Jedyna krew jaka was zaleje, to ta z ekranu. Oceniamy "Teksańską masakrę piłą mechaniczną" od Netfliksa
Nowa "Teksańska masakra piłą mechaniczną" już na Netfliksie. Tym razem mamy do czynienia z requelem popularnej serii. Czy wypadł lepiej niż dotychczasowe sequele, remake i prequel? No cóż, trudno, żeby było gorzej. Bezpośrednia kontynuacja kultowego (proto)slashera pomimo wielu mankamentów wypada całkiem nieźle. Dlaczego? Dowiecie się z naszej recenzji.
OCENA
W czym tkwi istota fenomenu "Teksańskiej masakry piłą mechaniczną"? Twórcy licznych rip-offów grindhouse'owego arcydzieła Tobe'a Hoopera powiedzieliby zapewne, że w prezentowanej w nim przemocy. Wtórowaliby im wszyscy odpowiedzialni za kolejne sequele, remake czy prequel. Byliby jednak w błędzie. Czy w oryginale naprawdę widzieliśmy Pam wieszaną na haku do mięsa? Może to jednak była operatorsko-montażowa sztuczka? Takiego fałszu na pewno nie doszukamy się za to w scenie, w której przywiązana do krzesła Sally krzyczy wniebogłosy, a Sawyerowie ją przedrzeźniają.
Cały horror "Teksańskiej masakry piłą mechaniczną" nie leżał wcale w brutalnych ekscesach. On narodził się z terroru psychologicznego, którego ofiarą padła protagonistka, osaczona przez członków kanibalistycznej rodzinki. Nie bez znaczenia był też kontekst, w jakim Hooper osadził całą opowieść. W końcu doszło do starcia grupy hipisowskich dzieciaków z klasą pracującą, pozbawioną pracy po zautomatyzowaniu branży rzeźniczej. David Blue Garcia doskonale zdaje sobie z tego sprawę. Chyba nawet aż za bardzo, bo wpada w kilka tendencyjnych pułapek.
Teksańska masakra piłą mechaniczną - recenzja horroru
Owszem, najmocniejszą stroną nowej "Teksańskiej masakry piłą mechaniczną" okazują się sceny morderstw. Leatherface się tu nie ogranicza do jednego narzędzia. Kość po połamaniu policjantowi ręki wbija mu w gardło. Tasakiem rozcina żuchwę jednego z bohaterów, a potem w autobusie szaleje swoją ulubioną piłą, obrzucając ekran odciętymi członkami ciał swoich ofiar. Ten film opływa krwią i posoką. Jest tak intensywny, że można dostać zadyszki. Ta cała orgia przemocy działa jednak jak należy.
Między jedną masakrą a drugą, Garcia daje nam poczuć prawdziwy terror, kiedy bohaterowie chowają się przed Leatherface'em w szafie czy pod łóżkiem. Reżyser się wtedy nie śpieszy. Pozwala nam dobrze zapoznać z otoczeniem, abyśmy razem z postaciami zastygli w bezruchu, kiedy niemy zabójca coraz bardziej się do nich zbliża. Zanim dojdzie do puenty takiej sceny i usłyszymy rechot piły mechanicznej, napięcie sięgnie zenitu. To oczekiwanie sprawia, że aż zaczynamy nerwowo obgryzać paznokcie. Jeden nieostrożny ruch, jedno niespodziewane skrzypnięcie, a antagonista będzie miał używanie. Czasami nawet pragnęlibyśmy, żeby tak właśnie się stało.
Nie będę wyżywał się na głupkowatych zachowaniach bohaterów, bo twórcy ewidentnie poświęcają tutaj logikę na ołtarzu widowiskowości. Niech sobie Leatherface odbija kule piłą mechaniczną, skoro zaraz będzie okazja, aby ku naszej uciesze jej użył. Problem leży w czym innym. Bohaterowie to nic więcej niż mięso armatnie. Garcia nie ma czasu, aby bawić się w niuanse czy pogłębianie portretów psychologicznych swoich postaci. Dlatego nawet kiedy Lila opowiada o tym, jak przetrwała strzelaninę w swoim liceum, nawet nam się nie chce wzruszyć ramionami. Ok, dlatego ona i reszta jej grupy jest przeciwko powszechnemu dostępowi do broni.
Garcia co chwilę wpisuje swoją opowieść w nowe konteksty. Z tego powodu widać, że nowa "Teksańska masakra piłą mechaniczną" aż zbyt usilnie próbuje być cool. Jak to już w poprzednich młodzieżowych horrorach Netfliksa bywało, bohaterowie sprawiają wrażenie wyjętych z okładki katalogu promującego lewicowe poglądy. Oburzają się na widok flagi Konfederacji, są przeciwni zatruwaniu środowiska, a z Leatherface'em najchętniej walczyliby za pomocą cancel culture.
Na szczęście atawistyczny Leatherface w głębokim poważaniu ma wszelką polityczną poprawność. Dzięki temu tak jak w pierwowzorze dochodzi tu do starcia dwóch pokoleń, tradycji z nowoczesnością. To, co jednak w oryginale wybrzmiewało między wierszami, tutaj zostaje podane nam tacy. Twórcy nie zachęcają nas do snucia własnych domysłów, przez co "Teksańska masakra piłą mechaniczną" okazuje się pozbawiona jakiejkolwiek głębi i pogrążona w chaosie. Wszystkiego jest tutaj za dużo, a Garcia z uporem maniaka próbuje zadość uczynić zasadom requeli (reboot/sequel).
Teksańska masakra piłą mechaniczną - czy warto obejrzeć requel popularnej serii?
Jak już wiemy z najnowszego "Krzyku", requele mają za zadanie wprowadzić do serii nowe postacie, ale jednocześnie połączyć je ze znanymi nam już bohaterami. W "Teksańskiej masakrze piłą mechaniczną" zobaczymy więc Sally Hardesty. Niestety robi ona tu za fanserwis. W dodatku nieudolnie wprowadzony. Pomijając nawet, że wciela się w nią inna aktorka niż w oryginale (Marilyn Burns zmarła w 2014 roku), twórcy nie wysilają się zbytnio, aby wytłumaczyć nam, co robiła przez prawie 50 lat od wydarzeń przedstawionych w filmie Hoopera. Została rangerką, próbowała odszukać Leatherface'a, ale nie jest łatwo znaleźć kogoś, gdy nigdy nie widziało się jego prawdziwej twarzy. Tyle się dowiadujemy. To nie Laurie Strode, która przez cztery dekady szykowała się na powrót Michaela Myersa, niszcząc swoje relacje z córką.
"Teksańska masakra piłą mechaniczną" zawodzi tym samym tam, gdzie wszystkie dotychczasowe requele stawały na wysokości zadania. Połączenie nostalgii z nowoczesnością nie wyszło tu dobrze. Trzeba jednak zauważyć, że wygląda to o wiele lepiej niż w poprzedniej bezpośredniej kontynuacji oryginału "Pile mechanicznej 3D". I tu jest właśnie pies pogrzebany. Fanom filmu Hoopera złamano serce wystarczająco razy, aby nawet średnia produkcja była dla nas miłą odmianą. Na szczęście ta sygnowana nazwiskiem Garcii jest całkiem niezła i może rozbudzić apetyt na kolejne części.
"Teksańska masakra piłą mechaniczną" zaleje was krwią na Netfliksie.