Pierwsze odcinki serialu „Obcy: Ziemia” póki co zapowiadają naprawdę udany tytuł. Jest to już ósma aktorska odsłona rozpoczętego w 1979 r. cyklu. Jak to wszystko się zaczęło? Cofnijmy się o kilka dekad i przypomnijmy sobie pasjonującą historię serii zrodzonej w wyobraźni m.in. Dana O’Bannona, Hansa Rudolfa Gigera i Ridleya Scotta.

Wszystko zaczęło się pod koniec lat 70., gdy Dan O’Bannon, scenarzysta pracujący wcześniej przy „Dark Star” Johna Carpentera, wpadł na pomysł stworzenia stwora, który nie jest kolejnym gumowym monstrum rodem z filmów klasy B, ale istotą prawdziwie obcą, niepokojącą, wręcz przerażającą w swojej formie, w swoich instynktach i swojej doskonałości (mowa przecież o zabójcy doskonałym). Zafascynowany pomysłem, by zamiast żartobliwej historii nakręcić horror rozgrywający się na statku kosmicznym, O’Bannon zaczął pisać scenariusz, który początkowo nosił tytuł „Star Beast” - koncepcja obejmowała załogę statku stopniowo eliminowaną przez potwora. Za inspiracje służyły mu filmy „It! The Terror from Beyond Space” (1958), „Planeta wampirów” (1965) oraz opowiadanie A.E. van Vogta pt. „The Voyage of the Space Beagle” (1950).
Współpraca z Ronaldem Shusettem oraz inspiracje pracami Gigera, Moebiusa i Chrisa Fossa, poznanych podczas pracy nad nigdy niezrealizowaną adaptacją „Diuny” Alejandro Jodorowsky’ego, pozwoliły nadać projektowi unikatowy charakter. Swoją drogą: to właśnie artysta komiksowy Shusett doradził O’Bannonowi, by ten dopisał do historii motyw obcego pasożyta wyskakującego z ciała człowieka - pomysł, który poskutkował jedną z najbardziej ikonicznych scen w historii kina.
Wreszcie tytuł zmieniono ostatecznie na „Alien” - prosty, wieloznaczny i sugestywny. Cała ta pozornie banalna idea idea - opowieść o załodze kosmicznego frachtowca, która natrafia na coś, czego nie rozumie i nie potrafi powstrzymać - była w gruncie rzeczy odświeżająca i elektryzująca. O’Bannon był tego świadom.
Studiu 20th Century-Fox, które szukało wówczas kolejnego hitu science fiction, pitchowano skrypt jako „Szczęki w kosmosie”. Skutecznie. Wytwórnia zwróciła się do młodego brytyjskiego filmowca, który stworzył 20-stronicowy album koncepcyjny: storyboardy pełne dynamicznych kadrów i mrocznej atmosfery, którymi przekonał producentów do zwiększenia budżetu z początkowych 4,2 mln do około 11 mln dolarów.
Obcy trafia na ekrany
Gdy Ridley Scott, wówczas dopiero raczkujący w Hollywood, zapoznał się ze skryptem, był - jak sam przyznał - pod wielkim wrażeniem „Gwiezdnych wojen”: filmu, który pokazał mu, że kosmos może być brudny, pełen życia, przygód i niebezpieczeństw. W jego wyobraźni „Obcy” miał być jednak czymś zupełnie innym. Nie space operą, ale kosmicznym horrorem, klaustrofobiczną opowieścią o garstce ludzi zamkniętych na statku z zabójcą doskonałym. Legendarny filmowiec stworzył zatem wspomniane storyboardy, kładąc nacisk na atmosferę grozy. Był zdeterminowany, by jego nowe dzieło było raczej „Teksańską masakrą piłą mechaniczną w kosmosie” niż kolejnym widowiskiem fantastycznym.
Wybór artysty, który nada wizualny kształt tej grozie, był kluczowy. Scott trafił na prace Hansa Rudolfa Gigera.
Giger był szwajcarskim malarzem zafascynowanym erotyką i mechaniką, łączącego piękno z grozą organicznych struktur. To właśnie on stworzył ksenomorfa, jednego z najbardziej rozpoznawalnych potworów w historii kina, który na stałe osiadł w kulturze popularnej i świadomości jej konsumentów. Również on odpowiada za projekty jaj, pasożyta „facehuggera” czy stwora wyskakującego z klatki piersiowej („chestburster”).
Minimalistyczne wykorzystanie światła, ograniczenie ujęć pełnej sylwetki obcego i duszna, przytłaczająca atmosfera klaustrofobii w ciasnych korytarzach statku Nostromo wzmacniały poczucie grozy, pozwalając widzowi samemu dopowiedzieć sobie to, czego kamera nie pokazała.+

Choć główną strukturę fabuły napisał O’Bannon, Giler i producent Walter Hill dokonali gruntownych poprawek. To oni wprowadzili między innymi postać androida Asha, co dodało opowieści dodatkowej warstwy - paranoi związanej z korporacyjną kontrolą i nieufnością wobec technologii. Dialogi uproszczono, a charakterystyka bohaterów miała być „neutralna płciowo”, by każdy członek obsady mógł zagrać dowolną rolę. Właśnie to sprawiło, że w obsadzie mogła pojawić się Sigourney Weaver jako Ripley - a jej angaż okazał się decyzją, która odmieniła kino science fiction.
„Obcy” nie tylko zapisał się w historii jako przełomowy horror science fiction, lecz także stworzył fundament pod jedną z najważniejszych franczyz filmowych końca XX wieku. To film, który odmienił karierę Ridleya Scotta, przetarł feministyczne szlaki, zdefiniował ikonę w osobie Ellen Ripley i udowodnił, że science fiction może być jednocześnie widowiskowe, przerażające i artystycznie wyrafinowane.
„Obcy - Ósmy pasażer Nostromo” (1979) jest filmem-hybrydą: oto horror czerpiący z „Teksańskiej masakry piłą mechaniczną”, science fiction inspirowane wizualnie Moebiusem i Ronem Cobbem, a zarazem przełomowo feministyczna opowieść o nieustępliwej kobiecie - Ellen Ripley - która, wbrew oczekiwaniom epoki, stała się centralną, silną bohaterką, nie zaś kolejną ofiarą. Ridley Scott zadbał o to stopniowo przyśpieszające tempo i rosnące napięcie, które eksploduje w finałowym pojedynku człowieka z bestią.
Więcej Obcych
Sukces dał zielone światło sequelowi, który w 1986 r. nakręcił James Cameron. „Aliens” (u nas: „Obcy - decydujące starcie”, tytuł niezbyt trafiony, bo nic decydującego się w tej opowieści nie wydarzyło) to już inna estetyka: film wojenny, akcyjniak, mniej przerażający, za to głośniejszy, bardziej brutalny, intensywniejszy. Zgodnie z najważniejszą zasadą tworzenia sequeli, Cameron postawił na konfrontację Ripley z całą kolonią obcych, a jednocześnie wprowadził do opowieści czuły wątek macierzyński - emocjonujący finał to Ripley i mała Newt kontra potworna Królowa. Film zmodyfikował ton serii i udowodnił, że można ją reinterpretować, wcale jej nie rujnując.
Kolejne części, „Alien 3” Davida Finchera i „Alien: Resurrection” Jean-Pierre’a Jeuneta, były już bardziej... specyficzne. Balansowały między autorską wizją a kampem, niekoniecznie świadomym. Nie dało się też nie zauważyć skutków produkcyjnego chaosu. Jedni odbiorcy uznali te obrazy za zmarnowany potencjał, inni - za odważne próby wyjścia poza schemat. U Finchera należy docenić kilka świetnych pomysłów i dramat jednostki, którą inni traktują jak rzecz; nie sposób jednak przymknąć oka na warstwę wizualną, która zestarzała się w obrzydliwy sposób. Jeunet natomiast poszedł w kamp pełną parą - mniej tu głębi i metafory, więcej szaleństwa. Inna sprawa, że to - i piszę to z sympatią - najgłupsza odsłona cyklu.
Gdy Ridley Scott wrócił do uniwersum z przeciętnym „Prometeuszem” (2012) i słabszym „Przymierzem” (2017), skupił się już nie na Ripley, lecz na pytaniach filozoficznych i metafizycznych: kto stworzył człowieka i kto stworzył Obcego? Te filmy odwoływały się do teorii paleoastronautycznych, a jednocześnie flirtowały z body horrorem, eksplorując cielesność i sztuczną inteligencję.
W „Prometeuszu” zabrakło sensu, a załoga tytułowego statku okazała się jeszcze głupsza od tej z „Nostromo”. Ale za to jak to wygląda! Jaki ma klimat! Jak fascynująca okazała się postać Davida (Michael Fassbender)! Jeśli zaś chodzi o „Przymierze”, to... Cóż, kilka motywów w atrakcyjny sposób poszerza uniwersum, zadaje też kilka fajnych pytań. Fassbender wciąż fenomenalny, ale narracyjnie całość potyka się raz za razem. Chaos!
Nowy Obcy
Tak oto docieramy do najnowszej kinowej odsłony, która zagościła na ekranach kin w 2024 r. i... zaskoczyła niemal wszystkich, bo okazała się jednym z najmocniejszych rozdziałów serii. „Romulus” Fede Alvareza to film cudownie stylowy i konkretny - jak za dawnych czasów. Fakt, do uniwersum wnosi niewiele, jest raczej czymś w rodzaju „Alien: The best of”, ale naprawdę zgrabnie ogrywa to, co w cyklu najlepsze (klaustrofobiczny horror, android o niepokojących intencjach, korporacyjna chciwość, metafora systemu, który zawsze pożre jednostkę). No i może poszczycić się najbystrzejszymi bohaterami w historii franczyzy...
Teraz, niemal pół wieku po premierze pierwszego filmu, nadszedł nowy etap - serial „Alien: Earth” („Obcy: Ziemia”). To pierwszy raz, gdy franczyza przybrała formę telewizyjnego serialu. Za jej kształt odpowiada ceniony, zdolny Noah Hawley, twórca „Fargo” i „Legionu”. Serial przenosi akcję na Ziemię, tuż przed wydarzeniami z oryginalnego „Aliena”. To świat rozdarty między pięcioma megakorporacjami, w którym eksperymentuje się na ludziach, tworząc hybrydy. Główna bohaterka, Wendy, jest pierwszym takim eksperymentem - czymś między człowiekiem a maszyną, próbą oszukania natury.
Serial przeciera nowe szlaki, ale nie odcina się od korzeni: jest horrorem o chciwości i arogancji człowieka, który igra z biologią i technologią, a jednocześnie retro-futurystycznym thrillerem, pełnym wizualnych nawiązań do estetyki lat 70. i 80. W przeciwieństwie do „Prometeusza” czy „Covenanta” nie stawia pytań o bogów, lecz o ludzi i korporacje, które bogów próbują udawać. To naturalne domknięcie pewnej klamry - od Nostromo, przez LV-426, aż po Ziemię, która wreszcie stanie się miejscem konfrontacji z Obcym.
Właśnie tak prezentuje się historia „Obcego”: od koszmaru O’Bannona, przez obsesję Gigera, geniusz Scotta i Camerona, filmowe turbulencje lat 90. i filozoficzne rozważania w XXI wieku, aż po najnowsze inkarnacje: remiksujące to, co znamy i spoglądające w nowych kierunkach.
Warto podkreślić, że w 2002 r. Biblioteka Kongresu wpisała pierwszy film do Narodowego Rejestru Filmowego USA jako dzieło „o szczególnym znaczeniu kulturowym, historycznym i estetycznym”. W 2008 r. Amerykański Instytut Filmowy umieścił go na 7. miejscu wśród najlepszych filmów science fiction, a magazyn „Empire” uznał za 33. najważniejszy film wszech czasów. Sukces produkcji dał początek całej franczyzie obejmującej nie tylko kolejne filmy, lecz także książki, gry wideo (wpisane w kanon) i zabawki, a także zapoczątkował wielką karierę Sigourney Weaver.
Czytaj więcej o OBCYM:
- Obcy: Ziemia - kiedy kolejne odcinki serialu z Disney+?
- Obcy: Ziemia - recenzja. To jeszcze Alien, czy już Stranger Things?
- „Obcy” - kolejność oglądania filmów. Co z „Predatorem” i „Blade Runnerem”?
- Jak serial Obcy: Ziemia łączy się z filmami? Tak wygląda kolejność oglądania
- Na Disney+ szaleje nowa odsłona genialnej serii sci-fi. Teraz tylko czekać na crossover