To już koniec. Właśnie dzisiaj do serwisu Netflix trafiła 2. część nowego sezonu „Wednesday”. Produkcja kończy bieg niezbyt dobrym zdrowi. Zdążyliśmy to sprawdzić na chwilę przed premierą.

Sam fakt, że podzielono 2. sezon na części powinien budzić wątpliwości. Czy powodem jest tylko to, aby utrzymać widzów w serwisie miesiąc dłużej? A może chodzi o to, że w ten sposób dłużej będzie trwała dyskusja o serialu? Może tak było. Ważne jest jednak coś innego. Nie ma fabularnego uzasadnienia dla tego podziału, a kończący poprzednią część cliffhanger wygląda z tej perspektywy jak tani i pozbawiony znaczenia chwyt marketingowy.
I taka właśnie jest ta 2. część nowego sezonu.
Wednesday – recenzja
Początek był bardzo dobry. Rozszerzono świat, a scenarzyści zdali sobie sprawę, że na samej tytułowej bohaterce nie zajadą daleko. Wednesday jest postacią opartą o zestaw cech, które mają prawo się znudzić – nie można przecież w nieskończoność grać na jej mroku i zestawiać go ze światem pełnych życia i kolorów nastolatków. Włączenie do fabuły rodziny wyszło serialowi na dobre, nawet jeśli ich obecność w Nevermore wydawała się naciągana fabularnie.
Niestety w 2. części fabuła zaczyna się sypać. Kolejne zwroty akcji robią się przewidywalne. Bohaterowie, choć zostają ustawieni w nowych konfiguracjach, przestają błyszczeć tak jasno, bo szybko okazuje się, że nie mają wiele więcej do pokazania. Elegancki początek i zawiązanie akcji w 2. części ustępuje odhaczaniu kolejnych punktów, które doprowadza fabułę do finału.
Nie chcę zbyt wiele zdradzać, ale opowieść o dyrektorze, w którego wciela się Steve Buscemi
okazuje się być bardzo ciekawa, ale tak poprowadzona, że zanim zdąży się rozkręcić zostaje brutalnie obcięta. Podobnie rzecz ma się z relacjami rodzinnymi wśród samych Addamsów. Nie chodzi nawet o to, że relacja Morticii z jej matką nie ma satysfakcjonującego finału, ale że w pewnym momencie znika całe napięcie z nim związane.
Finałowe odcinki niestety sprowadzają „Wednesday” do poziomu serialu dla nastolatków.
I nie byłby to do końca zarzut, gdyby serial choć z tej roli produkcja wywiązywała się dobrze. Zamiast otrzymać pełnokrwiste konfrontacje, drogi, jakie muszą przejść bohaterowie, aby wyzwolić się lub zaakceptować więzy rodzinne, dostajemy szybki, robiony po łebkach finał.
Dla widzów, którzy tak jak ja, doceniali, że „Wednesday” zagląda głębiej do relacji w rodzinie Addamsów, będą rozczarowani, bo z tej wiwisekcji niewiele wynika.
Oczywiście produkcja dalej trzyma swój standardowy poziom jeśli chodzi o grę aktorską, efekty specjalne czy szeroko pojęty mroczny nastrój. Nie ma tu w zasadzie żadnego „ale”, bo twórcom udało się stworzyć względnie przekonujący świat i balansować na granicy makabry, jednocześnie nie czyniąc go niesmacznym. Ponadto w nowym sezonie dostajemy również kolejny już brawurowy taniec, który, jak sądzę, może stać się viralem, nawet mimo tego, iż jest bardzo skomplikowany.
Czego nauczyła nas „Wednesday”?
Finałowe odcinki „Wednesday” uczą przede wszystkim tego, że serial wybrzmiewa odpowiednio, gdy się kończy. Trudno bowiem opowiadać o drodze, gdy ta dopiero się zaczyna. Jednocześnie nie da się nie odnieść wrażenia, że ten niezbyt udany finał pokazuje, że bardzo przedmiotowo potraktowano markę, z której nasi bohaterowie się wywodzą. Nie można serialowi odmówić zrozumienia esencji „Rodziny Addamsów”, ale czasem można odnieść wrażenie, że jest to zrozumienie powierzchowne. Liczę, że w 3. sezonie będzie lepiej.
Więcej o nowościach Netfliksa poczytasz na Spider's Web:
- Co ja właśnie obejrzałam? Nowy film Netfliksa zmiótł mnie z planszy
- Użytkownicy Netfliksa na raz wciągają nowy serial kryminalny 10/10
- Wielki hit Netfliksa wrócił z 2. sezonem. Co dziwne, zaskoczył mnie pozytywnie
- Netflix ujawnił datę 3. sezonu serialu Potwory. Historia Eda Geina
- Nowy serial z uniwersum wiedźmina to katastrofa. "Dosłownie wszystko poszło nie tak"
- Netflix ma nową strategię. Nowy serial nie został pokazany w całości