Opłacam od lat 7 serwisów VOD. Które są najlepsze, a które najbardziej i najmniej opłacalne?
Naliczyłem, że subskrybuję obecnie 7 serwisów wideo na żądanie, ale w przeszłości było ich więcej. Po latach opłacania tych abonamentów postanowiłem podsumować, które z nich są najlepsze oraz co mnie w nich wkurza. Pod uwagę biorę nie tylko ofertę, ale też aplikacje, interfejs oraz jakość obrazu. Oczywiście subiektywnie!
Konto na Netfliksie założyłem ponad dekadę temu, jeszcze zanim ten oficjalnie pojawił się w Polsce. Kolejne usługi wideo na żądanie zbieram niczym Pokemony. Część z nich, w tym nieodżałowany Showmax, zwinęło się z polskiego rynku, a inne, takie jak HBO GO, doczekały się rebrandingów - najpierw na HBO Max, a potem na Max. Do tego z czasem doszły Prime Video od Amazonu, Disney+, Apple TV+ i najmłodszy z nich, czyli SkyShowtime. No i jest jeszcze Canal+ Online.
Za te wszystkie usługi płacę miesiąc w miesiąc niemały majątek, aczkolwiek pewnym pocieszeniem jest fakt, iż większość z nich mogę dzielić z bliskimi. Mojej uwadze nie umyka przy tym fakt, że tak jak za małolata dziwiłem się dorosłym, że wydają tonę pieniędzy na wypasioną kablówkę (przecież wystarcza Cartoon Network i Fox Kids ze Spider-Manem i X-Menami), tak dzisiaj oni mogą się dziwić, po co mi to wszystko potrzebne. No cóż mogę rzecz, tak działa FOMO.
Czytaj inne nasze teksty poświęcone serwisom VOD:
Każdy serwis VOD ma unikalne zalety.
W każdej z tych usług od czasu do czasu trafię na film lub serial, które chcę obejrzeć, a których nie ma nigdzie indziej. Do tego dochodzą przepastne biblioteki treści archiwalnych, do której co rusz z bliskimi sięgami, czy to w poszukiwaniu perełek i klasyków, czy to po prostu dla zabicia czasu. Tak po prawdzie to z jakiegokolwiek z nich trudno byłoby mi zrezygnować.
Wszystkie wymienione wyżej serwisu VOD mają jednak też swoje za uszami. Po latach opłacania tych wszystkich abonamentów postanowiłem podsumować, jakie są najmocniejsze i najsłabsze strony poszczególnych VOD nie tylko w kontekście dostępnych treści. Czasem chodzi o jakość obrazu, innym razem o cenę, a kolejnym o ten mityczny user experience.
Netflix, czyli Facebook świata VOD
Netflix jest już takim Facebookiem świata VOD, którego nie sposób już zatrzymać za sprawą siły inercji. Konto mają lub mieli tam niemal wszyscy. Przemawia też do tego starszego nawet niż ja pokolenia. Wśród znajomych robimy sobie podśmiechujki, że nie rezygnujemy z opłacania go miesiąc w miesiąc tylko dlatego, że ich power-userami są… nasze mamy. A potem sami i tak go odpalamy.
Mam jednak cały czas wrażenie, że czasy, gdy Netflix wypuszczał bangera za bangerem mamy już za sobą. Serwis stracił superbohaterów Marvela wraz z cyklem „The Defenders”, po produkcjach, które mnie najbardziej interesowały, w tym „House of Cards” czy „Dom z papieru”, zostało już tylko wspomnienie, a „Orange is the New Black” skończyło się tak dawno, że pewnie zaraz dostaniemy remake.
Możliwe, że gdyby nie to, iź moja rodzicielka na swoim profilu ogląda tu więcej treści niż reszta familii razem wzięta, to opłacałbym go raz w roku na miesiąc, żeby wszyscy mogli nadrobić kolejne sezony „Stranger Things” czy innego „Squid Game” i tyle, no ale w rezultacie karmię FOMO i jestem z nimi na bieżąco. Do tego od czasu do czasu zbindżujemy z żoną jakiegoś hiciora sprzed lat.
Jednocześnie trzeba oddać netfliksowi co netfliksowe. Algorytmy poleceń i interfejs mają dopracowany perfekcyjnie, a usługa dźwiga globalne premiery bez zająknięcia. Do tego współpracuje z licznymi dostawcami infrastruktury telekomunikacyjnej, wdraża kodeki pozwalające oszczędzć transfer danych bez zauważalnych spadków jakości itd. Technicznie piątka z plusem.
Nie da się jednak ukryć, że ten VOD jest, tak po prostu, niemożebnie drogi na tle konkurencji i za to moją ocenę muszę mu trochę obniżyć. Nie dziwi też, że konsumenci kombinują, jak mogą, byle tylko dzielić się jednym kontem w kilka osób. Twórcy starają się z tym walczyć, bo padli ofiarą swojego sukcesu. Netflix od dawna jest ogromny, a akcjonariusze wymagają, żeby nadal puchł. Smutne.
Ocena: 5-
Max, czyli stare HBO
Historia serwisów VOD z treściami HBO jest długa i zawiła nie tylko w kraju nad Wisłą. Te kojarzyły się przy tym od zawsze z produkcjami dla odbiorcy wymagającego, który jest gotów za nie zapłacić premium. Niestety po fuzji Warner Bros. z Discovery powstał koncern, który uznał, iż człon HBO w nazwie HBO Max może odstraszać odbiorcę masowego i postanowiono tę markę usunąć w cień.
Usłudze o nazwie Max bliżej dziś do naszego rodzimego Playera, a treści HBO nie są już tak samo eksponowane jak w czasach pierwszego „Detektywa”. No a o tym, że skasowano głośne „Westworld” nie opowiadając do końca tej historii i usuwając nakręcone cztery sezony z biblioteki, to aż szkoda gadać. Niemniej jednak Max ma wiele do zaoferowania, w tym treści z portfolio Discovery z grupy TVN.
No i tak jak mnie one nie interesują, tak stał się domem dla superbohaterów z komiksów DC, serialowej „Diuny” oraz „Rodu smoka”, a także ekranizacji gry „The Last of Us”, także w zalewie masówki mamy nadal prawdziwe perełki. Wkurza mnie tylko, że niektóre treści często nie trafiają tutaj na premierę, a ja na nowe odcinki seriali, które lubię, muszę czekać znacznie dłużej niż Amerykanie.
Ocena: 4
Apple TV+, czyli nowe HBO
Serwis wideo na żądanie od producenta iPhone’ów brzmiał z początku jak przepis na katastrofę, ale wpompowanie w niego setek milionów dolarów przyniosło efekty. Baza dostępnych treści pod względem ich ilości wygląda na tle innych globalnych graczy licho, ale cóż to są za filmy i seriale! Apple TV+ przejęło od HBO łatkę serwisu z produkcjami przez duże „P”. Do tego jakość streamu to top topów.
„Rozdzielenie”, „Silos”, „The Morning Show”, „For All Mankind”, „Shrinking”, „Ted Lasso”, „The Servant” to zaś wszystko produkcje wybitne, zrealizowane nierzadko z kinowym rozmachem godnym Hollywoodu. I tak jak wtopy się zdarzają i Apple’owi, tak mam wrażenie, iż klikając losowy kafelek w menu to właśnie tutaj mam największą szansę trafić na coś z wyższej półki.
Warto jednak wspomnieć o słoniu w pokoju, jakim są polskie wersje językowe. Tak jak Apple TV+ udostępnia filmy i seriale z polskimi napisami, tak lektora i dubbingu to ze świecą szukać. Mi to specjalnie nie przeszkadza, ale wielu widzów z Polski może przez to dać usłudze żółtą lub wręcz czerwoną kartkę. Jeśli chodzi zaś o cenę, to niska nie jest, ale serwis jest częścią pakietu Apple One.
Ocena: 5
Disney+ (nie tylko) dla geeków
Bez ogródek powiem, że to mój faworyt w zestawieniu. Nieistotne są dla mnie w tym kontekście ani cena, ani przejrzystość interfejsu, ani nawet rozdzielczość czy bitrate dostarczanych treści (przy czym w żadnym z tych aspektów nie mam większych uwag), a to, co można tam obejrzeć. Jestem geekiem, więc wciągam nosem wszystkie Marvele i „Star Warsy”, a te są tylko tutaj. Tylko tyle i aż tyle.
W tym przypadku sprawdza się złota zasada, że kontent jest królem. Jeśli miałbym zostawić tylko jeden serwis VOD, to ten od Myszki Miki. Fakt, iż można znaleźć tam masę innych filmów i seriali, w tym np. całą sekcję National Geographic oraz hity od przejętej przez Disneya wytwórni Fox, to wisienka na torcie. Tanio nie jest, no ale serwis wart jest swojej ceny.
Ocena: 5+
SkyShowtime i love/hate
Najmłodszy z całej bandy SkyShowtime budzi we mnie od początku mieszane uczucia. Z jednej strony super, że masa dostawców treści spoza Europy, w tym Paramount, Sky i Showtime się skumała i oferuje swoje filmy i seriale w ramach jednej platformy, skoro konkurencja na rynku i tak jest ogromna. Oprócz seriali mamy tutaj kinowe hity i to naprawdę niedługo po premierze.
Z drugiej strony boli mnie, że w Europie traktowani jesteśmy jak widzowie drugiej kategorii, bo na premiery nowych odcinków czekamy dniami lub wręcz tygodniami. Tyle dobrego, że serwis nie jest przesadnie drogi dla osób, które są w nim od początku (aczkolwiek uwiera mnie, że w tym nowym, droższym pakiecie nie da się pozbyć reklamówek produkcji własnych odpalanych przed seansem).
Możliwe też, że z usługą nie jestem zbyt emocjonalnie związany ze względu na fakt, że jest najmłodsza ze wszystkich wyżej wymienionych. Do tego to właśnie tutaj trafi „Dexter: Resurrection”, czyli długooczekiwania kontynuacja opowieści o tym tytułowym miłym mordercy z sąsiedztwa, którego uwielbiam. Oby tylko w jego przypadku amerykańska premiera zbiegła się z tą polską!
Ocena: 4
Prime Video? Aż żal nie płacić
Ten serwis jest starszy niż Netflix, ale i tak istnieje w naszej świadomości w jego cieniu, bo trafił do Polski później i z ewidentnie mniejszym budżetem na marketing (można złośliwie powiedzieć, że kasę oszczędzano by wpompować ją w przepłacone „Pierścienie władzy”). Firma zaczęła jednak z czasem inwestować w treści lokalne, a na świeżutkiej jeszcze „Gąsce” uśmiałem się do łez.
Prime Video opowiada też o superbohaterach, protagonistach współczesnych mitów, w krzywym zwierciadle, za sprawą takich produkcji jak „Niezwyciężony” czy „The Boys”. Amazonowi udało się tym znaleźć niszę pomiędzy Marvelem należącym do Disneya oraz DC będącym w rękach Warner Bros. Discovery i wyjść tym samym naprzeciw oczekiwaniom fanów komiksów spoza głównego nurtu.
To, co mnie jednak wkurza, to interfejs Prime Video, który od zawsze działa ociężale i jest nieczytelny, zwłaszcza w obrębie wyszukiwarki (ta podpowiada tytuły w innych językach i potrafi jako osobne pozycje traktować różne sezony). Mam wrażenie, że na tym etapie dobrze by zrobiło temu serwisowi zaoranie go i napisanie na nowo. Baza treści w super jakości jest, teraz trzeba je sprzedać.
Wszystkie moje uwagi bledną jednak w kontekście ceny Prime Video, która jest śmiesznie niska ze względu na fakt, iż dostęp do serwisu dorzucany jest za darmo do abonamentu Amazon Prime. Ten kosztuje rocznie mniej, niż miesiąc dostępu do Netfliksa, a do tego dostajemy darmowe dostawy z Amazonu i liczne inne benefity. W tej cenie to i serialowego „Władcę Pierścieni” można obejrzeć.
Ocena: 4+
Subiektywy ranking serwisów VOD
- Disney+
- Apple TV+
- Max
- Netflix
- Prime Video
- SkyShowtime
Jeśli z kolei miałbym uszeregować usługi w kolejności od tych, z których zrezygnować byłoby mi najtrudniej do tych, z których rezygnacja przyszłaby najłatwiej, pod względem tego, z których treści na wyłączność brakowałoby mi najbardziej (bo to przecież o nie chodzi) to na dziś lista wyglądałaby tak, jak powyżej. Nie planuję jednak rezygnować z żadnej z nich.
Tak jak pierwsza trójka jest nieruszana (to tam są Marvele i „Star Warsy”, „Severance” i „Silos” oraz ekranizacje komiksów DC), tak zaraz za podium jest ulubiony VOD mojej mamy. Prime Video z kolei kosztuje na tyle mało, że aż żal z niego rezygnować, a Skyshowtime trzyma mnie przy sobie… promocją „za połowę ceny na zawsze póki opłacam abonament”. Z tą promką to był naprawdę cwany ruch!
A co z tym Canal+ online?
Ta usługa trafiła do powyższego zestawienia trochę na doczepkę, bo gra w nieco innej lidze, no ale to jest siódmy płatny serwis wideo na żądanie, z którego regularnie korzystam. Tak jak Netflix, Warner Bros. Discovery, Disney i Amazon to globalni gracze z milionowymi budżetami, tak VOD od Canal+ to nieco mniejszy kaliber. I on ma jednak swoje unikalne zalety.
Niemniej jednak dostęp do telewizji na żywo na przystawce Apple TV oraz polskie seriale produkcji własnej to jego ogromne atuty. „The Office PL” to projekt, który nie mógł się udać, ale faktycznie się udał! Boki też zrywam przy ekranizacjach książek na podstawie internetowych past Malcolma XD, a do tego dochodzą te wszystkie „Kruki” i inne „Żmijowiska”.