Aktorstwo metodyczne jest coraz częściej krytykowane przez przedstawicieli branży. Psychofizyczna koncepcja budowania postaci scenicznej kojarzyła się niegdyś z wybitnością i godnym podziwu poświęceniem, jednak w 2022 roku widać coraz większy sceptycyzm wobec niej wśród znanych aktorów. Tymczasem zupełnie nieoczekiwanie w obronie tzw. "Metody" stanął Andrew Garfield.
Andrew Garfield okazał się niespodziewanym sojusznikiem aktorstwa metodycznego. Ten fakt może dziwić i to nie tylko dlatego, że Garfield wielu odbiorcom kojarzy się raczej ze swobodnym podejściem do pracy na planie. W ostatnim czasie method acting jest przeważnie krytykowane, więc to też z jego strony wyłamanie się z szeregu.
Głos w jego kwestii zabrało niezależnie kilku znanych artystów, z których żaden nie krył sceptycyzmu wobec aktorstwa metodycznego. I to nawet w odniesieniu do słynącego z korzystania z Metody Daniela Day-Lewisa, uważanego za jednego z najwybitniejszych aktorów na świecie:
To jakaś bzdura. Takie przygotowania mogą zamienić się w szaleństwo. A co, jeśli film okaże się gó*nem? Co wtedy osiągnąłeś? Czy jestem pod wrażeniem, że nie porzuciłeś postaci? Powinieneś porzucić ją od razu! A jak przygotowujesz się do zagrania seryjnego mordercy? Spędzisz dwa lata sprawdzając, jak to jest? (…) Palisz papierosa? Przecież jest z 2020, a nie 1870 roku! Możesz z tym żyć?! To takie pretensjonalne… W mediach pisze się: "o mój Boże, on wziął to tak na poważnie, więc musi być fantastyczny, dajmy mu nagrodę!"
- ironizował Mads Mikkelsen.
Andrew Garfield broni aktorstwa metodycznego. Znajduje się w mniejszości.
Nie brak innych aktorów, którzy krytycznie odnosili się do method acting. David Harbour stwierdził, że "całe to aktorstwo metodyczne jest głupie, niebezpieczne i wcale nie przekłada się na dobrze wykonaną robotę". Martin Freeman czy Sebastian Stan uznają Metodę za egocentryczną i narcystyczną. Zdaniem Roberta Pattinsona podkreśla kluczowe jest wyznaczenie granic, bo sam zwariowałby, gdyby za bardzo utożsamił się ze swoją postacią z "The Lighthouse".
Charlize Theron, która sama grała metodycznie w przeszłości, po latach uznała, że to absurdalne, zbyt wyczerpujące i w gruncie rzeczy wcale niepomagające zgłębić graną bohaterkę. Will Poulter przypomniał, że method acting bywa też wykorzystywane jako wymówka dla niewłaściwego zachowania na planie, a tak być - co chyba oczywiste - nie powinno. Metoda ma też jednak swoich zwolenników.
Uwielbieniem dla imponujących metamorfoz czy przesadnego wczuwania się w rolę również pomiędzy ujęciami wykazywali się w przeszłości m.in. Shia LeBeouf, Jared Leto, Heath Ledger, Joaquin Phoenix, Christian Bale, Al Pacino, Robert De Niro czy Marlon Brando. Wspomniany Daniel Day-Lewis na planie "Gangów Nowego Jorku" doznał poważnego zapalenia płuc - odmawiał ubierania ciepłego płaszcza i wizyty w szpitalu, bo przecież było to niezgodne z realiami XIX wieku. Na plan "Mojej lewej stopy" przyjeżdżał na wózku - nie poruszał się samodzielnie i zmuszał całą ekipę filmową, by wszędzie go nosili czy nawet karmili.
Method acting bywa nadużywane. Co na to Andrew Garfield?
Swoje nastawienie do Metody gwiazdor "Niesamowitego Spider-Mana" wyjaśnił w nowym odcinku podcastu WTF with Marc Maron. Zdaniem Garfielda krytyka wynika z niewłaściwego rozumienia tego, czym tak naprawdę jest aktorstwo metodyczne. Nie chodzi bowiem o to, by być "du*kiem dla wszystkich na planie", a o to, by żyć zgodnie z prawdą w tych wyobrażonych okolicznościach, jednocześnie pozostając miłym dla ekipy, normalnym człowiekiem. Potrafić porzucić kreację, kiedy trzeba oraz trwać w niej, gdy tego właśnie chcesz.
Andrew Garfield dodał też, że prawdziwa Metoda jest znacznie bardziej "wewnętrzna", niż powszechnie się ją postrzega. Związane z nią niebezpieczeństwa czy pretensjonalność to efekt pracy aktorów działających jedynie pod pozorem stosowania tego systemu aktorstwa, którego w gruncie rzeczy nie rozumieją. Nawiasem mówiąc, obawiam się, że właśnie takich osób jest najwięcej.
Co to jest Metoda? Wyjaśniamy
Tak zwaną Metodę opracował Lee Strasberg - to autorski program kształcenia aktorów, rozwinięcie Systemu Stanisławskiego, czyli techniki angażujące w grę cały organizm, by uzyskać sto procent psychofizycznego realizmu. Wiąże się to często z głębokim zaangażowaniem, a zatem niewychodzeniem z roli. Kiedyś method acting podziwiane, dziś kojarzy się raczej z nadużywaniem swojej władzy i zupełnie niepotrzebnym, niezdrowym przekraczaniem granic przez gwiazdy. I nic dziwnego - wiele wspaniałych aktorek i aktorów na przestrzeni dekad zdążyło udowodnić, że wybitne kreacje najczęściej powstają bez (w gruncie rzeczy absurdalnego) oddania tego kalibru.
Dziś poruszający się na planie "Morbiusa" o kulach Jared Leto nie wzbudza szacunku a raczej kpiny. Metoda nie wzniosła roli na wyżyny i nie sprawiła, że film Sony stał się lepszy. Jak powiedział kiedyś Jerzy Stuhr, "aktorstwo to nic innego jak umiejętność zapamiętywania w sobie pewnych stanów nerwowych i odtwarzania ich na zawołanie". Prawdziwy aktor nie musi rezygnować z siebie. Wystarczy mu kilka chwil, by wcielić się w zupełnie innego człowieka, a następnie porzucić go, gdy usłyszy okrzyk "cięcie!".
Gwoli podsumowania przypomnę popularną anegdotkę. Dustin Hoffman kręcąc "Maratończyka" nieustannie biegał. Zdumiony Laurence Olivier spytał go w pewnym momencie, dlaczego to robi - tamten odparł, że przecież gra maratończyka, więc chce być wiarygodny. Olivier skwitował: "A nie możesz tego po prostu zagrać?"