REKLAMA

Hayden Christensen był obiektem kpin fanów. Kiedy pojawia się w „Ahsoce”, trudno się nie wzruszyć

Najnowszy, 5. odcinek „Ahsoki” to nostalgiczna podróż po ukochanych „Gwiezdnych wojnach”. Nie chodzi jednak o tak zwaną „trylogię prequeli”, a o animacje. Co jednak istotne, największe wrażenie robi tu występ Haydena Christensena, czyli filmowego Anakina.

hayden christensen ahsoka opinia star wars
REKLAMA

Kiedy odpaliłem 5. odcinek „Ahsoki” mniej więcej wiedziałem, co mnie czeka. W zasadzie od pierwszego epizodu jasne jest, że Dave Filloni swój serial skroił pod fanów „Gwiezdnych wojen”, ale nie tych filmowych, a właśnie animowanych. Nazywana czasem „aktorskim sezonem Rebeliantów”  produkcja jest dowodem na to, jaką pracę wykonuje Disney, żeby ułożyć świat i mitologię „Star Wars” na swój obraz i podobieństwo. Powód jest jeden, jest zielony i szeleści, ale w samych zmianach nie ma nic złego. Pamiętamy przecież, jak skończyła się próba gonienia bezmyślnie za dziedzictwem Lucasa i przy okazji zadowolenia fanów, którzy w większości nie tęsknią za dawnymi filmami tylko za swoją utraconą bezpowrotnie młodością.

Dlatego w świecie „Gwiezdnych wojen” dochodzi do zmian, koryguje się niektóre elementy, aby bardziej pasowały do nowej wizji marki. Zazwyczaj są to zmiany dość subtelne, raczej poszerzające uniwersum, a nie wywracające je do góry gwiazdami (choć nie zawsze, o czym świetnie pisze Piotr Grabiec). Tak właśnie odbieram to, co „Ahsoka” zrobiła z Anakinem.

REKLAMA

Ahsoka i miły powrót Haydena Christensena jako Anakina

Wybór Haydena Christensena na ucznia Obi-Wana w II epizodzie „Gwiezdnych wojen” spotkał się z dość powszechnym zdziwieniem, a potem krytyką. To pierwsze wywołane było tym, że już w tamtym czasie (czyli w odległym 2002 roku) jasne było, że to postać wielkiej wagi dla całej opowieści. Kandydatów do roli było wielu, a Lucas zdecydował się na młodego, nieznanego szerzej aktora. Jak to się skończyło – wiemy. Emocjonalna rola Anakina była tak mocno krytykowana przez fanów, że Jar Jar Binks mógł odetchnąć z ulgą.

Dlaczego tak się stało? Nie da się ukryć, że przemiana Anakina w Darha Vadera została niezbyt udolnie napisana. A jej gwałtowności nie pomagała nadmierna ekspresja Christensena. Aktor wypadł po prostu nieprzekonująco, bardzo emocjonalnie, trochę zbyt poważnie i płaczliwie.

Dlatego w animacji „Wojny klonów” pokazano go inaczej.

To ciągle ten sam Anakin Skywalker, ale bliżej do tego pewnego siebie chłopaka z samego początku II epizodu. Jest dzielny, ale nierozważny. Trochę za dużo w nim brawury, ale dba o bliskich do tego stopnia, że bez zastanowienia wskakuje za nimi w ogień. Filmowa seria pokazywała go jako bohatera tragicznego, a animacja robi z niego protagonistę opowieści przygodowej. Wzbogacono go jeszcze o relację z młodą uczennicą, relację o tyle istotną, że dodającą przyszłemu lordowi Sithów dodatkowej głębi jako nauczyciela i naprawdę troskliwego opiekuna.

Pojawienie się Anakina w „Ahsoce” to konsekwencja przepisywania młodego Skywalkera w stylu, który Disney podpatrzył w animowanych „Wojnach klonów”. 5. epizod, jak zresztą cały serial, bardzo sprawnie przenosi poboczne wątki do produkcji aktorskich. Robi to tak dobrze, że gdy zobaczyłem Haydena Christensena, którego po raz pierwszy mogliśmy zobaczyć w relacji ze swoją uczennicą, to widok ten bardzo mnie poruszył. Bo to jedna z najlepszych relacji między bohaterami, jakie udało się stworzyć tej marce. To napięcie między uczennicą, która wie, co zrobił jej ukochany przecież mentor, ma gigantyczny ładunek emocjonalny (choć w moim przypadku zagrała również nostalgia).

Na Spider’s Web sporo piszemy na o serialu Ahsoka:

REKLAMA

Istotne jest dla mnie również to, że sam Christensen może wrócić do marki w momencie, gdy tak krytykowana przecież „trylogia prequeli” została zrehabilitowana w oczach fanów. Szkoda, że trochę wcześniej nie rozdzielono jego kreacji od niezbyt fortunnego scenariusza i ewidentnego braku wyczucia reżysera. Jego powrót wydaje się rekompensatą za lata naprawdę toksycznej (i w mojej opinii nieuzasadnionej) krytyki. Dzisiaj, gdy pojawia się na ekranie chyba nikt nie kwestionuje jego talentu i faktu, że udało mu się stworzyć postać nieidealną, ale po kilku poprawkach, będzie to postać ikoniczna.

REKLAMA
Najnowsze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA