REKLAMA

Czy ktoś ma pojęcie, o czym opowie 3. sezon "Wiedźmina"? Nie jestem nawet pewien, czy chcę to wiedzieć

"Wiedźmin" powrócił w połowie grudnia i przyniósł ze sobą prawdziwą kaskadę rozczarowań. Krytyka serialu z wielu stron była po prostu bezlitosna, ale bynajmniej nie niezasłużona. Teraz znajdujemy się na pobojowisku tej dyskusji i pozostaliśmy z pytaniem: "Co wydarzy się w 3. sezonie serialu"? Przyznam szczerze, że nie mam odpowiedzi na to pytanie, a Tomasz Bagiński nie pomaga w rozwikłaniu zagadki.

wiedźmin 2 sezon co dalej tomasz bagiński lauren hissrich 3 sezon
REKLAMA

Postawmy sprawę jasno, żeby nie było żadnych nieporozumień. Jestem jedną z osób, które niezwykle ostro skrytykowały 2. sezon "Wiedźmina". Nie byłem w żadnym razie wyjątkiem, ale i tak wolę zagrać w otwarte karty. Po prostu nie mam zamiaru tworzyć poniżej iluzji wymuszonego obiektywizmu. "Wiedźmin" jest dla mnie istotną opowieścią i również dlatego uważam próby obrony jego adaptacji przez twórców za dosyć nieudolne. Najpierw Tomasz Bagiński zasłynął teorią o robieniu produkcji dla użytkowników TikToka. Już samo to było strzałem w kolano, po którym niezwykle trudno będzie się podnieść, ale potem swoje dołożyła też showrunnerka Lauren Hissrich.

Najważniejsza osoba na planie "Wiedźmina" wprost stwierdziła, że woli książki od adaptacji. Podkreśliła też dumę z tego, jak jej serial, niemający niemal nic wspólnego z książkami Sapkowskiego, zachęcił ludzi do ich czytania. Sam nie wiem, czy należy tę wypowiedź traktować bardziej w kategorii złego żartu, całkowitego braku samoświadomości czy otwartego trollowania fanów. Wielu komentujących uznało to po prostu za prowokację i odpowiedziało złością. Czasem niewyważoną i zbyt agresywną (na co narzekał w facebookowym poście z 31 grudnia Tomasz Bagiński), to prawda. Ale czy nieracjonalną? Tego powiedzieć nie mogę.

REKLAMA

Większość Polaków na słowo "Wiedźmin" czuje obecnie złość lub apatię. A to przecież nie koniec.

Przed nami jeszcze co najmniej jeden sezon. według wszelkiego prawdopodobieństwa nawet więcej. Czy aż siedem jak chcieliby Lauren S. Hissrich i Henry Cavill? W to akurat trudno mi uwierzyć. Ostatnim oryginalnym serialem Netfliksa, który dobił do 6. sezonów, był "BoJack Horseman". Miało to miejsce już dwa lata temu. Wcześniej tylko "Orange is the New Black" przekroczyło tę liczbę, ale na tle wieloletniej strategii platformy jawi się jako ewidentny wyjątek. "Wiedźmin" na papierze ma wszystko, żeby dobić do podobnego poziomu, ale w praktyce opowieść przedstawiona w 2. sezonie sugeruje znacznie szybsze zakończenie.

Gdybyście zapytali mnie jednak, jak "Wiedźmin" chce do tego końca dotrzeć, to nie mam dla was żadnej konkretnej odpowiedzi. We wspominanym już poście Tomasza Bagińskiego polski filmowiec przywołuje kilka ikonicznych momentów z wiedźmińskiej sagi, które chciałby przenieść na ekran. Wspomina o Shaerrawedd, puczu na Thanedd, walkach Ciri na arenie, a także bitwach o Most i nad Brenną. Można założyć z dużym przekonaniem, że w 3. sezonie zobaczymy na pewno ruiny dawnego pałacu elfów.

Wątek Yarpena Zigrina i jego kompanii wciąż potrzebuje rozwiązania, a elfowie są coraz bliżsi założenia terrorystycznej organizacji znanej jako Scoia'tael. Krasnoludy znajdują się na koniec 2. części w Kaer Morhen, skąd zapewne wyruszą w towarzystwie Ciri i Geralta (może też Yennefer, jeśli scenarzyści oddadzą jej kolejne wątki książkowej Triss). Nic prostszego niż doprowadzić wówczas do ich spotkania z Wiewiórkami. Być może w 3. sezonie dojdzie też do puczu na Thanedd, ale to już w dużej mierze spekulacja. Podobnie jak wszystko inne, co związane z kolejnymi sezonami "Wiedźmina", a to nawet nie jest największy problem.

Tomasz Bagiński zdaje się nie rozumieć, że samo powtórzenie wydarzenia z książki to za mało.

Co z tego, że krasnoludy zetrą się Scoia'tael, skoro okoliczności i motywacje obu stron będą zupełnie inne? Serialowy "Wiedźmin" przez cały 2. sezon pokazywał, że interesuje go tylko bezmyślna nawalanka. W książce wspomniana potyczka ma na celu pokazanie tragicznego losu wszystkich ras wymieszanych na kontynencie. Dawne niesnaski i niezapomniane do dzisiaj zbrodnie ścierają się z pokojowym koegzystowaniem przez wiele wcześniejszych lat.

Finał jest krwawy, bratobójczy i pokazuje, jak niewiele znaczy słynna neutralność Geralta, gdy chodzi o osoby prawdziwie mu bliskie. Jak powtórzyć ten efekt, skoro w serialu elfy są niewinne niczym łza i zostały wprost zmuszone do okrucieństwa przez ludzką nienawiść? W jaki sposób pokazać moralny dylemat Yarpena, skoro w serialu jest chodzącym stereotypem krasnoluda-zapijaczonego idioty, a Wiewiórki to organizacja w stu procentach elfia? I gdzie znajdziemy w tym wszystkim ludzkie zakłamanie, skoro sama misja krasnoludów nie jest wcale misternie zastawioną pułapką na ich lojalność?

W jednym z kolejnych postów Bagiński wytyka krytykom "Wiedźmina", że nie mają nic do zaoferowania w zamian. To oczywiście okropnie tani chwyt rodem z internetowej kłótni: "Sam lepiej byś nie zrobił!". W rzeczywistości jego moc w dyskusji jest tak naprawdę żadna. Podobnych historii nie tworzy się przecież z dnia na dzień. Bez zawczasu przygotowanego planu rozwoju danej historii nie da się jej przeprowadzić na przestrzeni kilku sezonów. Nowa trylogia "Star Wars" najlepiej pokazuje, co dzieje się, jeżeli scenarzyści niczego z góry nie zaplanowali. W przeciwieństwie do Tomasza Bagińskiego i Lauren S. Hissrich my nie mamy wglądu do tego typu informacji. Dlatego jakakolwiek próba zaproponowania alternatywnej adaptacji wymagałaby rozpoczęcia od samego początku.

2. sezon "Wiedźmina" jest jak filler. Stanowi zamkniętą historię i tylko kładzie cegiełki pod ciąg dalszy. A właściwie to rzuca je gdzie popadnie.

Znajomość książek Sapkowskiego w niczym nam nie pomoże. Bo co z tego, że pucz na Thanedd odbędzie się również w serialu, skoro będzie niemal każdym możliwym względem inny? Kapituła Czarodziejów w obu wersjach ma totalnie różnych członków/ Zupełnie inaczej przebiegają linie poszczególnych sojuszy. Inne jest też jej nastawienie do Ciri i Yennefer. Które przecież też łączy relacja o totalnie innym podłożu niż w książkach. Podobne przykłady można by jeszcze mnożyć godzinami. Co gorsza serial nie daje niczego w zamian. Jego fabuła jest okropnie chaotyczna, a twórcy skupiają się na dostarczeniu natychmiastowej satysfakcji w postaci walki Geralta z kolejnym potworem czy zbirem.

REKLAMA

Nie mam pojęcia, o czym opowie 3. sezon. Jeżeli ktokolwiek próbuje was przekonać, że wie, co się w nim wydarzy, to albo się myli, albo ściemnia. Nikt z nas nie może tego wiedzieć. Czy większość nowych odcinków ponownie skupi się na w większości oryginalnej historii wymyślonej przez zespół Lauren Hissrich? Może tak, może nie. Jaki okres obejmie najbliższa odsłona? Ciri już dawno jest dorosła, więc dla realnie interesującej opowieści o jej samotnej podróży przez pustynię teoretycznie należałoby ją odesłać jak najszybciej. Problem w tym, że wciąż ma przed sobą naukę magii i pucz na Thanedd. Czy twórcy cofną się do jakiś wątków "Krwi elfów" oprócz Shaerrawedd? A jeśli tak, to do jakich i po co? Czy kiedykolwiek dostaniemy serialową Shani? Czy Geralt spotka Djikstrę i w jakich okolicznościach?

Mógłbym tak jeszcze długo wymieniać. Tylko właściwie po co? Tomasz Bagiński może mówić o uwagach krytyków, które zostaną uwzględnione w 3. sezonie (to samo sprzedawał mi w wywiadzie przed premierą ostatniej części). Osobiście w nie już nie wierzę i myślę, że nie jestem w tym jedyny. Czekanie w nieskończoność aż "Wiedźmin" w końcu dobije do poziomu, na jaki zasługuje, to czcze zajęcie. Podobnie jak wymyślanie lepszej historii w imieniu scenarzystów. Zapewniam was, że tak czy inaczej lepiej nie będzie. Nowy sezon nie dostał w spadku po swoim poprzedniku niczego oprócz rozczarowanych fanów i idiotycznych decyzji scenariuszowych, które będą szkodzić serialowi jeszcze przez lata. W jaki niby sposób miałby się podnieść z takim bagażem?

REKLAMA
Najnowsze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA