REKLAMA

"Kaos" to jakiś obłęd. Na nowym serialu Netfliksa ubawiłem się jak prosię

Na „KAOS” czekałem bardzo, bardzo długo - właściwie od momentu, kiedy po raz pierwszy ogłoszono ten projekt, a było to w... 2018 r. Po tym niedorzecznie długim okresie mozolnego przygotowywania produkcji, Netflix nareszcie zaprezentował ją swoim subskrybentom. I - o bogowie! - jest znakomita. 

kaos serial recenzja opinie obsada netflix jeff goldblum mitologia grecka
REKLAMA

„Kaos” to dość specyficzny miks czarnej komedii, dramatu oraz fantastyki. Akcja produkcji osadzona jest w alternatywnej współczesności - przy założeniu, że bogowie, herosi i inne postacie z mitologii greckiej istnieją naprawdę, a większość ludzi wciąż kultywuje politeistyczną i antropomorficzną religię starożytnych Greków.

Oto wszechmocny, ale niestabilny emocjonalnie i niepewny siebie bóg Zeus zaczyna obawiać się końca swojego panowania, gdy zauważa nową zmarszczkę na czole - widzi w niej ziszczającą się przepowiednię o końcu świata. Dotychczas trudny w obyciu (eufemistycznie pisząc), teraz staje się jeszcze bardziej paranoiczny, nieufny i mściwy. W międzyczasie niedoceniany i znudzony Dionizos wymyka się spod ojcowskiej kontroli i postanawia pomóc gwiazdorowi rocka, Orfeuszowi, który cierpi z powodu tragicznej śmierci ukochanej Riddy, z kolei Hades nie radzi sobie ze sprawowaniem kontroli nad swoimi włościami... i tak dalej.

Tymczasem grupa śmiertelników zaczyna odkrywać łączącą ich więź - przeznaczenie ma dla każdego i każdej z nich rolę do odegrania. Koniec końców los może doprowadzić ich do konfrontacji z boskim spiskiem i samym Bogiem Piorunów.

REKLAMA

Kaos - recenzja serialu Netfliksa

Z góry uprzedzę purystów - ta szalona, nowoczesna interpretacja mitologii nie jest jej przesadnie wierna. Siłą rzeczy. Spora część greckich legend przewija się przez tę wielowątkową fabułę, jednak scenariusz wykorzystuje ich podstawy lub elementy, by dopasować je do nowej, zwariowanej wizji. To jedna wielka zabawa, żonglerka mitycznymi postaciami i motywami, która służy opowiedzeniu innej historii. Twórcom udaje się w kreatywny sposób ogrywać znane nuty i zgrabnie wtapiać je w dzisiejsze brzmienia - dlatego też (a jest to zaledwie wierzchołek lodowej góry) Eurydyka jest zmęczona egzaltowanym, popisującym się publicznie swoją miłością Orfeuszem, Charon to były chłopak Prometeusza, Meduza to podziemna funkcjonariuszka średniego szczebla, a Olimp przypomina kiczowatą willę na wynajem.

„Kaos”, fantastycznie łącząc starożytne zwyczaje i archetypy ze współczesnym światem (kolejne przykłady: skryta osoba transseksualna jest dzieckiem Amazonki, która musi wygnać każdego syna w okresie dojrzewania, a rutynowa ceremonia rządowa obejmuje równie rutynowe złożenie ofiary z człowieka), okazuje prawdziwie mięsistą, neurotyczną komedią. Skutecznie podsyca płomień czarnego humoru, który ogrzewa większość scen; bawi pomysłowością i absorbuje uwagę. Chyba każda z koncepcji twórców sprawiła mi sporo frajdy.

I chociaż wplatanie niechrześcijańskiej mitologii w świecką teraźniejszość nie jest aż tak nowatorskie (patrz: Marvel, Neil Gaiman i wiele, wiele innych), autorka tej serii kroczy swoją własną ścieżką, wykazując się tą niesłychaną, niepokojąco-komiczną wrażliwością, znaną z pewnego serialu z 2017 r. Zgadza się: za scenariusz odpowiada znakomita Charlie Covell, która wcześniej adaptowała scenariusz cudownego „The End of the F***ing World”.

Kaos - Netflix

Nie brakuje tu jednak ponurych tonów - niektóre dramaty badane są z powagą, inne wyzierają zza ironicznej, czasem wręcz absurdalnej fasady. Wydaje mi się jednak, że część komentarzy mogłaby zostać zaserwowana nieco subtelniej, a kilka pomysłów aż prosi się o pogłębienie czy nadanie im większego znaczenia - niestety, twórczyni nierzadko co najwyżej prześlizguje się po danym problemie. Zdarza się też, że wydźwięk jest podkopany przez... patos. Jasne, oparta na mitach produkcja nie może od niego stronić, ale nieco większa powściągliwość wyszłaby jej na dobre.

Warto też zwrócić uwagę na sposób, w jaki Covell buduje ideę nowoczesnego społeczeństwa, w którym greccy bogowie wydają się stanowić jedyną religię. Worldbuilding prowadzony jest bardzo dynamicznie; akcja rozgrywa się w Grecji (głównie na Krecie), ale całość kręcono w Hiszpanii, z kolei akcenty bohaterów to prawdziwa wieża Babel. Twórcy próbują naszkicować wizję świata pełnego kulturowych i duchowych zawirowań, które skutkują powszechna różnorodnością - czy to w ubiorze, czy w architekturze. Koniec końców obserwujemy świat z jednej strony podobny do naszego, z drugiej - diametralnie inny. Świetna sprawa.

Więcej o nowościach w streamingu przeczytasz tutaj:

Olbrzymim walorem „Kaos” jest też obsada. Właściwie każda wypowiedziana przez Jeffa Goldbluma linijka to złoto - nie ze względu na jej treść, a sposób artykułowania. Całe szczęście, że aktor operuje na tak zgrabnie napisanej inkarnacji greckiego boga - twórcy postarali się ubrać cechy „oryginalnego” Zeusa w tę uwspółcześnioną wersję, dlatego też nasz bohater jest zadufany w sobie, przewrażliwiony na swoim punkcie, mściwy, gniewny... i jest okropnym ojcem. Goldblum robi z tej scenariuszowej bazy wspaniałe show. Sam nie wiem, czy Hugh Grant, który pierwotnie miał sportretować tę postać, uczyniłby z niej coś równie elektryzującego - zabawnego, budzącego politowanie i niebezpiecznego zarazem.

„Kaos” to kupa frajdy i kilka przyjemnie spędzonych godzin. Jestem jednak zdania, że całość mogłaby być nieco krótsza - w pewnym momencie, gdy mity sklejają się we w pełni oryginalną narrację, treść staje się nieco ckliwa i trąci banałem (problem wspomnianego patosu). Nic to! Nawet biorąc pod uwagę wszystkie te niedoskonałości, całość stanowi zbyt rozrywkę zbyt zabawną i odświeżającą, by ją sobie odpuścić. Chwała Zeusowi.

REKLAMA
KAOS obejrzysz tutaj:
Netflix
Kaos
Netflix
  • Tytuł serialu: Kaos
  • Lata emisji: 2024
  • Liczba sezonów: 1
  • Twórca: Charlie Covell
  • Aktorzy: Jeff Goldblum, David Thewlis
  • Nasza ocena: 7
  • Ocena IMDB: -
REKLAMA
Najnowsze
Zobacz komentarze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA