REKLAMA
  1. Rozrywka
  2. Seriale

Vesemir jest największym łotrem w 2. sezonie Wiedźmina. W książce jest inaczej

Książkowy Vesemir, najstarszy Wiedźmin, miał co nieco za uszami. Jednak w 2. sezonie serialu Netfliksa Vesemir to zupełnie inna postać. To bohater opętany misją przywrócenia wiedźmińskiego cechu do życia. Mający za nic życie maluczkich, Vesemir ponad wszystko stawia życie i przetrwanie swojej organizacji

12.01.2022
17:26
wiedzmin sezon 2 vesemir
REKLAMA

Jeśli oglądaliście już sezon 2 „Wiedźmina” od serwisu Netflix i znacie książki Andrzeja Sapkowskiego, to pewnie zauważyliście, że najważniejsze wątki serialu odbiegają od tych z powieści. Tym zmianom musieli ulec również sami bohaterowie, a Vesemira dotknęło to najmocniej.

REKLAMA

Uwaga, w tekście nieokiełznane spoilery z "Wiedźmina" serwisu Netflix, książek i gry wideo „Wiedźmin 3: Dziki Gon”.

Jest w 3. odsłonie gry od CD Projekt Red jedna wyjątkowo poruszająca scena, gdy Geralt wraz z Ciri, innymi wiedźminami i różnymi przyjaciółmi tej dwójki muszą zmierzyć się z tytułowym złem, Dzikim Gonem. To jeszcze nie finał, ale już ten moment, w którym wiemy, że stawka jest wysoka, a przeciwnik szalenie groźny. Scenarzyści wyciągają swoją najmocniejszą kartę, zabijają Vesemira, przyszywanego dziadka, duszę Kaer Morhen i po prostu sympatycznego staruszka. Ta scena doskonale pokazuje, jak udanym mariażem różnych mediów jest „Dziki Gon” i zarazem, jak wielkie emocje drzemią w bohaterach Sapkowskiego.

Netflix wybrał inną drogę i trudno czynić z tego zarzut. Wilczym prawem ekranizacji jest dopasowywanie dzieła wyjściowego do nowego medium i nikomu nic do tego. Można jednak odnieść wrażenie, że to, co stało się z Vesemirem, wymknęło się twórcom serialu spod kontroli.

Wiedźmin sezon 2: Vesemir – książka a serial

Książkowy Vesemir też miał co nieco za uszami. Gdy do Triss przybywa do warowni i zaczyna swoją opiekę nad Ciri, zauważa, że dziewczyna jest straszliwie poobijana i w dodatku zaczął się jej okres, czego żaden z wiedźminów tego nie zauważył. Geralt, i Vesemir próbują trochę się bronić, mówiąc, że dziewczynka jest twarda, ale tak naprawdę nie wiedzą, czego innego mogliby jej uczyć, jeśli nie robienia mieczem i anatomii potworów. Innym razem czarodziejka zauważa:

Grzybki, których sekretu tak strzeżecie - wyjaśniła - faktycznie utrzymują dziewczynę w świetnej kondycji i wzmacniają mięśnie. Zioła zapewniają idealną przemianę materii i przyspieszają rozwój. Wszystko razem, wspomagane morderczym treningiem, powoduje jednak pewne zmiany w budowie ciała. W tkance tłuszczowej. To jest kobieta. Jeśli nie kaleczyliście jej hormonalnie, nie kaleczcie fizycznie – mówi Triss w „Krwi elfów”.

Vesemir bierze tę radę do siebie, trochę patriarchalnie nazywa Triss „dziecinką” i na tym koniec. Oczywiście powieść jest odrobinę bardziej zniuansowana, dochodzi do pewnych kłopotów, ale to dobrze szkicuje, kim dla wiedźminów był najstarszy z nich. W jednej ze scen retrospekcyjnych ostatniego już tomu, czyli „Pani jeziora”, nawet wprost nazywa młodszych zabójców „kapuścianymi łbami”, gdy Ciri ulega wypadkowi na jednym z wiedźmińskich przyrządów do ćwiczeń.

W serialu Netfliksa Vesemir to zupełnie inna postać, bohater opętany misją przywrócenia wiedźmińskiego cechu do życia.

Vesemir jest bezwzględny. Gdy okazuje się, że to krew Ciri jest kluczem do stworzenia magicznego dekoktu pozwalającego przeprowadzić próbę traw, a więc bardzo brutalnego i cholernie śmiertelnego procesu transformującego zwykłe dzieci w wiedźminów, w oczach starego wiedźmina pojawia się błysk. Nie chce jednak, aby jego testowym zwierzątkiem była Ciri. To chwalebne i podkreślone jeszcze przebitkami cierpiących od toksyn pompowanych do ich organizmów chłopców. Ciri go jednak przekonuje. Używa argumentu, który bardzo wiele mówi i o samym emerytowanym zabójcy potworów, i o serialu.

Argumentacja opiera się o dwa wątki. Pierwszy dotyczy tego, że Ciri chce wreszcie być sprawcza, chce naprawić to, co jej zdaniem zniszczyła. Drugi jest poważniejszy – dziewczyna sugeruje starcowi, że jeśli nie ona, to światu zabraknie wiedźminów, a poświęcenie tych chłopaków, którzy umarli, pójdzie na marne.

Zaraz, zaraz, co pójdzie na marne?

Żeby argument szarowłosej dziewczyny mógł w ogóle trafić do Vesemira, twórcy musieli nieźle się pogimnastykować, zmieniając świat stworzony przez Sapkowskiego. W książkowym oryginale wiedźmiński fach był na wymarciu. W sadze Geralt wielokrotnie słyszy, że jego zawód jest anachroniczny, że potworów jest coraz mniej i że (w zasadzie o tym jest saga) nadchodzi era człowieka, który ziemię czyni sobie poddaną. Nowi wiedźmini nie są tworzeni, bo zaginęła wiedza i zginęli ludzie, którzy mogli się nią posługiwać. Sapkowski jasno portretował swoich bohaterów, zabójców potworów, na tle świata schyłku, świata, który mutantów już nie potrzebuje.

Kaer Morhen był więc reliktem minionej epoki, epoki, w czasie której ludzie walczyli z otaczającym, złym światem o każdy piędź ziemi. Z kolei serialowy wiedźmin podkręca kontrast i pozbywa się odcieni szarości. W wyobraźni Vesemira świat jeszcze się nie skończył, ba, czeka go właśnie jakieś poważne zagrożenie i jego zdaniem zakon zabójców-mutantów może ten świat uratować. Vesemir jest więc w stanie postawić na szali życie swojej przyszywanej wnuczki, dziecka, które Geralt przywiózł do Kaer Morhen, aby zapewnić mu bezpieczeństwo. Serialowy Vesemir przypomina raczej książkowego Dijkstrę czy czarodziejki z wielkiej, kobiecej loży, które za nic mają maluczkich, gdy do zrealizowania jest jakiś większy cel czy projekt.

Mający za nic życie maluczkich, nawet tak ważnych, jak przyszywana córka podopiecznego, Vesemir ponad wszystko stawia życie i przetrwanie swojej organizacji. W finałowej scenie podnosi rękę na Geralta, chcąc dotrzeć do Ciri, bo widzi, jak giną inni wiedźmini. Tę scenę można by było czytać inaczej, gdyby nie to, że opiekun Kaer Morhen już wcześniej pokazał, co jest jego ostatecznym celem.

Wiedźminie, dlaczego?

REKLAMA

Vesemir, prawdziwy i paradoksalnie najbardziej złożony, łotr 2. sezonu „Wiedźmina”, jak w soczewce skupia wszystkie problemy netfliksowej adaptacji. Nie tylko odbiera fanom jednego z ulubionych bohaterów, ale też za jego pomocą wywraca cały świat do górny nogami, budując na jego gruzach  gorszy, znacznie mniej przekonujący twór. W reinterpretacji nie byłoby nic złego, gdyby tylko ta była pokazana uczciwie, z szacunkiem do wiedzy, którą widzowie już posiadają, a nade wszystko – gdyby ta oferowała interesująco opowiedzianą historię, może nawet przemianę bohaterów. Wątek Vesemira jest jednak płaski i wcale nie jest aż tak oryginalny, bo słychać w nim echa motywacji innych, książkowych bohaterów.

Co jednak najważniejsze – Vesemir i jego wiedźmińska zgraja potwierdzają, że uprzedzenia zwykłych ludzi wobec zabójców potworów są bliskie prawdy, a oni sami wcale nie tak różni od bestii, z którym się ścierają. I to chyba wyszło netfliksowym twórcom przypadkiem.

REKLAMA
Najnowsze
Zobacz komentarze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA