„Furia” to najlepszy serial HBO Max od lat. 5 powodów, dla których musisz go obejrzeć
Niespodziewanie niepozorny serial „Furia” okazał się być dla mnie jedną z najlepszych produkcji w odcinkach od HBO Max. Co jest w nim takiego wyjątkowego?

HBO (z którego doświadczenia w różnych wariantach korzysta aktualnie korporacja Warner Bros.) każdego roku dostarcza świetne seriale. Może i kultowa telewizja nie produkuje tak dużo jak jej konkurencja, ale pewne jest, że gdy przybijają swoją pieczątkę na fabułę w odcinkach, to tak, jakby przybijali znak swojej jakości.
Spośród licznych seriali, jak produkują, niby łatwo znaleźć coś dla siebie, ale ja miałem z tym pewien problem. Lubię „The Last of Us”, ale daleki jestem od zachwytów dla fabuły, o której już słyszałem. Podoba mi się „Biały Lotos”, ale kolejny sezon wydaje się kręcić w miejscu, próbując satyrą uderzyć w klasę posiadającą, która jest tak odległa, że ich hipokryzja w ogóle mnie nie ekscytuje, bo nie do końca mam jak ją zweryfikować.
Tymczasem „Furia” trafiła w moje oczekiwania, jak trafia wniosek o zakup jachtu do urzędników. Najpierw dość bezrefleksyjnie wkręciłem się w fabułę, widząc świetną grę aktorską, dobre, współczesne historie i piękne wnętrza. Szybko jednak okazało się, iż „Furia” oferuje znacznie, znacznie więcej.
Furia: 5 powodów, dla których trzeba obejrzeć ten serial
Chaos, który udaje się opanować
Fabuła „Furii” prowadzona jest tak, że nikt nie wie, o co chodzi. Zaczyna się od romansu prezentera telewizyjnego, a prywatnie męża ekscentrycznej artystki. Potem przechodzimy do kobiety, która pracuje w ekskluzywnym butiku, bo kocha modę, a tak naprawdę uwielbia, że cudzy blichtr spada na nią. Potem przyglądamy się innej, trochę starszej pani mającej pod opieką swoją cierpiącą na demencję matkę. I tak dalej. Początkowo wygląda na to, jakby historie tych kobiet były tak odległe, jak tylko się da. Wraz z czasem trwania serialu okazuje się jednak, że ich historie są bliższe niż mogłoby się wydawać. Że ich losy są ze sobą splecione. W „Furii” wszystkie elementy powoli zaczynają do siebie pasować, a obraz, który wyłania się z całości jest naprawdę poruszający.
Furia uderza w ludzką podłość
Jest w tym serialu coś, co sprawia, że chce się krzyczeć, że można wpaść w furię, gdy widzi się niesprawiedliwość. Nie jest to jednak jedynie niesprawiedliwość ludzka, ale systemowa (o czym za chwilę). W „Furii” istotne jest jednak wywlekanie na światło dzienne chciwości, pożądliwości, a czasem zwykłego hejtu i tego, jak działa on na bohaterki. Każda z nich doprowadzona została na granicę swojej wytrzymałości, a nic z tego nie musiałoby się wydarzyć, gdyby choć jedna osoba na ich drodze okazała… serce.
To serial o egoizmie
Wszyscy jesteśmy egoistami. Nawet bohaterki „Furii” takie są. Dla utrzymania swojego statusu, wywalczenia swojego miejsca są gotowe poświęcić innych, albo chociaż nie patrzeć na ich potrzeby. To wystarczy, aby ruszyła cała lawina wydarzeń, która doprowadzi je do tytułowego wybuchu. Serial uderza punktowo, wybierając te momenty z życia bohaterek, które pokazują, jak niewiele w gruncie rzeczy ludzie widzą dookoła, jeśli to ich nie dotyczy. To o tyle istotne, że egoizm jest nieodzowną częścią systemu kapitalistycznego, to właśnie egoizm pozwala na maksymalizację zysków i przyjemności.
Wszystkie nasze problemy spotykają się w tym serialu
Choć bohaterki są bardzo zróżnicowane, to istotnym motorem napędowym serialu jest sytuacja materialna, przede wszystkim mieszkaniowa. Dwie kochające się dziewczyny musza wynajmować norę od człowieka, który ma to szczęście, że po prostu posiada nieruchomości. Dosłownie odcinek wcześniej ten sam landlord znęcał się psychicznie nad kobietą, którą wyrzucał z mieszkania. Dla bohaterek, którym nad głową wisi widmo bezdomności, nie ma żadnych alternatyw. Nie mogą nic zrobić, jak zagrać w grę, którą zgotowało im państwo i społeczeństwo. Jednak aby nie przegrać muszą faulować i oszukiwać. Innej drogi nie ma.

To w końcu dobrze opowiedziana historia
Zaledwie 8 odcinków (dostaliśmy już 6) po 30-kilka minut każdy to formuła tak przystępna, że chyba będę oprotestowywał każdy zbyt długi, przegadany serial. Formalnie „Furia” to majstersztyk, który daje radę zarówno jako opowieść o nierównościach, sytuacji kobiet i ludzkich przywarach, ale to również świetna, dość prosta w gruncie rzeczy opowieść, którą dobrze się ogląda.
Więcej o ofercie HBO Max poczytasz na Spider's Web: