REKLAMA
  1. Rozrywka
  2. VOD
  3. Netflix

Film o romansie narodowca z lewicową aktywistką podbija Netfliksa. Tak złe, jak się wydaje?

W TOP 10 Netfliksa od kilku dni króluje polska komedia "Kryptonim Polska" - obraz, który swego czasu mocno spolaryzował widownię i krytyków. W moim odczuciu mamy do czynienia z interesującym przypadkiem filmu, który z jednej strony marnotrawi lwią część własnego potencjału, z drugiej zaś potrafi zaskoczyć - a to świetną aktorską kreacją, a to udanym gagiem, a to trafnością obserwacji. No to jak: warto czy nie warto?

19.04.2023
20:04
kryptonim polska netflix film recenzja opinie
REKLAMA

Koncept: młody narodowiec romansuje z młodą lewicową aktywistką. Brzmi jak baza fabularna rodem z Harlequina, tymczasem mówimy o polskiej komedii w reżyserii Piotra Kumika. Lepiej? Niezupełnie - ta idea przywodzi na myśl podrzędne rodzime obrazy, po brzegi wypełnione nieprawdopodobnie żenującymi gagami i kretyńską fabułą. Tymczasem "Kryptonim Polska" to film znacznie lepszy, niż sugerowały przypuszczenia czy nawet zwiastun. I znacznie gorszy, niż mógł być - bo potencjału, jak się okazało, było tu sporo.

REKLAMA

Kryptonim Polska: co wyszło, a co nie działa?

Film Kumika, który obecnie świeci triumfy w ofercie Netfliksa, od kilku dni królując na szczycie listy TOP 10 najpopularniejszych produkcji w serwisie, to opowieść o Staszku, Marcie i miłości (pozornie) niemożliwej. Akcja rozgrywa się w Białymstoku, gdzie ścierają się ze sobą dwie skrajne siły społeczne: nacjonaliści i lewica. Wspomniana para bohaterów to, rzecz jasna, reprezentanci tych środowisk. On to narodowiec z grupy zadymiarzy Romana (w tej roli Borys Szyc w jednej z najlepszych ról w swojej karierze). Ona to aktywistka i zarazem uosobienie wszystkiego, z czym Staszek i jego radykalni kumple poprzysięgli walczyć.

Kryptonim Polska

"Kryptonim Polska" spolaryzował zarówno krytyków, jak i resztę polskiej widowni. Rzecz jasna, spory widzów bardziej niż filmu zazwyczaj dotyczyły światopoglądu - jeszcze przed premierą pojawiały się zarzuty o "lewacką narrację" i przytyki skierowane w stronę twórców. Inni krytykowali już sam pomysł, z którego - biorąc pod uwagę standardy naszych komedii - nie miało prawa wykluć się nic jakościowego.

A jednak "Kryptonim Polska" nie jest złym filmem. Nie jest też filmem dobrym, ale pokusiłbym się o bezpieczną szufladkę z podpisem "można zobaczyć". Mamy tu wyjście z Fredry: dwoje młodych, którzy mogą symbolicznie zespolić podzieloną wspólnotę, w tym wypadku: naród. Twórca nie próbuje nikogo przekonać, że między stronnictwami i ich ideałami istnieje symetria, choć kpi z jednych i drugich. Co ważne, przynajmniej w przypadku głównych bohaterów nie szydzi ze skutków, a raczej zastanawia się nad przyczynami. W "Kryptonimie" pojawiają się zatem kluczowe wątki klasowe; Staszek radykalizuje się bowiem pod wpływem wściekłości spowodowanej brakiem perspektyw, czy też - pisząc szerzej - problemów ekonomicznych.

W ogóle "Kryptonim" to obraz opowiedziany, wyreżyserowany i zagrany w naprawdę solidny sposób - tu warto nadmienić, że Kumik to debiutant. Opowieść trzyma się kupy, nie nudzi wtórnością i potrafi rozbawić. Przynajmniej czasami.

Czytaj także:

REKLAMA

Niestety - tu przechodzimy do wad - większość bohaterów pobocznych to boleśnie przerysowane stereotypy. Ja wiem, że tu poniekąd właśnie o stereotypy chodzi, ale te ciągną za sobą brak kreatywności komediowej. W związku z tym mnóstwo gagów to ekranizacja nieświeżych już memów, i to takich z niższej półki. Oglądając część z nich można pomyśleć, że twórcy momentami pozwolili sobie na arogancję - przestali zaglądać głębiej, obśmiali to, co obśmiać najłatwiej, a następnie postawili płytką, wyższościową diagnozę. Poza wyższością drażni też powracający populizm - i jest go tu nieco zbyt wiele, by z czystym sercem określić "Kryptonim" mianem dobrego. Z drugiej strony - więcej w tym wszystkim szczerej sympatii niż wrogości. Można.

REKLAMA
Najnowsze
Zobacz komentarze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA