REKLAMA

Hollywood płacze nad kinem dla dorosłych. Filmy za miliony zarabiają grosze

Źle się dzieje w kinach? Cóż, najlepsze czasy z pewnością mają już za sobą - jesienne wyniki box office niepokoją szefów wytwórni filmowych. I wcale mnie to nie dziwi: najnowsze finansowe raporty w istocie nie prezentują się zbyt wesoło.

kino streaming vod box office
REKLAMA

Biograficzny film studia 20th Century Studios, typowany na oscarowego faworyta - „Springsteen” - nie przyciągnął do kin tłumów. Zaliczył skromne otwarcie na poziomie 8,88 mln dol. i doczekał się oceny B+ w CinemaScore. Z kolei dramat i thriller Amazona MGM „Po polowaniu” z Julią Roberts i Andrew Garfieldem, kosztujący 70-80 mln dol., został w box office wręcz zmiażdżony - po trzech weekendach zebrał zaledwie 2,9 mln dol., a wystawiane mu przez widownię oceny były fatalne: tylko 23 proc. zdecydowanie polecało film (Screen Engine/ComScore PostTrak), a CinemaScore wystawiło ocenę C-. Co ciekawe, Amazon MGM wcale nie szczędził pieniędzy - według źródeł serwisu Deadline Julia Roberts otrzymała za film 20 mln dolarów, a i reszta obsady mogła cieszyć się pokaźnymi stawkami.

To tylko dwa przykłady filmów skierowanych do dorosłej, bardziej wymagającej widowni, które we wrześniu i październiku zaliczyły bolesne porażki. Do grona ofiar należą również: dramat Sony „Wielka Odważna Piękna Podróż” z Margot Robbie i Colinem Farrellem (koszt netto 45 mln dol., 6,6 mln w USA, 21 mln globalnie, ocena B-), komedia kryminalna Darrena Aronofsky’ego „Złodziej z przypadku” (koszt ponad 40 mln, według niektórych źródeł nawet 65 mln, wpływy 19 mln w USA, 32 mln globalnie, ocena B), produkcja A24 „Smashing Machine” (koszt 50 mln, 11,3 mln w USA, 19,7 mln globalnie, B-), „Anemone” z Danielem Day-Lewisem od Focus Features (14 mln kosztów, 1,1 mln w USA, brak ocen publiczności) oraz „Pocałunek Kobiety Pająka” od Roadside Attractions/Lionsgate/LD Entertainment (koszt 30 mln, 1,6 mln w USA, 54 proc. pozytywnych opinii na PostTrak).

REKLAMA

Większość z tych filmów miała kategorię wiekową R, z wyjątkiem „Springsteena”, który był PG-13. Wszystkie można określić jako gwiazdorskie dramaty, festiwalowe perełki lub projekty kreowane pod sezon nagród (które, rzecz jasna, wciąż mogą zgarnąć). Skąd zatem tak niskie zainteresowanie i słabe wyniki?

Kino traci przez VOD? Niekoniecznie

Trwa gorąca debata, co właściwie doprowadziło do tego impasu. Niektórzy dystrybutorzy twierdzą, że winne jest skrócenie tzw. „okna kinowego” po pandemii. Być może. Jednak słabe oceny od widzów mówią same za siebie - żaden z tych filmów nie zdobył pozytywnego „word of mouth” (określenie na pocztę pantoflową, czyli, w tym wypadku, sposób przekazywania zachęcającej opinii od jednej osoby do drugiej). Nie należy więc jeszcze pisać nekrologu dla kina autorskiego - każdy z tych tytułów miał przecież swoje własne problemy: nieudane kampanie marketingowe, niefortunne daty premier, zbyt skomplikowane połączenia gatunków, zbyt wydumane pomysły, niedopowiedziane zakończenia (niestety, współczesny widz nie lubi eksperymentów) lub poważne rozbieżności ocen. Wygląda to bardziej na serię kiepskich tytułów niż normę.

Z drugiej strony: w ostatnich czasach nawet jakościowe, powszechnie chwalone i skierowane do szerzej publiczności kino autorskie z gwiazdorską obsadą mierzy się z brakiem zainteresowania. Doskonałym tego przykładem jest „Jedna bitwa po drugiej” Paula Thomasa Andersona. Film, owszem, wypadł znacznie korzystniej od tych wspomnianych wcześniej i okazał się najlepiej zarabiającym obrazem reżysera, ale wciąż pozostaje finansową wtopą. Kinem rządzą, niestety, składowe dużych franczyz, remake’i, rebooty, sequele, requele, prequele i tak dalej.

Szefowie studiów nie doszukują się jednak problemu w samych filmach i niesprzyjających im okolicznościach, a przede wszystkim w serwisach streamingowych.

Nie wierzę, że to kwestia złej serii - kontruje anonimowo (w rozmowie z Deadline) jeden z dyrektorów studia specjalizującego się w filmach niszowych. Dziesięć lat temu ta grupa filmów poradziłaby sobie znacznie lepiej.

I nie da się ukryć: we wrześniu i październiku 2015 r. wytwórnie odnosiły znacznie większe sukcesy w sferze filmów dla dorosłego odbiorcy. A były to czasy, gdy streaming nie podgryzał jeszcze widowni kin. Z drugiej strony: w zeszłym roku obrazy takie jak „Substancja” czy „Konklawe” rozbiły przecież bank.

Kiedyś widownia w wieku 40-60+ chodziła do kina regularnie. Nie tylko na filmy artystyczne (...). Ten segment został utracony na rzecz wygodnego Netfliksa. Do tego kina studyjne - takie jak Landmark czy Arclight - nie istnieją już w tej samej formie co przed pandemią. Zniknęły sale, które potrafiły napędzić wyniki takich filmów w premierowy weekend - a wraz z nimi zniknęła widownia. Trzeba coś zrobić, by ją odzyskać

- kontynuował ten sam przedstawiciel branży.

Jego koledzy po fachu winią też studia za zmniejszenie okna dystrybucji - skrócenie okresu między premierą kinową a udostępnieniem filmu w PVOD do zaledwie 17 dni. Jednak w epoce błyskawicznego przepływu opinii dłuższe „okna” nie pomogłyby filmom, które i tak nie wzbudziły entuzjazmu. Słabe otwarcia utrudniają utrzymanie tytułów w repertuarze. Po pandemii, z rozbitą siecią kin studyjnych w Nowym Jorku i Los Angeles, premiery ograniczają się do „pewniaków” oscarowych - takich jak ubiegłoroczny zwycięzca Cannes i Oscarów, czyli „Anora” od Neonu (koszt 6 mln, 20,4 mln w USA, ponad 57 mln globalnie). Jeśli dane dystrybutora wskazują, że średniej wielkości tytuł nie ma potencjału, film trafia do kin, a potem szybko na VOD - to jedyny sposób, by coś odzyskać i wycisnąć z niego trochę więcej.

Według NRG od zeszłego roku aż 70 proc. filmów studyjnych trafia na PVOD w ciągu 45 dni od premiery kinowej (w 2022 r. było to 40 proc.). Jednocześnie wydłużyło się okno między kinem a premierą na platformach SVOD - teraz 55–60 proc. tytułów trafia tam dopiero po 90 dniach (w 2022 r. było to 14 proc.).

Problemem jest też niewątpliwie kumulacja tych tytułów w trzecim i czwartym kwartale roku - amerykańska publiczność wraca do kin dopiero w okolicach świąt. Wielkie wydarzenia sportowe, jak tegoroczna seria World Series z udziałem Los Angeles Dodgers i Toronto Blue Jays, też potrafią istotnie wpłynąć na wyniki.

Czy problemem są kiepska organizacja, słaby marketing, nierozsądne ustalenia dat premier i niższa jakość filmów, czy może jednak to streaming wykańcza kino autorskie? Prawda, jak to często bywa, najpewniej leży pośrodku.

REKLAMA

Czytaj więcej:

REKLAMA
Najnowsze
Aktualizacja: 2025-10-29T16:15:32+01:00
Aktualizacja: 2025-10-29T14:12:34+01:00
Aktualizacja: 2025-10-28T09:23:11+01:00
Aktualizacja: 2025-10-27T20:09:00+01:00
Aktualizacja: 2025-10-27T09:01:14+01:00
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA