Marvel i Sony zrobili z nas idiotów. "Morbius" oszukiwał w zwiastunach, aby fani poszli do kin
"Morbius" rozczarował krytyków i publiczność. Powód? Można go szukać choćby w zwiastunie filmu Marcela i Sony, który kłamał po to, aby fani poszli do kin. To zabieg, który powinien być zabroniony. A wielkie wytwórnie korzystają z niego bez cienia żenady.
Uwaga! Tekst zawiera spoilery z filmu "Morbius". Na Rozrywka.Blog dostępna jest też recenzja bez spoilerów.
W sieci trwa globalna debata, czy "Morbius" to faktycznie tak fatalny film, jak przedstawiają to krytycy. Nawet najzagorzalsi obrońcy produkcji nie mogą jednak zaprzeczyć jednemu. Zwiastuny nowego filmu Sony i Marvela kłamały w żywe oczy. Finalny produkt ma o niebo mniejsze związki z Marvel Cinematic Universe czy nawet "Venomem", niż zapowiadano. A jego sceny po napisach są pozbawione sensu.
Nowy film z Jaredem Leto w roli głównej zadebiutował w kinach na całym świecie 1 kwietnia po ponad dwóch latach opóźnienia związanego z pandemią koronawirusa. Brak pokazów przedpremierowych i słabe pierwsze reakcje płynące zza oceanu jasno sugerowały, że "Morbius" nie będzie arcydziełem. Chyba nikt nie spodziewał się jednak aż tak negatywnego odzewu ze strony krytyków. Zwykli widzowie oceniają produkcję nieco lepiej, ale wynik w box office na razie wygląda dosyć przeciętnie.
Tylko czy Marvel i Sony mogą mieć do kogokolwiek pretensje? Niewiarygodny finansowy sukces "Spider-Man: Bez drogi do domu" jasno pokazał im najwłaściwszą ścieżkę dla połączonego uniwersum. Miks świeżości z nostalgią i mocnymi emocjonalnymi momentami dla nowych bohaterów wyraźnie procentuje. Widzowie chcą takich historii, którą są dla nich jednocześnie znajome i ekscytujące, zrozumiałe i odkrywające przed nimi coś nowego. "Morbius" okazał się tego całkowitą antytezą. Może nie byłoby to czymś tak złym, gdyby nie wcześniejsze próby oszukania fanów Marvel Cinematic Universe w zwiastunach.
"Morbius" nie ma niemal żadnych odniesień do reszty filmowego uniwersum z bohaterami Marvela.
Prawda jest taka, że status tzw. Spider-Man Universe, tworzonego przez Sony, nigdy nie był do końca jasny. Zwłaszcza w relacji do rozwijanego od ponad dekady MCU. "Spider-Man: Bez drogi do domu" zdawał się rozjaśniać przynajmniej część wątpliwości, choć akurat zamieszczone tam w scenie po napisach cameo z Venomem wydawało się równie niepotrzebne co niezgodne z logiką świata przedstawionego. Grudniowa produkcja dawała jednak nadzieję, że Marvel i Sony mają jakiś plan na oba filmowe multiwersa.
Przecież wkrótce po premierze nowego "Spider-Mana" do kin miały trafić "Morbius" oraz "Doktor Strange w multiwersum obłędu". Musiał się za tym kryć jakiś plan, prawda? Nieszczególnie. Przynajmniej nie w odniesieniu do "Morbiusa", który przeszedł poważną metamorfozę już po premierze "Spider-Man: Bez drogi do domu". Nie jest to zresztą żadna spekulacja - reżyser Daniel Espinosa w rozmowie z Entertainment Weekly wprost przyznaje, że sceny po napisach uległy przebudowie po sukcesie wspólnej produkcji Sony i Marvela.
"Morbius" przeszedł poważne zmiany na ostatnią chwilę, ale czy to powód, by oszukiwać widzów?
Filmowiec mówi głównie o różnicach wizualnych między "Morbiusem" a "Spider-Man: Bez drogi do domu", które należało poprawić. Na własne oczy widzimy jednak, że zmian było znacznie więcej. Żadne z pokazanych w zwiastunach ujęć z Michaelem Keatonem w roli Adriana Toomesa nie znalazło się w skończonym filmie. Inne są też dialogi i okoliczności spotkania obu bohaterów. Wzmianka o Spider-Manie też jest na tyle niekonkretna, by nie wiadomo było, o którego Człowieka-Pająka chodzi.. Plan na powrót Vulture'a od początku zakładał więc jego debiut w scenie po napisach, ale oprócz tego wszystko uległo właściwie pełnemu przekształceniu.
Mimo to, Sony aż do samego końca kłamało w zwiastunach "Morbiusa". Koncepcje na film czasem w ciągu lat ulegają poważnym zmianom, to się zdarza. Niewykorzystane sceny z Michaelem Keatonem bez żenady włożono choćby do finałowego trailera, który zadebiutował na YouTubie 28 lutego, długo po premierze "Spider-Man: Bez drogi do domu". Wytwórnia oszukiwała zresztą nie tylko w sprawie związków z Marvel Cinematic Universe.
Zwiastuny sugerowały też znacznie bliższy, bardziej konkretny związek z "Venomem" i jego sequelem. W rzeczywistości dostaliśmy dwie krótkie wzmianki oderwane od reszty fabuły i mające niewiele sensu w kontekście wydarzeń toczących się na ekranie. Co w połączeniu z pokazywanymi w kilku scenach egzemplarzami gazety "Daily Bugle" wyglądającymi identycznie do tych z trylogii Sama Raimiego jeszcze mocniej utrudnia połapanie się w całym tym uniwersum Sony. Co to za świat i jakie są związki między poszczególnymi filmami? Po "Morbiusie" rozumiemy mniej niż przed jego premierą.
Niestety, "Morbius" wpisuje się w niebezpieczny trend, do którego rękę przyłożyły wcześniej Marvel Studios i DC.
Obie firmy coraz częściej przejawiają tendencję do wierutnego kłamania w publikowanych przed premierą zwiastunach. Nie chodzi już o ukrycie pojedynczego bohatera za pomocą CGI czy delikatne przerobienie kulminacyjnej sceny. Od zeszłego roku trailery wierutnie oszukują na temat roli poszczególnych postaci w filmie czy wagi wątków fabularnych. Fani Kita Harringtona byli święcie przekonani, że jego bohater będzie pełnić ważną rolę w "Eternals". Tymczasem pojawił się tam w epizodycznej i w zasadzie pozbawionej znaczenia epizodycznej rólce.
Zwiastuny "Legionu samobójców. The Suicide Squad" kłamały na temat istotności większości bohaterów, a te poświęcone "Spider-Man: Bez drogi do domu" w celu zmylenia widzów wysuwały na pierwszy plan wątek problemów Petera Parkera z prawem. W rzeczywistości w samym filmie ten wątek zamknięto w kilkanaście minut i nigdy więcej do niego nie wrócono.
Wytwórnie liczą, że gra w kotka i myszkę z widzami za każdym razem będzie przynosić takie efekty jak w przypadku ukrywanego powrotu Tobeya Maguire'a i Andrew Garfielda do roli Spider-Mana. To jednak niezwykle niebezpieczna gra, a ciągłe zmiany koncepcji czasem mylą nawet samych aktorów. Jak inaczej tłumaczyć fakt, że Colin Farrell był święcie przekonany o zaledwie kilkuminutowej obecności Pingwina w nowym "Batmanie"? Albo kłamał w rozmowie z dziennikarzem, albo sam nie wiedział już, ile z scen z jego udziałem trafi do ostatecznej wersji.
Marvel, Sony i DC coraz częściej robią z widzów idiotów. Mam nadzieję, że to się kiedyś obróci przeciwko nim.
Na tym etapie oglądanie zwiastunów nowych superbohaterskich produkcji nie tylko w niczym nie pomaga, co może się okazać szkodliwe. Liczba zawartych w nich kłamstw zaczyna być tak pokaźna, że zahacza o celowanie wprowadzenie publiki w błąd. W nadziei, że "Morbius" (lub jakikolwiek inny tytuł) przyniesie więcej wpływów z biletów, jeżeli widownia będzie przekonana o jego związkach z hitem takim jak "Spider-Man: Bez drogi do domu" czy "Avengers: Endgame". Jak długo odbiorcy będą dalej bezrefleksyjnie połykać tę blagę? Mam nadzieję, że film z Jaredem Leto okaże się kroplą przepełniającą czarę goryczy.