Czy targi książki mają jeszcze sens? Jest jedna rzecz, która budzi we mnie wątpliwości
Na ostatni weekend października już od kilku dobrych lat wyczekuję z ekscytacją - właśnie w tym czasie co roku odbywają się Targi Książki w Krakowie. To świetna okazja, żeby spotkać swoich ulubionych twórców, wysłuchać inspirujących spotkań, no i przede wszystkim zaopatrzyć się w książki, aby jakoś przetrwać jesienne wieczory. W tym roku, jeszcze mocniej niż w poprzednich latach, uderzyła mnie jednak myśl, czy tego rodzaju wydarzenia w tych czasach faktycznie mają sens.
Kiedyś od książek nie można było mnie oderwać. Pamiętam czasy, kiedy największą atrakcją było dla mnie przychodzenie po szkole do pobliskiej biblioteki, gdzie jeszcze wtedy każda pozycja miała swoją fizyczną kartę, na której zapisywało się datę wypożyczenia. Przeglądałam wtedy najczęściej komiksy z serii "Asterix i Obelix", powieści dla nastolatek i moje ukochane horrory R. L. Stine'a. W podstawówce przez moje ręce przewijały się tak ogromne ilości książek, że moja mama w pewnym momencie zdecydowała się nawet dać mi chwilowy szlaban na chodzenie do biblioteki, żebym trochę nadgoniła z nauką.
W gimnazjum i liceum pasja do czytania trochę we mnie zanikła i do książek wróciłam w zasadzie na studiach. Od tej pory, mimo że nie jestem zapaloną książkarą, której udaje się wykonać wyzwanie Lubimy Czytać, polegające na przeczytaniu 52 książek w roku (choć konsekwentnie próbuję), lubię buszować w dobrze znanych mi gatunkach, czytać nowe pozycje ulubionych autorów i autorek, ale również odkrywać zupełnie nowych twórców i ich dzieła. A najlepszą ku temu okazją są dla mnie właśnie targi książki, dlatego i w tym roku nie mogła mnie ominąć ta krakowska edycja.
Czy targi książki w tych czasach mają jeszcze sens?
Takie pytanie zadałam sobie po tym, kiedy w sobotę wróciłam do domu z trzema nowymi pozycjami. I doszłam do wniosku, że trochę mają, a trochę nie mają. Uważam, że targi książki, w jakimkolwiek mieście, są o tyle praktyczne, że w jednym miejscu można złapać kilku swoich ulubionych pisarzy, których w normalnych okolicznościach można by było posłuchać na spotkaniu autorskim. A te przecież nie zawsze są organizowane tak blisko naszego miejsca zamieszkania i z reguły nie opłaca się jechać tam i z powrotem, by spędzić na takim wydarzeniu godzinę lub dwie.
Targi książki, które zwykle trwają kilka dni, łatwiej jest odwiedzić, ponieważ taki weekendowy wyjazd można sobie już zawczasu zaplanować, o ile akurat nie jest się mieszkańcem danego miasta, i spędzić na takiej atrakcji całą sobotę i niedzielę. Jest to o tyle wygodne, że można sobie rozłożyć czas na uczęszczanie w spotkaniach autorskich, stanie w kolejkach po autograf do książki oraz przechadzanie się po stoiskach, by w spokoju przejrzeć ofertę, którą proponuje dany wydawca.
Właśnie ten ostatni aspekt, czyli kupowanie książek, wzbudził we mnie najwięcej wątpliwości. Rzadko kiedy decyduję się na książkowe zakupy stacjonarnie - najczęściej zamawiam je do domu lub konkretnej księgarni, a do tego, nie ukrywam, przekonuje mnie cena. Targi książki są jednak miejscem o tyle wyjątkowym, że rzeczywiście można nabyć pozycje tu i teraz w atrakcyjnych cenach - no właśnie, czy aby na pewno?
Oczywiście każde wydawnictwo dysponuje jakąś zniżką - niekiedy jest to 25 proc. taniej, zdarza się, że 30 proc., a czasem nawet można upolować książkę o połowę taniej. Nie dotyczy to jednak tych nowszych tytułów, czemu wcale się nie dziwię, ale niejednokrotnie zorientowałam się, że, nawet mimo tej promocyjnej ceny, daną pozycję mogę po prostu zamówić przez internet i zapłacić jeszcze mniej. W niektórych przypadkach różnice były dość spore.
Mimo to jestem bardzo zadowolona, że targi książki istnieją i mają się naprawdę dobrze - w sobotę ludzi, którzy kupowali masę książek i nadawali napakowane po brzegi przesyłki na swoje adresy, było mnóstwo. Również ja nie wyszłam z pustymi rękami, bo dla mnie w tym wypadku liczy się ten "experience" kupowania nowych tytułów na fajnym wydarzeniu, aniżeli zamówienie ich przez internet. A raz w roku można sobie pozwolić na taki luksus.
O książkach czytaj w Spider's Web:
- Powieść Małeckiego nie jest bez wad, ale wszystkie mu wybaczam. "Skrzep" to wciąż genialny kryminał
- Wściekli czytelnicy wzięli sprawy w swoje ręce. Do UOKiK-u wpływają skargi na Legimi
- Myron Bolitar wrócił i jest w formie. Recenzujemy "Pomyśl dwa razy" Harlana Cobena
- Wydawnictwa i autorzy reagują na aferę Legimi. To może być początek większych zmian na rynku wydawniczym
- Malcolm XD w formie. Podczas lektury jego nowej książki płakałam ze śmiechu