Miało być mocne tąpnięcie, a to tylko fałszywy alarm. "Zapadlisko" Netfliksa to niewypał
Zapowiadało się dobrze, a wyszło... jak wyszło. "Zapadlisko" wspięło się do czołówki najpopularniejszych produkcji na Netfliksie i chyba tylko mocna fabuła nie pozwoliła mu zapaść się w czeluść tych niezbyt udanych tytułów serwisów. Szkoda tylko, że aby zacząć się na tym filmie dobrze bawić, trzeba dotrwać niemal do samego końca, bo właśnie dopiero wtedy zaczyna się akcja.
OCENA
Netflix dobrze wie, jak przyciągnąć przed ekrany, no bo w co zaciekawiony widz kliknie bez mrugnięcia okiem? Oczywiście w film survivalowy, katastroficzny lub taki, gdzie żywioł odgrywa niszczycielską rolę. "Zapadlisko" należy do tego pierwszego gatunku, a biorąc pod uwagę, że to thriller, i to w dodatku szwedzki, nie trzeba się zastanawiać dwa razy. Dlatego jeśli was również ten tytuł zachęcił, to ostrzegam, że trzeba swoje przecierpieć, aby wytrwać do tego, na co od początku czekaliście. Nie obejdzie się także bez rzewnych scen i nielogicznych zachowań bohaterów, które sprawią, że w połowie filmu najdzie was ochota, by z tego seansu po prostu zrezygnować.
Zapadlisko - recenzja filmu serwisu Netflix
Akcja produkcji rozgrywa się w szwedzkim mieście Kiruna, gdzie znajduje się największa na świecie podziemna kopalnia. Powoduje ona sto wstrząsów rocznie i nigdy nie wiadomo, gdzie i kiedy nastąpi kolejne tąpnięcie. Szefową ochrony kopalni jest Frigga (Tuva Novotny), rozwiedziona matka dwójki dzieci, do której przyjeżdża jej nowy partner, Dabir. Gdy okazuje się, że syn Friggi zniknął, w tym samym momencie następuje niepokojący wstrząs, wskutek czego kobieta wraz z ekipą i byłym mężem (Peter Franzen) udaje się do kopalni. Okazuje się tam, że wysokie natężenia mogą doprowadzić do przemieszczenia górotworu, a w konsekwencji - do zapadnięcia się miasta. Walka toczy się nie tylko pod ziemią, ale również w mieście - gdy niebezpieczeństwo eskaluje, rozpoczyna się wyścig z czasem, by jak najszybciej ewakuować się z Kiruny, ale również aby odnaleźć zaginionego Simona (Edvin Ryding).
Niezaprzeczalną zaletą tego filmu jest pomysł na fabułę. Twórcy postanowili wykorzystać prawdziwą historię miasta Kiruna, gdzie rzeczywiście znajduje się największa na świecie podziemna kopalnia rudy żelaza. Aby wydobycie surowca nie stwarzało zagrożenia dla mieszkańców, zadecydowano, że nowe centrum miasta zostanie przeniesione kilka kilometrów na wschód, o czym debatowano już w 2007 r., a na samym początku filmu pojawiają się nagrania z całego procesu.
Zaletą "Zapadliska" jest także postać głównej bohaterki.
Frigga jest twardo stąpającą po ziemi kobietą, która potrafi zachować zimną krew w nawet najbardziej kryzysowej sytuacji, co w filmie bardzo mocno się odznacza. Niektórzy mogą stwierdzić, że bohaterka może być przez to irytująca, ale wzbudza chociaż jakiekolwiek emocje w widzach podczas oglądania. Uważam, że jest coś prawdziwego w skorupie, którą postanowiła otoczyć się Frigga - bez trzeźwo myślącego podejścia prawdopodobnie trudno byłoby wykonywać zawód szefowej kopalni, a pod ziemią trzeba być gotowym na każdy, nawet ten najbardziej drastyczny scenariusz.
A jeśli już miałabym wyodrębnić bohaterów, którzy denerwowali w niemal każdej scenie, to wskazałabym na byłego męża Friggi oraz jej obecnego partnera. Panowie, nawet w obliczu śmiercionośnego niebezpieczeństwa, postanowili zgrywać samców alfa, by walczyć o względy głównej bohaterki. Ich zachowanie było nielogiczne i niezwykle irytujące, a wplecenie tego wątku do produkcji - zupełnie niepotrzebne. Podobnie, jak sporo drętwych dialogów, które zamiast współczucia i utożsamienia się z postaciami powodowały jedynie ciarki żenady, niedowierzanie i łapanie się za głowę.
W filmie wygrały efekty specjalne, choć pojawiło się kilka sztampowych elementów.
Tąpnięcia, pękający asfalt oraz zapadające się miasto - to coś, na co czekali chyba wszyscy, którzy postanowili obejrzeć "Zapadlisko". Śmiercionośny żywioł został przedstawiony niezwykle realistycznie i trzymał w napięciu aż do ostatniej minuty. Pojawiły się co prawda przemaglowane już motywy związane choćby z gorączkowymi próbami wydostania się z samochodu (należy przy tym po raz kolejny wspomnieć o nielogicznych zachowaniach bohaterów w obliczu niebezpieczeństwa, w które nie dało się uwierzyć), lecz w ostatecznym rozrachunku zeszły one na drugi plan.
Niestety, na prawdziwą akcję trzeba było zaczekać do niemal samego końca. I może nie byłby to zarzut, gdyby nie to, że przez cały początek filmu twórcy nie potrafili zbudować napięcia. Co więcej - można było się nieco pogubić w związku z zaginionym synem Friggi, którego próbuje odnaleźć cała rodzina. To wszystko sprawia, że choć "Zapadlisko" mogło być naprawdę udaną produkcją, stało się po prostu niezbyt dobrze zrealizowanym tytułem, który powinien zostać tam, gdzie jego miejsce - głęboko pod ziemią.
O produkcjach Netfliksa przeczytasz więcej na łamach Spider's Web: