Nowy thriller Netfliksa to szmira, od od której nie da się oderwać. "Fałszywy profil" - recenzja
Nowy kolumbijski serial Netfliksa - "Fałszywy profil" - to połączenie dramatu i thrillera utrzymane w konwencji telenoweli. Jest to tytuł bardzo estetyczny, absurdalny, infantylny i... dziwnie wciągający.
OCENA
Nie jest tajemnicą, że subskrybenci Netfliksa najzwyczajniej w świecie lubią odpalić sobie thriller, romans czy dramat, które pod wieloma względami przywodzą na myśl klasyczne, charakterystyczne dla Ameryki Środkowej i Południowej telenowele. Ogrom tego typu tytułów - zwłaszcza hiszpańskojęzycznych - trafia na szczyty list TOP 10 Netfliksa i utrzymuje się tam tygodniami. Przykładem takiej produkcji jest kolumbijski, dziesięcioodcinkowy serial "Fałszywy profil", który drugiego dnia wyświetlania stał się przebojem numer jeden w 25 krajach.
Bohaterką serii jest Camila (Carolina Miranda), która za pośrednictwem randkowej aplikacji trafia na przystojnego Fernando. Szybko wdaje się z nim w płomienny romans i traci dla niego głowę, jednak wkrótce okaże się, że mężczyzna nie jest tym, za kogo się podawał. Oszukana i wykorzystana kobieta próbuje zbadać temat i odkryć prawdę, a ostatecznie się odegrać na człowieku, który wydawał się spełnieniem jej marzeń. Każdy kolejny ruch i decyzja pociągną za sobą konsekwencje, które znacząco wpłyną na życie Camili.
Czytaj także:
- Finałowy sezon "Jeszcze nigdy..." jest kapitalny. Bije większość seriali o nastolatkach na głowę
- Ten rom-kom to prawdziwy hit, ale nie dajcie się zwieść. Rozbolą was od niego mózgi
- Czujecie pustkę po "Skradzionym sercu"? Te telenowele obejrzycie na Netfliksie
- Wiem już, kto zabił Sarę w serialu Netfliksa. Wyjaśnienie tej zagadki jest tak głupie, że mnie zmiażdżyło
Fałszywy profil: recenzja serialu Netfliksa
Zaczęło się jak prosta opowieść o miłości i zdradzie, ale szybko przerodziło się w po brzegi wypchany zwrotami akcji dreszczowiec. To jeden z tych seriali, które nie przepuszczą okazji, by ukręcić twist z każdego wątku - twórcy ewidentnie wyszli z założenia, że „więcej znaczy lepiej”, w związku z czym „zaskoczeń” można oczekiwać dosłownie w dowolnym momencie. Początkowo opowieści udaje się nawet trzymać widza w napięciu, ale wszyscy doskonale wiemy, jak działa nadmiar wolt fabularnych. Przywykamy do nich i przestają robić na nas wrażenie - tym bardziej, jeśli wydają się tak przypadkowe, że właściwie absurdalne; niewynikające z podrzuconych wcześniej puzzli, a zatem bezsensowne. Dobry zwrot powinien mieć mocne podłoże i kilka dobrze ukrytych tropów. Tu tego nie uświadczymy.
A jednak po kilku odcinkach podążania za tym barwnym i, nie da się ukryć, atrakcyjnym dla oka festiwale niesamowitości, zaczynamy zastanawiać się, do czego to wszystko doprowadzi. Nie mówię tu o pełnym zaangażowaniu, ale zwykłej ciekawości, którą twórcom udaje się - mimo wszystko - obudzić w odbiorcy.
O niekonsekwencjach czy dziurach logicznych nie wspominam (w tym serialu nikt niczego nie widzi, a ukryć przed światem i bliskimi można dosłownie wszystko), bo stanowią one nieodłączny element podobnych produkcji. Miałem jednak nadzieję na nieco bardziej barwne postacie, tymczasem nikt z bohaterów nie wydaje się prawdziwie interesujący. Nie rozwijają się, stoją w miejscu (czasem tylko znienacka zmieniają swoje postawy i osobowości o sto osiemdziesiąt stopni - powaga), motywy ich działań są często niejasne, nie wspominając o szerszym backstory, którego urywki otrzymujemy w retrospekcjach - co i tak nie pozwala zbudować pełnego obrazu i związać się emocjonalnie z kimkolwiek.
Poza tym to produkt obliczony na czystą, niewymagającą odrobiny pomyślunku rozrywkę, którego jedną z większych wad jest - cóż - nadmiar scen erotycznych. Poważnie: natrętnie dominują główny wątek, jeszcze bardziej go spłycając. Rzecz jasna, „Fałszywy profil” nie jest tworem wielowarstwowym, nie posiada żadnej głębi czy nie sili się na przemycenie refleksji i społecznych komentarzy, ale przytłaczający nawał sekwencji intymnych odziera go z resztek pozorów. Wyjątkowo męczące.