteligentny algorytm, który porywa jego syna. A potem nastawia ich przeciwko sobie w meczu pseudo-koszykówki. To co widzimy na ekranie nie ma bowiem niemal nic wspólnego z prawdziwymi zasadami tego sportu. Zresztą również od strony motywów sci-fi następuje tutaj takie pomieszanie z poplątaniem, że można złapać się za głowę.

"Kosmiczny mecz: Nowa era" jest do obejrzenia w HBO Max.

Disney+ zadebiutował w Polsce. Tutaj kupisz go najtaniej.

REKLAMA

Publikacja zawiera linki afiliacyjne Grupy Spider's Web.

Tekst oryginalnie został opublikowany w lutym 2022 roku.

REKLAMA
Najnowsze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA