REKLAMA

Dzięki, Netflix, za najprzyjemniejszą komedię od dawna. Naprawiła mi ponury wieczór

„Nikt tego nie chce” zaskakuje. Przy tego typu pomyśle wyjściowym niewiele trzeba, by zaliczyć wtopę - a jednak ta stworzona przez Erin Foster komedia o dość nieprawdopodobnej relacji (swoją drogą: luźno oparta na prawdziwych doświadczeniach twórczyni) okazuje się czymś nie tylko udana, ale też niedorzecznie przyjemna w odbiorze.

nikt tego nie chce netflix serial opinia
REKLAMA

Noah to rabin, który właśnie rozstaje się ze swoją dziewczyną, Rebeccą. Tymczasem Joanne - gojka, agnostyczka, współautorka podcastu o (nieudanych) związkach - według wszelkiego prawdopodobieństwa powinna być jego przeciwieństwem. Ale nie jest, a przynajmniej nie do końca. Gdy przypadkiem poznają się na imprezie u wspólnej znajomych, od razu świetnie się dogadują. Szybko zaczyna iskrzyć. Parę dni później kobieta zjawia się w synagodze Noah, by tam posłuchać jego kazania o zmianie biegu życia. Jest zafascynowana. Zresztą z wzajemnością.

Nie dajcie się zwieść - to dopiero początek zabawnej, obfitej w naturalną chemię między wcielającymi się w głównych bohaterów Kristen Bell i Adamem Brodym historii. 

REKLAMA

Nikt tego nie chce: opinia o serialu Netfliksa

Serio - ta chemia jest tak czysta, ciepła i wręcz zaraźliwa, że okazuje się największą siłą serialu. Bell i Brody mogą po prostu rozmawiać, swobodnie się przekomarzając, wymieniając zaintrygowanymi i coraz bardziej czułymi spojrzeniami - ogląda się to wspaniale. A przecież to niejedyna zaleta serialu - w pewnym sensie sitcomu, choć nietradycyjnego; w gruncie rzeczy opartego na komedii sytuacyjnej, z którą radzi sobie doskonale. Każdy epizod ma swój scenariuszowy wątek, który pojawia się i po 25-minutach znika, a my kontynuujemy seans nieobciążeni trudniejszymi emocjami.

Brak cięższych tonów i większej stawki może przeszkadzać tym, którzy liczą, że konflikt wiary i zderzenie kultur będzie tu mocną bazą dramaturgiczną - bo tak nie jest. Służy raczej wymianie spostrzeżeń i dowcipów, swobodnemu przepływowi odczuć, ciekawej dynamice. Nie płynie z tego żaden wtłaczany nam w gardło przekaz. Nie musi. Chodzi o drogę, o tu i teraz. To esencja.

Czytaj więcej o nowościach:

Można narzekać na nierównomierne eksploatowanie backgroundu części postaci (oraz, niestety, Joanne); na to, że gdy jedno chce się otworzyć, to drugie staje się powściągliwe, by potem zamienić się rolami. Serial mógłby też odważniej zgłębiać bardziej problematyczne w tej relacji aspekty - stosunek Noaha do podcastu, niechęć Joanne do religii. Mogłoby być lepiej, a tytuł mógłby być czymś więcej. Ale wcale tego nie potrzebuje, żeby być udanym. To, co robi - mimo braku większych aspiracji - robi świetnie. Sprawia, że przyjemnie spełniasz czas. I nie możesz - nie chcesz - się oderwać; to jedna z produkcji, którą łyka się na dwa niezobowiązujące posiedzenia.

Nikt tego nie chce

Chodzi tu o ludzi i o to, co między nimi - wszystko to pisane i realizowane atrakcyjnie, z lekkością i humorem. Czy te dwie osoby mogą być razem, choć dzieli je przede wszystkim religia oraz to, że jedno jest pewne, kim jest i kim chce być, a drugie wciąż ro rozpracowuje? Czy atrakcyjny rabin może umawiać się z atrakcyjną gojką i ostatecznie z nią skończyć? Serialowa odpowiedź jest oczywista, ale i tak naprawdę świetnie jest patrzeć, jak próbują. Choć ramy fabularne odhaczają wiele konwencjonalnych pomysłów i nie mamy do czynienia z niczym rewizjonistycznym, serial zawsze uzupełni kliszę jakąś odświeżającą interakcją - przede wszystkim kwestie żydowskie, którym produkcja siłą rzeczy poświęca sporo uwagi, odgrywają istotną rolę w fabule i to dzięki nim całość zyskuje przewagę nad oceanem innych prostych rom-komów. Fajna zabawa.

REKLAMA

Tytuł serialu: Nikt tego nie chce
Lata emisji: 2024-
Liczba sezonów: 1
Twórcy: Erin Foster
Aktorzy: Kristen Bell, Adam Brody
Ocena IMDb: 7,7/10

Do obejrzenia tutaj:
Netflix
Nikt tego nie chce
Netflix
REKLAMA
Najnowsze
Zobacz komentarze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA