Netflix ma najbardziej niepoprawną politycznie komedię, jaką widziałem od lat
Takich czarnych komedii się nie kręci. Po prostu. A jeśli nawet, to z całą pewnością nie są one sygnowane logiem dużego studia czy popularnej platformy streamingowej - mówimy bowiem o tym rodzaju humoru, z którym większość rozpoznawalnych firm wolałaby się nie kojarzyć. Dlatego też premiera „Bad Thoughts” pod szyldem Netfliksa to przypadek współcześnie bezprecedensowy.

Jak odróżnić kiepską komedię od tej dobrej? To chyba coś, co czuje się podskórnie. Nie chodzi o to, czy dana produkcja jest w stanie cię rozśmieszyć - rozbawienie jest przecież jednym z najgłębiej subiektywnych wrażeń, podobnie zresztą jak poczucie znudzenia. Gdy ktoś po seansie filmu lub serialu rzuca argumentem: „nuda”, nie możesz z nim dyskutować. Nawet jeśli doświadczałeś najbardziej angażującego pokazu dekady, cały ten wewnętrzny konglomerat preferencji, wrażliwości, sympatii i antypatii może sprawić, że w tym samym czasie ktoś inny konał ze znużenia.
Z humorem sprawy mają się dość podobnie. To, że coś cię nie rozbawiło, nie oznacza, że jest to komedia obiektywnie nieśmieszna i nieudana - i na odwrót. Nie licząc oczywiście skrajnych przypadków, gdy kompletnie nieutalentowani twórcy szorują swoim suchym skryptem po dnie osadzonym tak głęboko, że nie ma szans, by trafili do kogokolwiek - jak podczas nieudanych występów niespełnionych standuperów. Ocenianie jakości humoru jest zatem mocno dyskusyjne. „Mnie bawi” to dla każdej i każdego z nas kryterium ostateczne, jeśli jednak chcemy przesunąć ocenę w jak najbardziej obiektywnym kierunku by, na przykład, móc coś komuś polecić lub odradzić, powinniśmy brać pod uwagę wiele czynników: oryginalność, złożoność, timing, brawura, świeżość, pomysłowość, spójność stylu, funkcja w narracji, wykonanie (zwłaszcza!) czy, dajmy na to, skuteczność żartu wobec kontekstu. Czy humor pasuje do postaci, świata przedstawionego, rytmu sceny, czy nie wybija widza z narracji? Jeśli bohater znany z cynizmu rzuca trafnym, ciętym komentarzem - to działa. Jeśli jednak w środku dramatu nagle pojawia się kloaczny żart bez uzasadnienia - to może być słabo zakotwiczony humorystycznie. Dowcip może być ironiczny, absurdalny, slapstickowy - ale zawsze warto sprawdszić, czy nie jest wtórny albo zbyt dosłowny.
Bad Thoughts - opinia o serialu Netfliksa
W przypadku „Bad Thoughts” Netfliksa sprawa jest raczej prosta. Stworzony przez komika Toma Segurę serial jest wulgarny, kloaczny, prostacki, niepoprawny, obrzydliwy, żenujący i absurdalny. W większości przypadków wręcz skrajnie. Tak bardzo, że gdy podczas seansu zdarzyło mi się parsknąć śmiechem (nie raz - i nic na to nie poradzę, przepraszam, oto moja spowiedź), robiło mi się wstyd przed samym sobą. Z drugiej strony: bywały chwile, w których wpatrywałem się w ekran jak zahipnotyzowany. Bo takich popapranych czarnych komedii współcześnie raczej się nie robi. A jeśli nawet, to nie są one promowane przez największy serwis streamingowy na świecie, który słynie raczej z nacisków na poprawność i delikatność. Interesujące doświadczenie.
Tak czy inaczej - choć jest tu sporo bardzo bezpośredniej, niewyrafinowanej, ale skutecznej satyry, całość opiera się przede wszystkim na żartach fekalnych, seksualnych, rasistowskich czy związanych z różnymi formami przemocy. Segura jako stand-uper uwielbia prowokować, często w sposób, powiedzmy sobie szczerze, mało subtelny - rzuci jakimś bezpodstawnie obelżywym tekstem, opowie dziesięciominutową anegdotkę o penisie, te klimaty. I właśnie taki jest jego skeczowy serial zrealizowany dla Netfliksa: krótki, intensywny i popychający szokujący humor do ekstremum. Zazwyczaj w tę niewłaściwą, bo najzwyczajniej w świecie głupszą stronę.
Sześcioodcinkowy serial (każdy epizod składa się z trzech krótkich historii z przerywnikami) opiera się na założeniu, że Segura bez najmniejszych oporów ożywia wszystkie „niegrzeczne” i transgresyjne myśli, jakie tylko przychodzą mu do głowy - na temat życia, wszechświata, jego własnych bolączek. Efektownie zrealizowane (serio!), często męczące i żenujące, m.in. parodiują kino artystyczne, zwiastuny filmowe, kino gatunkowe albo przedmioty współczesnych dyskursów publicznych. Owszem, biorąc pod uwagę współczesne standardy, „Bad Thoughts” to produkcja z cała pewnością wyjątkowa. Tak bardzo niecodzienna, że swoim oderwaniem kilkakrotnie sprowokowała mnie do nieoczekiwanego, zawstydzonego rechotu - być może był to skutek połączenia efektu zaskoczenia ze zmęczeniem wygładzonymi, grzecznymi komediami (i niezbyt wyszukanym poczuciem humoru)? Powtórzę: nie jestem z tego dumny i z całą pewnością nikomu tej produkcji nie polecam. Jestem jednak przekonany, że wielu miłośników kloacznych dowcipów da jej okejkę.
Jak to zwykle bywa, niektóre skecze wypadają znacznie lepiej niż inne - co ciekawe, te trafniejsze pojawiają się głównie w ostatnich odcinkach. Mam na myśli te, które skupiają się na lękach Segury jako stand-upera, który odniósł sukces i musi teraz mierzyć się z konsekwencjami swoich kontrowersyjnych żartów. Szkoda, że tak często komik postanawia poświęcić zbyt wiele czasu tym najbardziej wulgarnym czy obleśnym elementom, usilnie starając się wprawić odbiorcę w osłupienie - efekt jest jednak odwrotny, bo całość traci wówczas siłę rażenia. Wiele z tych żartów niczemu nie służy, nic za nimi nie stoi, nie stanowią pretekstu, by zastanowić się nad czymś innym, nie mówiąc już o metaforze. Tak działałoby to u najlepszych komediantów. Segura nie jest - moim zdaniem - jednym z nich. Dlatego też najlepsze momenty działają raczej pomimo seksualno-fekalnych elementów, a nie dzięki nim.
Nie mogę jednak odmówić „Bad Thoughts” kilku trafnych konceptów; podobało mi się też to poczucie obcowania z czymś nieokiełznanym, nieprzewidywalnym i umykającym dzisiejszym ograniczeniom. Czego by o tym serialu nie mówić, w 2025 r. seans okazuje się doświadczeniem jedynym w swoim rodzaju. Preferuję raczej inne formy przesuwania granic komedii - a jednocześnie chciałbym, by jak największa liczba twórców podejmowała taką próbę, niezależnie od metod. Bo to właśnie dzięki takim próbom gatunek pozostaje żywy i pojemny.
Czytaj więcej:
- Najoryginalniejszy serial Netfliksa powrócił. Jest nieco uboższy, ale wciąż olśniewa
- Współczesny klasyk filmowego romansu. Mija 10 lat od premiery wybornego reprezentanta gatunku
- Będzie nowy Rambo. Co ze Stallone'em?
- Apple TV+ ma nowy serial science fiction. Jest wyjątkowy
- Tłumacz migowy podczas występu Steczkowskiej skradł show. Jest hitem internetu