5. sezon „Stranger Things” pobił rekord całego serialu - nie jest to jednak wynik, którym można by się chwalić.

Długo wyczekiwane zakończenie największego hitu Netflixa postawiło na trzyczęściową premierę w „blokach”: pierwsze cztery odcinki trafiły do widzów 26 listopada 2025 r., trzy kolejne 25 grudnia, a finałowy - pełnometrażowy, ponad dwugodzinny epizod - ma zadebiutować w nocy z 31 grudnia na 1 stycznia.
Reakcje publiczności na finałowy sezon są, delikatnie pisząc, mieszane - najnowsze odcinki spolaryzowały widownię. Większość wydaje się jednak zgodna co do jednego.
Stranger Things, sezon 5. z niechlubnym rekordem
Odcinek „Chapter Seven: The Bridge”, czyli siódmy rozdział 5. serii, jest najniżej ocenianym odcinkiem w historii serialu na IMDb - mowa o średniej 5,7/10 będącej wynikiem ponad 50 tys. ocen. Wcześniej najniżej oceniana była kontrowersyjna część 2. sezonu, „Chapter Seven: The Lost Sister”, z notą 6,0 opartą na 46 tys. ocen użytkowników. Te dwa epizody wyraźnie odstają od kolejnego „najgorszego” odcinka cyklu: „Chapter One: Suzie, Do You Copy” z 3. sezonu (7,8 i 33 tys. ocen).
Nie lepiej jest na rodzimym Filmwebie: wspomniany przedostatni odcinek najnowszej odsłony ma ta, średnią ocen na poziomie 5,3/10. Dla porównania, średnie poprzednich rozdziałów „piątki” obejmują tam rozpiętość od 7,5 do 8,9.
Nie da się zatem ukryć: lwia część odbiorców ma z „Mostem” problem. Faktem jest, że sezon jest krytykowany za kierunek, w którym podążyli twórcy - powtarzalność, nadmiar materiału i okropnej dialogowej ekspozycji czy odcinki, w których wydarzyło się niewiele. Sam podpisuję się pod tymi zarzutami. Jednak w przypadku 7. odcinka ewidentnie chodzi o coś więcej - warto zauważyć, że zaledwie kilka godzin po jego premierze zasypano go bezwzględnymi notami 1/10, a i liczba oceniających jest większa niż w przypadku większości epizodów całego serialu, co sugeruje klasyczny review bombing: celowe, maksymalne zaniżanie oceny ze względu na konkretny element, który wywołał frustrację części odbiorców.
O co dokładnie chodzi? Najpewniej o scenę, w której Will Byers (Noah Schnapp) dokonuje coming outu przed przyjaciółmi. Sekwencja faktycznie jest szeroko dyskutowana: dla części sama obecność queerowej postaci (choć sygnalizowana od dawna) klasyfikuje serial jako „woke” (filmy i seriale z postaciami LGBTQ+ - szczególnie w gatunkach takich jak fantastyka czy horror - często stają się obiektem masowego, skoordynowanego zaniżania ocen). Dla innych, również tych, którzy z samym wyznaniem bohatera nie mają problemu, jest ono po prostu fatalnie napisane i zrealizowane. Z drugiej strony nie brakuje głosów, które chwalą ten moment jako bardzo autentyczny, życiowy i poruszający.
Z pewnością nie mają racji ci, którzy twierdzą, że był on fabularnie „niepotrzebny” i na siłę - przeciwnie, chłopak musiał wyrzucić to z siebie właśnie w tym momencie, by odzyskać pełną kontrolę nad sobą i mieć pełnię sił do walki z Vecną. Przypomnę, że już wcześniej antagonista obciążał jego psychikę i bombardował ją obrazami negatywnego odbioru tożsamości Willa przez bliskich.
Finałowy odcinek serialu zobaczymy już 1 stycznia na Netfliksie.
Czytaj więcej:
- Filmy Netfliksa na 2026 rok. Kapitalne nowości platformy
- Nowości Prime Video na 2026 rok. Potężne premiery filmów i seriali
- Najbardziej wyczekiwane seriale 2026 r. Przebieram nogami
- Steve i Dustin to serce Stranger Things. Mają najlepszą scenę 5. sezonu
- Jedno z najlepszych sci-fi XXI wieku z datą polskiej premiery. 25 lat na nią czekałem







































