REKLAMA

Nie oburzajcie się na sceny seksu we „Władcy Pierścieni” Amazona. U Tolkiena seks istniał, choć nie wprost

Czytelnicy fantasy od lat na różne sposoby porównują powieść „Władca Pierścieni” z cyklem „Pieśń lodu i ognia”. Najnowsza dyskusja rozgorzała w kontekście medialnych doniesień o scenach seksu w serialu „Władca Pierścieni” od Amazon Prime Video. Czy na pewno parafrazując Boromira, Tolkien nie miał seksu i Tolkien seksu nie potrzebuje?

władca pierścieni amazon
REKLAMA

Serial „Władca Pierścieni” przygotowywany przez platformę Amazon Prime Video to bezsprzecznie jedna z najbardziej wyczekiwanych produkcji szeroko pojętej fantastyki. Olbrzymie oczekiwania widzów przynajmniej na razie nie spotkały się z równie wylewną reakcją ze strony firmy. Na temat produkcji wciąż wiemy więc zaskakująco mało. Na pewno nie będzie to jednak adaptacja powieści J.R.R. Tolkiena o tym tytule. Zamiast tego scenarzyści skoncentrują się na wydarzeniach toczących się w II Erze Śródziemia.

REKLAMA

Czy zostaną nam pokazane historia powstania i upadku Numenoru, kulisy stworzenia Pierścieni Władzy, a może wydarzenia, które doprowadziły do zawiązania Ostatniego Sojuszu? Tego nie wiemy. Dzięki czujności fanów twórczości Tolkiena współtworzących portal The One Ring dowiedzieliśmy się za to czegoś zupełnie innego.

W serialu fantasy od Amazon Prime Video najprawdopodobniej zostaną pokazane sceny nagości i seksu.

Wskazują na to ogłoszenie agencji castingowej BGT dotyczące tworzonego w Nowej Zelandii serialu platformy Prime Video oraz fakt zatrudnienia w niej Jennifer Ward-Lealand, która będzie pełnić na planie rolę koordynatorki ds. intymności. Zadaniem tego typu osób jest zadbanie, by wszyscy aktorzy i członkowie ekipy uczestniczący w scenach erotycznych czuli się komfortowo i nie zostali zmuszeni do czegoś, co im nie odpowiada.

I don't like this. Mind you I'm all for graphic content... But not Lord of the Rings. We had Game of Thrones to scratch that itch. We don't need graphic content anywhere near Tolkien.

— 🦴Nerdcore Creepy Bone Daddy 🦴 (@NerdxCorexCreep) October 6, 2020

The whole point of Game of Thrones is that it wasn't LOTR.

But conversely, the whole point of LOTR is that it could have been GOT, but Tolkien, as a socially conservative traditionalist, decided not to go that direction.

— Geoffrey Miller (@primalpoly) October 6, 2020

Wizja mieszkańców Śródziemia uprawiających seks sprawiła, że potencjalni widzowie serialu z miejsca zaczęli go porównywać do „Gry o tron” HBO. I bynajmniej nie były to porównania pełne radości. Wielu czytelników fantasy uważa, że seks nie pasuje do „Władcy Pierścieni”. Ma być to też zgodne z życzeniami samego J.R.R. Tolkiena, który chciał (przynajmniej na początku) czegoś na wzór wysokiego eposu romantycznego jak najdalszego od potrzeb fizjologicznych, pożądania i przesadnego naturalizmu. Czyli wszystkiego tego, czego tak bardzo pożądał w fantastyce George R.R. Martin. Rzecz w tym, że podobne przedstawienie sprawy opiera się na kilku zdecydowanych uproszczeniach i pokazuje jak bardzo seks jest wciąż problematycznym tematem w popkulturze.

J.R.R. Tolkien nie był wcale pisarzem jednego stylu. W niektórych jego dziełach seks był bardziej obecny niż w innych.

Sprawa wygląda w jego przypadku inaczej niż z Martinem, który mniej więcej trzyma się wypracowanego stylu bez względu na to, czy pisze dzieło fantasy, science fiction czy bliższe horrorowi. Tolkien tworzył teksty dla dzieci, opracowania naukowe, poematy w staroangielskim metrum, powieści dla młodzieży, epickie opowieści z nurtu wysokiego fantasy, ale też dzieła bliższe historiozofii i mitologii. Utwory takie jak „Łazikanty” czy „Gospodarz Giles z Ham” znajdują się na skali powagi po przeciwnej stronie niż „Upadek Króla Artura” i „Silmarillion”. Jeszcze w innym miejscu znajdziemy „Hobbita”, a gdzieś pośrodku będzie „Władca Pierścieni”.

Każde z tych dzieł było skierowane do czytelnika w innym wieku i o trochę innej mentalności. Dlatego w „Łazikantym” głównym bohaterem jest zagubiony pies próbujący znaleźć drogę do domu, a w „Dzieciach Hurina” tytułowi bohaterowie nieświadomie wchodzą w związek kazirodczy, a Nienor Niniel zachodzi w ciążę ze swoim bratem. Każde poszczególne dzieło rządzi się swoimi zasadami, których przekroczenie przy tworzeniu adaptacji faktycznie może być niebezpieczne. Nie bez przyczyny Peter Jackson pozwalał sobie na więcej żartów i częstsze łamanie wysokiej konwencji w trylogii „Hobbita” niż w 3. częściach „Władcy Pierścieni”. Jeden materiał źródłowy pozwalał na więcej od drugiego.

władca pierścieni amazon
Foto: Samobójcza śmierć Nienor/Dzieci Hurina/Alan Lee

Oczywiście u Tolkiena nigdy o stosunkach erotycznych nigdy nie mówi się wprost. Nawet sama nagość pojawia się w zaledwie kilku fragmentach i to bez podtekstu seksualnego. Trzeba mieć świadomość, że Brytyjczyk tworzył swoje dzieła w okresie powojennym, gdy wielu tematów nie można było jeszcze podejmować wprost. Nie wiadomo zresztą, czy sam autor w ogóle miał taką potrzebę jako głęboko wierzący chrześcijanin. Nawet w swoich prywatnych listach i bardziej naukowych tekstach powiązanych ze Śródziemiem pisał o związkach głównie w kontekście małżeństw Elfów oraz niewielkiej liczby ich potomstwa. Sam zaznacza w tekście „Laws and Customs among the Eldar”, że pożądanie bardzo rzadko stanowiło ważny motyw dla Elfów.

Możemy jednak wymienić postaci z tolkienowskiego legendarium, które odczuwały cielesne pożądanie. Są to m.in. Brandir, Grima, Eowina, Finduilas czy przede wszystkim Maeglin.

Największy problem z reakcją dużej części fandomu „Władcy Pierścieni” na plotki o scenach seksu w serialu Amazona nie dotyczy wcale kwestii: „Czy Tolkien by tego chciał?”. Nie sposób dostatecznie jasno odpowiedzieć na to pytanie, więc jakiekolwiek poważne dyskusje na ten temat nie są możliwe. Bardziej zastanawiające jest, że widzowie automatyczne utożsamiają sceny erotyczne z tymi w serialowej „Grze o tron”. Myślą więc o budzących ostatnio coraz większe kontrowersje gwałtach na Daenerys, Cersei i Sansie, burdelach, Littlefingerze, morderstwach czy wyzwolonym seksualnie Oberynie Martellu.

Yes let's read about how Elves identify sex with marriage, lose interest in it after they have had some children, stay monogamous even as they live to the end of the world, and how "deeds of lust" are almost unheard of.

— David Marsh (@davidhmarsh) October 7, 2020

Taki styl faktycznie nijak nie pasuje do konserwatywnego z dzisiejszego punktu widzenia Tolkiena. Spośród wymienionych powyżej bohaterów tylko Grima i Maeglin pałają nieczystym pożądaniem, które popycha ich do zdrady własnej ojczyzny. Natomiast inaczej niż kobietom u Martina Idril i Eowinie nie dzieje się fizyczna krzywda odpowiednio dzięki bohaterskiej walce Tuora oraz przybycia Gandalfa na dwór Edoras. Przekroczenie takich granic faktycznie mogłoby popchnąć serialowego „Władcę Pierścieni” w nieodpowiednią stronę. Nie mówiąc nawet o tym, że tego typu wymuszone naśladowanie konkurencyjnego serialu zostałoby źle ocenione właściwie przez wszystkich widzów.

REKLAMA

Dlaczego jednak z góry zakładamy, że erotyzm we „Władcy Pierścieni” byłby taki sam, co w „Grze o tron”? Sposób pokazywania seksu na ekranie naprawdę nie ogranicza się tylko do orgii i gwałtów. Zresztą nie było tak przecież również w produkcji HBO. Wystarczy wspomnieć związki Jona Snowa, którego seksualne relacje z kobietami wyglądały zgoła inaczej. Miłość to uczucie odczuwane przez bardzo wielu bohaterów Tolkiena. Nie brak w jego dziełach tak wzniosłych, jak i tragicznych związków. Inaczej niż w latach 40. i 50. możemy jednak otwarcie powiedzieć, że miłość często wiążę się cielesnym pożądaniem. I naprawdę nie ma żadnego powodu, żeby się oburzać, jeśli zostanie to pokazane w serialu Amazon Prime Video.

Władca Pierścieni” nie ma jeszcze wyznaczonej oficjalnej daty premiery, ale trwają do niego zdjęcia w Nowej Zelandii.

REKLAMA
Najnowsze
Zobacz komentarze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA