REKLAMA

Najpiękniejszy film zeszłego roku nareszcie w streamingu. Jestem zachwycony

Do serwisu streamingowego Canal+ wpadł w tym tygodniu jeden z najpiękniejszych kinowych hitów zeszłego roku. Po raz pierwszy w ramach abonamentu - czyli bez dodatkowych opłat - Polacy mogą zapoznać się z najnowszym dziełem Viggo Mortensena, którego umiejętności reżyserskie dogoniły już te aktorskie.

martwych nie boli canal plus online co obejrzeć w weekend vod
REKLAMA

„Martwych nie boli” („The Dead Don’t Hurt”) to drugi napisany, wyreżyserowany i wyprodukowany przez Viggo Mortensena obraz, do którego przy okazji skomponował ścieżkę dźwiękową i w którym postanowił również zagrać. Ten uwielbiany człowiek renesansu wykazał się właściwie na każdej kreatywnej płaszczyźnie - bo film, o którym mowa, to prawdziwa perełka.

Artysta zaprezentował światu swoisty antywestern, lub też, jak kto woli, western rozliczający się ze swoimi korzeniami. „Martwych nie boli” to czuła i jednocześnie brutalną opowieść o przetrwaniu, miłości i wewnętrznej sile, rozgrywającą się w XIX-wiecznej Ameryce u progu wojny secesyjnej. Nasz gwiazdor wciela się się w Holgera Olsena, duńskiego imigranta, który zakochuje się w niezależnej, pełnej charakteru Francuzce z Kanady, Vivienne Le Coudy (w tej roli znakomita, niezmiennie naturalna Vicky Krieps). Ich wspólne, sielskie życie w odległej chacie w Nevadzie dobiega końca, gdy Holger wstępuje do armii Unii, a Vivienne - skazana tym samym na samotność w trudnych, niebezpiecznych warunkach - musi od teraz samodzielnie radzić sobie w świecie zdominowanym przez mężczyzn, siłę fizyczną i korupcję.

Bohaterka podejmuje pracę w saloonie w pobliskim miasteczku; tam musi stawić czoła różnorodnym formom przemocy.

REKLAMA

Martwych nie boli - opinia o filmie. Co obejrzeć w Canal+ w ten weekend?

Film Mortensena zmienia typową perspektywę gatunku: tym razem to nie mężczyzna z rewolwerem stoi w centrum opowieści. Reżysera interesuje codzienność Dzikiego Zachodu, samotność, cichy heroizm. Choć akcja rozgrywa się w westernowych realiach, to nie znajdziemy tu patosu ani efektownych pojedynków. Zamiast tego artysta proponuje opowieść o dobroci, przebaczeniu i moralnej odwadze - cnotach rzadko uwypuklanych przez konwencję.

Jest też obraz Mortensena hołdem dla wrażliwości, dla tego specyficznego rodzaju siły, która nie niesie ze sobą przemocy. Tym samym okazuje się obrazem przekornym. Filmowcowi nie wystarczyło jednak przyjęcie wyróżniającej się na tle gatunkowych standardów perspektywy; cały jego scenariusz ucieka od schematów lub wykorzystuje je, by pokazać coś zaskakującego, odświeżającego. Na przykład intrygującą refleksję na temat wartości uczciwego, prostego życia.

Zastosowano tu nielinearną strukturę narracyjną; retrospekcje przeplatają się z teraźniejszością, co pomaga spojrzeć głębiej w tych wiarygodnych, przekonujących bohaterów. W ten sposób dopełnia się obraz motywacji ich działań. Film „Martwych nie boli” w ogóle w sporej części pochyla się nad kwestią konsekwencji - w tym wypadku decyzji podejmowanych w trudnych historycznie warunkach. Nie szuka jednak trywialnych odpowiedzi, przewidywalnych rozwiązań. Ba, banałów tu w ogóle nie uświadczymy - Mortensen skutecznie omija typowe dla gatunku rozwiązania, stawiając na dłuższe, zniuansowane interakcje między postaciami, które - w przeciwieństwie do wielu obrazów z akcją osadzoną w epoce - nie kierują się sposobem myślenia ludzi z wieków XX czy XXI. Nie muszę chyba mówić, jak bardzo uautentycznia to obraz (a przy okazji podkreśla uniwersalność emocji, które kierują bohaterami).

Z formalnego punktu widzenia „The Dead Don’t Hurt” jest dziełem przemyślanym i dopieszczonym w każdym detalu. Kamera Marcela Zyskinda z malarską wrażliwością rejestruje surowe pejzaże Nevady - świat, który jest zarówno piękny, jak i bezlitosny. Estetyka filmu przywodzi na myśl klasyków gatunku, ale reżyser świadomie rezygnuje z widowiskowości na rzecz spokoju i prostoty kadrów, pod tym akurat względem czerpiąc z korzeni, przywracając westernowi utraconą elegancję i duchową głębię.

Największą siłą filmu jest jednak Vicky Krieps. Jej Vivienne jest postacią kompletną, prawdziwą, silną w sposób odstający od współczesnych męczących klisz. Aktorka wnosi do tej kreacji miks delikatności i niezłomności - przypomina, że prawdziwy heroizm może mieć twarz nierzucającej się w oczy kobiety. Mortensen zaś potwierdza, że jego talent nie kończy się na aktorstwie. Jako reżyser i autor scenariusza wykazał się dojrzałością, empatią i świadomością formy, tworząc film nie tylko emocjonalnie bogaty i poruszający, lecz także niezwykle piękny w swojej skromności i sposobie realizowania podjętej tematyki. Warto.

Dead Don't Hurt: obsada filmu

  • Viggo Mortensen jako Holger Olsen
  • Vicky Krieps jako Vivienne Le Coudy
  • Solly McLeod jako Weston Jeffries
  • Garret Dillahunt jako Alfred Jeffries
  • Danny Huston jako Mayer
  • W. Earl Brown jako Lusk
  • Shaun Smyth jako narzeczony Vivienne
  • Colin Morgan jako porucznik
REKLAMA

Czytaj więcej:

REKLAMA
Najnowsze
Aktualizacja: 2025-10-18T08:15:00+02:00
Aktualizacja: 2025-10-17T19:03:00+02:00
Aktualizacja: 2025-10-17T12:44:24+02:00
Aktualizacja: 2025-10-17T09:39:40+02:00
Aktualizacja: 2025-10-17T09:29:55+02:00
Aktualizacja: 2025-10-16T20:27:52+02:00
Aktualizacja: 2025-10-16T13:46:20+02:00
Aktualizacja: 2025-10-16T11:23:03+02:00
Aktualizacja: 2025-10-16T08:59:13+02:00
Aktualizacja: 2025-10-15T18:11:00+02:00
Aktualizacja: 2025-10-15T16:11:00+02:00
Aktualizacja: 2025-10-15T14:01:00+02:00
Aktualizacja: 2025-10-15T12:48:04+02:00
Aktualizacja: 2025-10-15T10:07:42+02:00
Aktualizacja: 2025-10-14T18:03:14+02:00
Aktualizacja: 2025-10-14T17:01:00+02:00
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA