REKLAMA
  1. Rozrywka
  2. VOD
  3. Netflix

"Akademia Dobra i Zła" ma potencjał na uniwersum w stylu "Harry'ego Pottera". Kibicuję Netfliksowi

Czy "Akademia Dobra i Zła" będzie nowym uniwersum w stylu "Harry'ego Pottera"? Netflix na razie ani nie potwierdza, ani nie zaprzecza. A w swoim nowym filmie powinien dostrzec potencjał. I to nie tylko dlatego, że to aktualnie najpopularniejsza produkcja platformy na świecie.

26.10.2022
14:20
akademia dobra i zła netflix opinie
REKLAMA

Co mają inne platformy, a Netfliksowi tego brakuje? Franczyzy. Disney+ kusi użytkowników dostępem do znanych i nowych tytułów MCU czy Star Wars. HBO Max może natomiast pochwalić się "Grą o tron" i "Harrym Potterem". Ludzie lubią tego typu uniwersa, a streamingowy gigant... no cóż, pierwsze dopiero tworzy.

Próbując wypełnić pustkę po "Grze o tron" Netflix chciał uszczknąć kawałek tortu popularności gatunku fantasy. Zwrócił się w stronę prozy Andrzeja Sapkowskiego i "Wiedźmin" okazał się takim hitem, że platforma nie tylko postanowiła zamówić kolejne sezony, ale też zaserwować nam spin offy serialu głównego. Jedna marka - w dodatku nie najlepszej jakości - to za mało. Być może jednak jesteśmy właśnie świadkami narodzin nowej franczyzy serwisu. Tym razem w stylu "Harry'ego Pottera".

REKLAMA

Akademia Dobra i Zła - czy warto obejrzeć nowy hit platformy Netflix?

"Akademia Dobra i Zła" zadebiutowała na platformie Netflix w minioną środę. Od kilku dni nie chce zejść z pierwszego miejsca najpopularniejszych filmów w naszym kraju i według najnowszej topki globalnej był najpopularniejszą produkcją zeszłego tygodnia. Na całym świecie oglądano ją bowiem przez niemal 790 mln godzin. Hit! Nic dziwnego. To w końcu bardzo przyjemny tytuł.

Fabuła "Akademii Dobra i Zła" opowiada historię dwóch przyjaciółek, które trafiają do tytułowej szkoły. Agatha jest szkolona na księżniczkę, a Sophie - na złoczyńcę. Problem w tym, że ktoś się chyba pomylił i powinno być na odwrót. Dlatego właśnie relacja głównych bohaterek zostaje wystawiona na próbę, kiedy pomiędzy nimi staje przystojny książę, syn Króla Artura - Tedros.

"O, nie. Kolejny banał. Teen drama ubrane w płaszcz fantasy. Na Netfliksie pełno takich tytułów" - można tak to ująć. Jednakże machając ręką na "Akademię Dobra i Zła" odmówicie sobie prawa do dobrej zabawy. To filmowa baśń, która dekonstruuje cały gatunek. Paul Feig wypełnia produkcję odniesieniami do znanych nam opowieści i zobaczymy na ekranie córkę szeryfa z Nottingham, czy syna kapitana Hooka. Nie są to puste nawiązania, bo współgrają z tonem opowieści. Fabuła podana jest z ironią i usłyszymy chociażby, że baśnie stały się infantylne, wyśmiane zostaną najpopularniejsze motywy fabularne konwencji, a do tego dojdzie do przewartościowania jej znaczeń.

Akademia Dobra i Zła - Netflix

Nie spodziewajcie się parodii w stylu "Shreka". To raczej pastisz a la "Gwiezdny pył". Ok, do uroku adaptacji powieści Neila Gaimana dużo brakuje, ale zabawa jest przednia. Feig serwuje nam bowiem atrakcję za atrakcją. Walki z potworami, czary, magiczne stwory - tego jest aż nadmiar. Chciałoby się nawet, aby twórcy nieco zwolnili tempa, aby przyjrzeć się wykreowanemu światu przedstawionemu. Nie mamy na to czasu, bo w kolejnej scenie już czai się zwrot akcji. Przewidywalny, bo przewidywalny, ale kiedy stojący po przeciwnych stronach barykady uczniowie tytułowej Akademii ruszają na siebie w rytm covera Toxic Britney Spears, wszystkie niedociągnięcia przestają mieć znaczenie.

Akademia Dobra i Zła - dostaniemy 2. część?

Można "Akademii Dobra i Zła" zarzucać scenariuszowy chaos. Można się przyczepić, że postacie są płytkie i oparte na kliszach. Wystarczy jednak krótkie ujęcie z Charlize Theron jako dziekanki Akademii Zła, żebyśmy się uśmiechnęli. Aktorka błyszczy na ekranie, kiedy z ironicznym uśmieszkiem i wyrachowaniem rzuca swoimi kwestiami. Pomimo wielu problemów, film spełnia więc swoje zadanie na ocenę celującą. Jest to prosta rozrywka - w sam raz na wolny wieczór czy popołudnie z pociechami lub młodszym rodzeństwem.

REKLAMA

Świat przedstawiony w "Akademii Dobra i Zła" jest na tyle czarujący, że aż smutno go opuszczać. Zakończeniem twórcy pozostawiają sobie otwartą furtkę na ewentualny sequel. W końcu jest to adaptacja prozy Somana Chainaniego, więc na adaptację czekają jeszcze cztery książki należące do serii jego autorstwa. Pomimo sukcesu produkcji Netflix jeszcze jednak kontynuacji nie zapowiedział. A powinien. Bo potencjału na całe uniwersum widać tu całe mnóstwo. Szkoda byłoby, gdyby się zmarnował.

"Akademię Dobra i Zła" obejrzycie na platformie Netflix.

REKLAMA
Najnowsze
Zobacz komentarze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA