Apple TV+ to taki serwis, w którym możemy odpalać seriale na chybił trafił, bowiem wybrany losowo tytuł najpewniej okaże się co najmniej solidny. "W powietrzu" (tyt. oryg. "Hijack") z Idrisem Elbą w głównej roli to kolejna w tym roku świetna produkcja odcinkowa platformy, która wciąga od pierwszego kwadransa.
OCENA
"W powietrzu" to kolejny udany - przynajmniej na razie - serial, o którym niewiele się w polskich mediach pisze. Jest to, rzecz jasna, bezpośrednio związane z brakiem popularności Apple TV+ w naszym kraju. Zainteresowanie platformą stopniowo rośnie, a poszczególnym tytułom udaje się przebić do szerszej świadomości (w ostatnim czasie zrobił to na przykład "Silos"), ale niechęć do koncernu (wysokie ceny, pokłosie smartfonowych wojenek) robi swoje. Dodajmy do tego fakt, że oferta nie jest tak bogata, jak biblioteki streamingowych liderów (znajdziemy tam wyłącznie oryginalne produkcje Apple'a) i zaskakująco powszechne przekonanie, że do obsługi serwisu niezbędny jest sprzęt z symbolem nadgryzionego jabłka - w efekcie wielu widzów rezygnuje z możliwości obcowania z naprawdę dobrą telewizją. A warto wiedzieć, że jeśli chodzi o przewagę udanych tytułów nad tymi kiepskimi, to biblioteka Apple TV+ jest właściwie bezkonkurencyjna.
I właśnie została wzmocniona.
Czytaj także:
W powietrzu - recenzja pierwszych odcinków serialu
"W powietrzu" to pierwsza produkcja będąca efektem współpracy wytwórni Idrisa Elby - Green Door Pictures - z Apple. Siedmioodcinkowy serial rozgrywa się, niczym popularne niegdyś "24 godziny", w czasie rzeczywistym - na bieżąco relacjonuje siedmiogodzinny lot uprowadzonego samolotu. Elba wciela się w rolę doświadczonego negocjatora, Sama Nelsona, który podejmuje rozmowy z porywaczami, przyjmując bardzo ryzykowną strategię. Mężczyzna dostrzega w niej największą szansę na ocalenie wszystkich pasażerów lotu KA29.
Znakomitą robotę robi decyzja o dawkowaniu informacji - twórcy przez dłuższy czas nie ujawniają, jakie są intencje porywaczy oraz co chcieliby osiągnąć. Nie znamy ich żądań. Dezorientacja zbliża nas do pasażerów. Emocjonującym zabiegiem okazały się też zmiany miejsca akcji i przeskoki do Wielkiej Brytanii - kontrolerzy i specjaliści próbują powstrzymać tragedię i zrozumieć wszystkie składające się na tę sytuację okoliczności. Istnieje przecież ryzyko, że niekontrolowany lot może zakończyć się zamachem terrorystycznym na miarę 11 września - jeśli rząd stwierdzi, że to najbardziej prawdopodobny scenariusz, nie zawaha się zestrzelić powietrznego statku. W związku z tym negocjator robi, co może - włącznie z ustępowaniem oprawcom - by do tego nie dopuścić.
Największą wadą produkcji jest próba zaangażowania w fabułę nieco zbyt dużej liczby postaci. Rozumiem chęć uczynienia jak największego grona załogantów i pasażerów ludźmi, którymi możemy się przejąć - w końcu trudno związać emocjonalnie widza z anonimową grupą. Niestety, część bohaterów i ich wątków blednie przy tym, co niezmiennie interesuje nas najbardziej (podpowiedź: Nelson), a przez to paradoksalnie spłyca nasze zaangażowanie. Zbyt często łapałem się na poczuciu, że chciałbym z powrotem wrócić do wątku Elby.
"W powietrzu" nie jest produkcją wybitną czy ze wszech miar oryginalną - i nie próbuje takiej udawać. To rasowy thriller, ekscytujący dreszczowiec, przemyślany, zrealizowany z rzemieślniczą solidnością, opierający się przede wszystkim na urzekającym głównym bohaterze, bezbłędnie budowanej atmosferze stresu, nerwów i nieustannego napięcia.