REKLAMA

Złamałem się i odpaliłem YouTube Premium. Wyłożył się na pierwszym teście w samolocie

Po latach nagabywania przez Google’a się złamałem i przyjąłem ofertę na abonament YouTube Premium. No i co? Jego najważniejsza z mojej perspektywy funkcja wyłożyła się na pierwszym teście, gdy użyłem jej do pobrania wideo offline na loty samolotem.

youtube-premium-pobieranie-offline-problem-blad
REKLAMA

YouTube Premium to ten opcjonalny abonament, który w ramach relatywnie niskiej opłaty miesięcznej ma zapewniać pewne całkiem niezłe profity jego użytkownikom, w tym brak reklam poza tymi wplecionymi w sam plik wideo. Mnie i wiele innych osób bardziej od tychże krótkich klipów od partnerów wkurzały namolne powiadomienia nakłaniające mnie do tego, abym dał tej subskrypcji szansę. Kilka lat temu uznałem jednak, że z terrorystami negocjować nie będę.

Jak tylko pojawił się YouTube w wersji Premium, nie zdecydowałem się skorzystać nawet z tego darmowego okresu próbnego, aby nie dawać Google’owi satysfakcji, że mnie złamał. Po wielu latach moja wola jednak osłabła, ale nie ze względu na wspomnianą opcję usuwania reklam. Odpaliłem trial po to, by pobierać klipy do oglądania ich w trybie offline. Wszystko dlatego, że gram teraz w Star Wars Unlimited, a do tego skończyłem niedawno oglądać ponownie „Lost”.

REKLAMA
youtube premium tryb offline problem class="wp-image-2693869"
Filmy pobrane w ramach YouTube Premium do trybu offline stały się nagle niedostępne

No i pobieranie wideo offline z YouTube’a Premium niby działa, ale nie do końca.

A jaki ma to w ogóle związek z „Gwiezdnymi wojnami” i „Lost”? Ano taki, że z jednej strony oglądam teraz na potęgę relacje z turniejów w Star Wars Unlimited, a z drugiej po wchłonięciu wszystkich sześciu sezonów kultowego serialu stacji ABC postanowiłem obejrzeć również serię filmików na YouTubie analizujących ten serial z kanału Lost Explained, które trwają łącznie kilka godzin (nie oceniajcie). I to akurat w chwili, gdy szykowałem się na długą podróż samolotem.

Loty międzykontynentalne to idealny czas na to, by nadrobić YouTube’a, więc pobrałem do pamięci telefonu i tabletu tuzin filmów z nadzieją, że je obejrzę. No i tak jak gdy leciałem do Stanów Zjednoczonych faktycznie wszystko działało super, tak już po wylądowaniu na miejscu YouTube się zbiesił. Po uruchomieniu aplikacji przy pobranych klipach wyskoczył błąd i nie dało się już uruchomić, a jedyne, co apka sugerowała po tapnięciu w nie, to ich usunięcie.

youtube premium tryb offline problem class="wp-image-2693875"
Komunikat nie ma sensu, bo nie korzystam z Google Workspace, a film dało się oglądać w ramach dowolnej sieci bez problemu

Jakbym tego nie zauważył, to zostałbym z tym YouTube’em Premium jak Himilsbach z angielskim.

Jeśli zobaczyłbym ten komunikat dopiero w samolocie podczas drogi powrotnej naprawdę nieźle bym się wkurzył, ale na szczęście zauważyłem to wcześniej. W dodatku okazało się, że wbrew temu, co aplikacja sugerowała (komunikat informował o konieczności usunięcia kilku), pobrane pliki udało się jednak uratować i to bez ich ponownego pobierania z serwera. Problem w tym, że apka YouTube’a jest w tym zakresie totalnie nieintuicyjna.

Okazuje się, że jeśli wystąpi taki problem z pobranym do trybu offline klipu w YouTubie Premium, trzeba kliknąć te miniaturowe trzy kropeczki w rogu i dopiero tam pojawi się opcja „ponowienia pobierania”. No i ona de facto nie pobiera pliku od nowa, jak sugeruje napis, tylko reaktywuje przechowywany w pamięci urządzenia materiał. Dzięki temu wideo mogłem obejrzeć, no ale jeśli komunikat zobaczyłbym już w drodze powrotnej bez dostępu do sieci, byłbym w… kropce.

youtube premium tryb offline problem class="wp-image-2693878"
Dopiero po kliknięciu trzech kropek pojawiła się opcja odratowania klipu, o czym poprzedni komunikat nie informował

YouTube nie jest zresztą jedynym serwisem wideo na żądanie, który wywinął taki numer. W przypadku SkyShowtime jakiś czas temu zabrałem ze sobą pobrane do trybu offline pliki wideo z całą serią „Krzyk”, ale po obejrzeniu dwóch apka padła. W tym przypadku było zresztą gorzej, niż z usługą Google’a, bo zostałem odcięty od biblioteki na cały pobyt, aż do powrotu do kraju. W takich i podobnych sytuacjachczłowiek zaczyna się zastanawiać, po co w ogóle płaci za te VOD-y

W przypadku YouTube’a jestem rozdarty w kwestii przedłużania subskrypcji po okresie próbnym.

Z jednej strony Google już lata temu zalazł mi za skórę i teraz przy pierwszym kontakcie dał ciała, a same reklamy nigdy nie były dla mnie problemem, ale z drugiej to pobieranie do trybu offline, a także opcja odtwarzania w tle po zminimalizowaniu apki mobilnej, faktycznie mi się przydają. Z trzeciej wraz z abonamentem otrzymuję też dostęp do usługi YouTube Music, której kompletnie nie potrzebuję (używam Apple Music). A to sprawia, że czułbym, iż srogo przepłacał.

Sprawdź inne nasze teksty poświęcone serwisowi YouTube:

Jedyne, co mnie interesuje z pakietu YouTube Premium, to te udogodnienia w postaci trybu offline i odtwarzania w tle, które Google zamknął za paywallem, ale płacić za nie miesięcznie połowę tego, ile trzeba zapłacić za okrągły rok korzystania z usługi Amazon Prime wraz z abonamentem Prime Video i tyle samo, co za SkyShowtime’a pełnego produkcji na wyłączność? No jakby tego nie liczyć, to oferta Google’a dla kogoś takiego jak ja się po prostu nie kalkuluje.

Pojawiły się jednak informacje o tym, że Google pracuje nad abonamentem na kształt wygaszonego już YouTube Premium Lite. W tej nowej inkarnacji tańsza subskrypcja ma eliminować reklamy tylko w pewnym zakresie. Jeśli wraz z tym doszłaby opcja pobierania materiałów offline oraz odtwarzania ich po ukryciu głównego okna aplikacji w trybie picture in picture na iPhonie i iPadzie, bez dostępu do YouTube Music, to byłaby dla mnie ona strzałem w dziesiątkę.

REKLAMA
Najnowsze
Zobacz komentarze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA