Obiecanej rzezi nie było. Kto zginął w finale 4. sezonu "Stranger Things" i co czeka ocalałych?
4. sezon "Stranger Things" dobiegł końca w ten piątek, gdy do biblioteki serwisu Netflix trafiły dwa ostatnie odcinki. Finał serii na całe szczęście okazał się angażujący i rozrywkowy. Osoby, które uwierzyły w obietnicę "rzezi", z pewnością mogły jednak poczuć ukłucie rozczarowania. Kto zginął, kto przeżył i co czeka ocalałych w "Stranger Things 5"?
Uwaga, w niniejszym tekście - jak można wywnioskować z jego tytułu - pojawią się spoilery na temat "Stranger Things 4".
Wiele można powiedzieć o finałowych odcinkach 4. sezonu "Stranger Things" Netfliksa, ale słowo "rzeź" jest w ich kontekście bez wątpienia sporym nadużyciem. Niestety, dwa finałowe odcinki "Stranger Things 4" przykuwają do ekranu i obfitują w emocje, ale jednocześnie nie do końca spełniają wcześniejsze obietnice. Co sprawi, że wielu widzów poczuje po seansie, że zostali trochę oszukani. Winni temu są, rzecz jasna, twórcy i ekipa aktorska, którzy promowali zakończenie korzystając z niezbyt adekwatnych porównań.
I tak Joseph Quinn (czyli serialowy Eddie Munson) mówił, że czwarta odsłona zakończy się "prawdziwą rzezią". Z kolei producent i reżyser Shawn Levy zapowiadał, że nowe epizody złamią widzom serca, a bracia Duffer wspominali o inspiracjach "Grą o tron". Spiralę oczekiwań nakręcał też tajemniczy banner o treści "Protect Steve" (to właśnie śmierć tego bohatera obstawiało wielu fanów). Wszystko to sprawiło, że niedługo przed premierą w sieci krążyły pogłoski o zgonach aż pięciu bohaterów.
Stranger Things, sezon 4 - finał. Kto zginął?
Nie bez znaczenia pozostaje też fakt, że dotychczas twórcy byli bardzo powściągliwi w "likwidowaniu" postaci - albo pozbawiali życia bohaterów dalszego planu (Billy), albo tylko pozorowali śmierć (Hopper). Zdaniem wielu widzów nadszedł już czas, by zacząć zabijać - i sam również podpisuję się pod tym twierdzeniem. Jak już wspominałem przy okazji swojej recenzji omawianych odcinków - to nie tak, że dostrzegam jakąś wielką wartość w regularnym eliminowaniu postaci przez scenarzystów. Rzecz z tym, że na etapie obecnych wielkich wydarzeń wrażenie plot armora stało się już zbyt silne.
Gdy zagrożenie staje się tak wielkie, śmierć stała się potrzebna, by podbić emocjonalne zaangażowanie, uświadomić skalę zagrożenia i stawkę. Jeżeli po raz kolejny niemal wszyscy uszliby cało ze śmiertelnego starcia, widz potraktowałby głównego antagonistę za mało poważnego. Wziąwszy to wszystko pod uwagę, trudno dziwić się fanom, że spodziewali się co najmniej drugich Krwawych Godów.
Nic podobnego nie miało jednak miejsca. Ostatecznie prawie wszyscy bohaterowie wychodzą ze swoich potyczek bez szwanku. Nie zmienia to faktu, że ostatni epizod to znakomicie zrealizowany emocjonalny rollercoaster. Ale wywołane przez niego wrażenie, iż lada moment wiele postaci pożegna się z życiem, to bardziej scenopisarski chwyt niż rzeczywistość.
W "Stranger Things 4" zginęło kilka postaci, ale nie były to do końca te zgony, których oczekiwaliśmy.
Nieprzyjemną niespodzianką była dla mnie śmierć Eddie'ego - dopiero co wprowadzonego bohatera, który błyskawicznie zaskarbił sobie sympatię widzów. Z jednej strony braciom Duffer udało się zaskoczyć i wyeliminować kogoś, na kim widzom zależało. Z drugiej, nie potrafię nie mieć żalu do twórców, że woleli po zaledwie jednym sezonie rzucić na pożarcie nietoperzom fajnego bohatera z ciekawym wątkiem. Jednocześnie uparcie pozostawiają przy życiu nudziarzy, na których ewidentnie brakuje już pomysłu (Will, Jonathan czy Mike nie zrobili w tej absurdalnie długiej serii właściwie nic istotnego). Cóż, przynajmniej poświęcono Munsonowi trochę czasu i pozwolono się wykazać. Między innymi odegrał kluczową rolę w jednej z najlepszych scen w historii tego serialu.
Z kolei drugą śmierć przewidzieli chyba wszyscy, choćby z uwagi na tytuł 8. odcinka ("Tata"). W końcu musiało do niej dojść, tym razem naprawdę. Swój żywot zakończył dr Martin Brenner, który do samego końca wierzył w słuszność swoich poczynań. Scena pożegnania wypadła świetnie, zwłaszcza biorąc pod uwagę fakt, że Jedenastka odmówiła ostatniej prośbie zastrzelonego przez ludzi Jacka Sullivana "Taty". Jej żal do niego był zbyt wielki.
Technicznie rzecz biorąc, trzecią postacią, która umarła w tym odcinku, jest Maxine Mayfield. Ostatecznie Jedenastka w jakiś sposób przywróciła jednak tę bohaterkę do życia, choć zarazem wprowadziła też Max w stan śpiączki. Umysł Mayfield jest nieobecny i Nastka nie potrafi nawiązać z nim kontaktu. Poza tym w finale - za sprawą "trzęsienia ziemi" - zginęło ponad 20 anonimowych osób. Przejścia między światami zostały otwarte, a mieszkańcy Hawkins uciekają z miasteczka w popłochu.
Stranger Things: co dalej w 5. sezonie?
Przed nami piąty, finałowy sezon serialu. Wiemy już, że Vecna przeżył, a połączenie światów sugeruje inwazję. "Dzieciaki z Hawkins", które w finale wreszcie znalazły się razem w jednym miejscu, będą musiały znaleźć sposób, by jej zapobiec. A oprócz tego definitywnie pokonać Henry'ego Creela pod postacią demonicznej istoty. Czwarta odsłona udzieliła odpowiedzi na wiele pytań, jednak wciąż jeszcze nie wiemy wszystkiego o Drugiej Stronie.
Bracia Duffer zapowiedzieli, że większość kwestii z nią związanych wyjaśni się właśnie w ostatniej serii. Pytanie, na ile można ufać ich słowom po ostatnich deklaracjach na temat liczby zgonów. Bardziej istotna wydaje się informacja, którą Ross Duffer przekazał w rozmowie z TVLine. Showrunner zasugerował, że w 5. sezonie dojdzie do przeskoku w czasie. Hawkins stanie się zaś w międzyczasie poletkiem prawdziwej wojny. Niestety, trochę sobie na nią poczekamy - "Stranger Things 5" nie ma jeszcze nawet przybliżonej daty premiery.
Disney+ zadebiutował w Polsce. Tutaj kupisz go najtaniej.
Publikacja zawiera linki afiliacyjne Grupy Spider's Web.