REKLAMA

Nie do pary - recenzja filmu. Za Tinderem kryje się nieprzyjemna historia

Whitney Wolfe na Wikipedii widnieje jako jedna z założycielek Tindera, jednej z najpopularniejszych aplikacji randkowych na świecie. Sukces miał dla niej jednak bardzo gorzki smak - opowiada o tym oparty na faktach film "Nie do pary", który jakiś czas temu zadebiutował w Disney+.

OCENA :
6/10
nie do pary recenzja disney plus
REKLAMA

W XXI wieku miłości szuka się nie tylko w szkole i pracy czy na imprezach i wakacjach, ale również w sieci. Strony internetowe odeszły już do lamusa, a poszukujący miłości single korzystają z szeroko dostępnych aplikacji randkowych. W 2025 roku najpopularniejszą z nich był Hinge, który umożliwia tworzenie trafnych dopasowań, ale wysokie miejsce w rankingu zajmuje również Bumble. Siłą tej drugiej aplikacji jest funkcja, która pozwala kobietom na wykonanie pierwszego kroku.

Najbardziej znaną aplikacją do randkowania jest jednak przede wszystkim Tinder. Choć w ostatnim czasie stracił on na popularności ze względu na wysyp fałszywych profili (swoją drogą, ciekawe, czy "Oszust z Tindera" również skłonił singli do przeniesienia na inne aplikacje), to jest uważany za jedną z najpopularniejszych. Zainteresowanie zyskał dzięki swojej funkcji, jaką było "swipe'owanie", czyli przesuwanie kolejnych profili w prawo lub w lewo.

REKLAMA

Jedną ze współzałożycielek Tindera była Whitney Wolfe i to właśnie na jej historii skupia się film "Nie do pary". I chociaż kobieta ostatecznie stała się najmłodszą kobietą, która wprowadziła firmę na amerykańską giełdę. Jej droga do sukcesu nie była jednak usłana różami.

Nie do pary - recenzja filmu w Disney+

Whitney (Lily James) początkowo marzy o tym, by stworzyć aplikację, która łączyłaby wolontariuszy z sierocińcami na całym świecie. Kiedy pojawia się na pewnym wydarzeniu technologicznym, gdzie próbuje sprzedać swój pomysł jednemu z uzdolnionych technologicznie dwudziestokilkuletnich facetów, orientuje się, że nikt nie jest jej projektem zainteresowany. W ostatniej chwili udaje jej się jednak nawiązać rozmowę z Seanem (Ben Schnetzer), który dostrzega w niej potencjał i zaprasza ją do swojego inkubatora. Wolfe już następnego dnia przypadkowo odnosi sukces, ratując spotkanie z niezdecydowanym klientem, dzięki czemu zostaje zaproszona do współpracy ze startupem Seana.

Tam skupia się na pracy nad aplikacją randkową, która wciąż jest w fazie rozwoju. Podczas burzy mózgów jedna z osób wpada na pomysł, by zapewnić użytkownikom rozrywkę poprzez przesuwanie palcem w lewo na nie i w prawo na tak podczas przeglądania profilów potencjalnych partnerów. Wolfe proponuje wówczas, że aplikacja mogłaby się nazywać "Tinder", co nasuwa skojarzenia z żarem miłości. Jak pokazała historia, nazwa doskonale się przyjęła. Aplikacja zresztą też.

Tymczasem Wolfe sama wpada w pułapkę miłości - jej nowym partnerem jest Justin (Jackson White), przyjaciel Seana, który również bierze udział w pracy nad projektem. Justin nie jest jednak w stanie przełknąć sukcesu, jaki odniosła jego dziewczyna (Sean nazwał ją współzałożycielką Tindera), przez zaczyna traktować ją w upokarzający sposób. Whitney decyduje się zakończyć relację z Justinem, co skutkuje zwolnieniem jej z pracy. Jedna z twórczyń Tindera niedługo później dostaje jednak szansę na rozkręcenie innej aplikacji, a jest nią Bumble.

Produkcje na temat tworzenia rewolucyjnych aplikacji zwykle są szalenie interesujące z racji tego, że ogląda się je już po tym, jak osiągnęły sukces. Dziś trudno wyobrazić sobie życie bez Facebooka, Instagrama czy Spotify, a kiedyś na początku mało kto założyłby się, że będą używane przez całą masę osób. Podobnie było z Tinderem - nastolatki wolały poznawać chłopaków w szkole i na imprezach, ale w końcu okazało się, że aplikacja jest bardzo pomocna w momencie, kiedy chce się ulokować swoje uczucia w kimś, kto się nimi interesuje (czyli matchuje).

Wiele tego typu produkcji skupia się na mężczyznach, a tym razem mamy do czynienia z kobietą. Jest to o tyle interesujące, że Wolfe próbuje odnaleźć się w świecie, gdzie początkowo zgrywa "girlboss", ale kiedy przychodzi trudny moment, musi zmierzyć się z odrzuceniem, mizoginią i seksizmem. Zostało to w tej produkcji świetnie zobrazowane. Problemem jest jedynie to, że "Nie do pary" to produkcja bez pazura, która nie różni się zbytnio od tego, co już wcześniej się pojawiło. Mimo to przyjemnie się ją ogląda i kibicuje głównej bohaterce, która ostatecznie osiągnęła wymarzony sukces.

REKLAMA

O Disney+ czytaj w Spider's Web:

REKLAMA
Najnowsze
Aktualizacja: 2025-09-23T11:18:49+02:00
Aktualizacja: 2025-09-23T08:40:29+02:00
Aktualizacja: 2025-09-22T19:01:00+02:00
Aktualizacja: 2025-09-22T17:46:00+02:00
Aktualizacja: 2025-09-22T16:59:00+02:00
Aktualizacja: 2025-09-22T14:57:53+02:00
Aktualizacja: 2025-09-22T11:34:19+02:00
Aktualizacja: 2025-09-22T10:36:19+02:00
Aktualizacja: 2025-09-22T09:10:11+02:00
Aktualizacja: 2025-09-21T13:14:00+02:00
Aktualizacja: 2025-09-21T10:05:00+02:00
Aktualizacja: 2025-09-20T18:39:04+02:00
Aktualizacja: 2025-09-20T11:02:00+02:00
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA