O niektórych historiach mówi się, że są świetnym materiałem na wyciskacz łez. Na Prime Video właśnie zawitało "Jedno życie" - film, którego fabuła niewątpliwie się zalicza do tej grupy - robi to jednak bardzo naturalnie.

Platformy streamingowe standardowo i regularnie wzmacniają swoje zasoby filmowe i serialowe. Tym razem do serwisu spod znaku Amazona trafił film oparty na faktach. W 1939 inicjatywa 30-letniego wówczas Brytyjczyka, Nicholasa Wintona i pomagających mu ludzi, pozwoliła na ewakuowanie 669 żydowskich dzieci z Czech do Wielkiej Brytanii. Z czasem określono go mianem "brytyjskiego Schindlera", ale co ciekawe - przez długi czas udział Wintona w ratowaniu dzieci nie był znany ani światu, ani nawet jego najbliższym.
Jedno życie - wzruszająca historia, wzruszająca rola Hopkinsa
Nie od razu przenosimy się do przeszłości mężczyzny. Winton (Anthony Hopkins) to aktualnie człowiek wieku emerytalnego, nieodróżniający się spośród wielu dziadków tego świata. Spędza czas z żoną Grete (Lena Olin), a jego gabinet jest wypełniony dziesiątkami, o ile nie setkami rupieci, starych dokumentów, przedmiotów, na których uporządkowanie nigdy nie ma czasu, bo mogą się przydać. Gdy w końcu zabiera się do tego, otwiera długo nieotwieraną teczkę z albumem zawierającym szereg zdjęć i papierów z czasów, gdy jako młody mężczyzna (Johnny Flynn) pomagał w ewakuacji żydowskich dzieci z Czechosłowacji, coraz słabiej opierającej się nazistowskiej agresji.
Historia przedstawiona przez twórców jest niewątpliwie fascynująca - mowa tu w końcu o grupie ludzi z Wintonem w swoich szeregach, która poświęciła swoje dotychczasowe życia na rzecz organizacji ratunku dla dzieci z kompletnie obcego im kraju. "Jedno życie" podejmuje bardzo dobry wybór fabularny - pomimo oczywistego osadzenia postaci Wintona na pierwszym planie, w żadnym momencie nie wystawia go jako jednostkowego bohatera, sprawiedliwego wyzwoliciela widowiskowo ratującego dzieci z nazistowskich rąk. Film często odsłania tę mniej efektowną stronę - telefony, druczki, papiery, wizyty w urzędach, szeregowanie, numerowanie. To wszystko pozbawione jest wizualnych fajerwerków, ale wciąga na poziomie historii i to zupełnie wystarcza.
Twórcy znakomicie odtworzyli kulminacyjny moment, kiedy bohater dzięki sile mediów nieoczekiwanie spotyka się z ludźmi, których ocalił, gdy byli dziećmi. Nie ma co ukrywać - ta scena rozdziera serce i wyzwala wszystkie "dostępne" łzy - zwłaszcza biorąc pod uwagę, że filmowy Winton nigdy nie zapomniał o tym, co się wydarzyło, chciał żeby te traumatyczne wspomnienia i doświadczenia przydały się na coś przyszłym pokoleniom.
Nie trzeba nikogo przekonywać o wybitnym talencie, jakim Anthony Hopkins raczy widzów od kilkudziesięciu lat. Jego kreacja jest ascetyczna, stonowana, ale bije z niej wiele niewypowiedzianych emocji - od prób zwykłego, normalnego życia, po ambicję szczerego przydania się światu historią, jak i bolesną traumę spowodowaną tym, że nie udało mu się ocalić większej liczby dzieci spod hitlerowskiego jarzma. Podobnie świetnie wypada Johnny Flynn - świetnie portretuje mężczyznę jako człowieka, który miał dość własnej bierności, wykorzystał swoją energię i kompetencje, żeby dołożyć cegiełkę do uratowania tylu dzieciaków, ile się dało.
"Jedno życie" bez nadmiernego grania na emocjach widza opowiada mu tę poruszającą historię. Podkreśla niezwykłość losów bohatera, płynnie przeplata obie linie czasowe. To film, który choć nie ma szczęśliwego zakończenia, daje iskierkę nadziei, poczucie istnienia bezinteresownego dobra.
Więcej informacji ze świata kina przeczytacie na Spider's Web:
- Nowe Igrzyska Śmierci - pełna obsada. Genialny aktor w ekipie
- Netflix dowozi. Od dziś na platformie najlepszy film science fiction z 2024 roku
- Max dowiózł genialny serial. To rozrywka w czystej postaci od J.J. Abramsa
- Anthony Hopkins jest świetny w nowym thrillerze. Film wleciał do VOD
- Użytkownicy Prime Video błyskawicznie oglądają nowy serial. Już domagają się 2. sezonu