Mam duże zaufanie do wizji Denisa Villeneuve'a. Właśnie dlatego zachowuję spokój i czuję, że najnowsza, reżyserowana przez niego odsłona przygód agenta 007 ma szansę być jedną z najlepszych. Oto kolejne informacje na temat nowego filmu o Jamesie Bondzie.

Kilka miesięcy temu ogłoszono, że reżyserem nowego "Bonda" będzie Denis Villeneuve - jeden z najlepszych współczesnych twórców, słusznie uznawany za absolutnego speca, jeśli chodzi o spektakularne, monumentalne kino - niech za przykład ewentualnym niedowiarkom posłuży dylogia (która zaraz będzie trylogią) "Diuny" czy "Blade Runner 2049". Kanadyjczyk pokazał również, że jest doskonały w budowaniu thrillerowej atmosfery - jego "Labirynt" uważam za jeden z najlepszych, o ile nie najlepszy thriller XXI wieku. Do pracy z Villeneuve'em przy Bondzie dołączył również scenarzysta Steven Knight, znany głównie ze swojej pracy nad ikonicznym serialem "Peaky Blinders". Właśnie poznaliśmy kolejne informacje na temat tworzonego przez tych panów filmu o agencie 007. Dajmy im pracować, bo wiele wskazuje na to, że efekt tego będzie ponadprzeciętny.
Nowe wieści o nowym Bondzie. Agent 007 będzie nieznany
Deadline doniosło, że poszukiwania nowego odtwórcy roli Jamesa Bonda rozpoczną się dopiero w przyszłym roku. Dlaczego tak? To proste: Denis Villeneuve obecnie jest w trakcie zaawansowanych prac nad "Diuną: Częścią trzecią". To ostatni film z serii, który Kanadyjczyk reżyseruje, toteż nic dziwnego, że chce skupić się na skończeniu jednej ogromnej roboty, zanim weźmie się za kolejną.
Na przestrzeni miesięcy pojawiało się wiele nazwisk, które mogłyby wystąpić w głównej, tak pożądanej przez wielu aktorów roli - wśród kandydatów byli Tom Holland, Harris Dickinson, Jacob Elordi, James Norton i wielu, wielu innych. Według informacji portalu, każde z tych nazwisk jest przestrzelone: Villeneuve i spółka poszukują do roli Bonda nowej twarzy pochodzącej z Wielkiej Brytanii. Ma to być rzecz jasna mężczyzna, aktor pomiędzy 20. a 30. rokiem życia, który nie jest z przysłowiowych pierwszych stron gazet.
To ciekawy ruch i myślę, że naprawdę wartościowy - jeśli planowane jest odświeżenie, to warto zrobić je naprawdę, z przytupem i realnymi decyzjami castingowymi. Moim osobistym faworytem był wspomniany już Dickinson - młody, diabelnie zdolny Brytyjczyk, a blisko tego miana także znajdował się Josh O'Connor ("Challengers", "The Crown"), mający w sobie silną aurę tajemniczości i szelmowską aparycję godną tej kreacji. Skoro jednak nowy Bond nie będzie miał znanego nazwiska - godzę się na to i wierzę w mądrość twórców.
Co ciekawe, są znaki, które wskazują, że nawet na poziomie fabularnym możemy dostać nieco inną historię niż to, co wszyscy znamy. Zamiast standardowego "Bond ratuje świat przed diabolicznym złoczyńcą", piszący scenariusz Steven Knight ma skupiać swoją uwagę na wątku przeszłości słynnego agenta w Royal Navy i kariery w MI6. Wygląda zatem na to, że otrzymamy rzeczywiście coś na kształt origin story Bonda, najprawdopodobniej osadzone w okolicach lat 50. i 60. Przyznam, że i tutaj mnie Villeneuve i Knight mają - skoro rzeczywiście planują obsadzić w roli Bonda młodego aktora, to fabularnie nieuniknione zdaje się nakreślenie przeszłości 007. Biorąc pod uwagę jakość ich dotychczasowego dorobku, jestem naprawdę pełen optymizmu - o ile oczywiście Amazon im jakoś nie nabruździ.
Premiera nowego filmu o Jamesie Bondzie jest zaplanowana na 2028 rok.
Więcej o Bondzie przeczytacie na Spider's Web:
- Kto zostanie nową dziewczyną Bonda? Mamy faworytkę
- James Bond ma nowego reżysera. To twórca uwielbianego science fiction
- Amazon obiecuje: Bond będzie nudnym, brytyjskim chłopem, jak do tej pory
- Nowy James Bond ma być jak wymarzony kandydat prezesa. I też na dekadę
- Od "Doktora No" po "Nie czas umierać" - wszystkie filmy z Jamesem Bondem na jednej platformie