Widzowie miażdżą nowy hit Netfliksa. "Czuję, jak moje IQ spada z każdą minutą seansu"
Widzowie rzucili się na nowy serial platformy Netflix. Jednakże seans "Obserwatora" użytkownicy serwisu kończą niezadowoleni. O hicie usługi piszą, że jest rozczarowujący, a czas spędzony przy produkcji uważają za zmarnowany.
W miniony czwartek, 13 października, na platformie Netflix pojawił się thriller "Obserwator". Skuszeni obietnicą mrocznej rozrywki użytkownicy serwisu rzucili się na nową produkcję. Obecnie jest to bowiem drugi, zaraz po "Wielkiej wodzie", najchętniej oglądany serial w usłudze w naszym kraju.
Swego czasu Rafał Woś próbował nam wmówić, że jak film (w dodatku "Gierek"!) trafia do topki najpopularniejszych tytułów platformy Netflix, to musi być dobry. W końcu widzowie, w przeciwieństwie do krytyków, nie mogą się mylić. A jednak. "Obserwator" jest właśnie miażdżony przez użytkowników serwisu, którzy nie mogą pogodzić się z rozczarowującym ich zdaniem rozwojem przedstawionych wydarzeń.
"Obserwator" - widzowie narzekają na nowy hit Netfliksa
W opartym na faktach "Obserwatorze" śledzimy losy pary, która wprowadza się do wymarzonego domku. W pewnym momencie małżeństwo otrzymuje jednak list z pogróżkami, a ich życie zamienia się w prawdziwy koszmar.
Kto jest tytułowym obserwatorem? - to pytanie widzowie serialu zadają sobie przez siedem odcinków. Siedzą przez ten czas w napięciu, aby po seansie pisać na Twitterze takie posty:
Jeśli zamierzacie obejrzeć "Obserwatora" na Netfliksie... nie róbcie tego. Najbardziej rozczarowujący i bezsensowny serial, jaki widziałem. Siedem godzin wyjęte z życia i nigdy ich nie odzyskam.
OMG "Obserwator" na Netfliksie jest cholernie głupi. Czuję, jak moje IQ spada z każdą minutą seansu.
Właśnie skończyłem "Obserwatora" na Netfliksie, o czym to w ogóle było? Dziwaczny.
Jeśli jeszcze nie zaczęliście "Obserwatora", a macie taki zamiar, czujcie się ostrzeżeni. Nowy hit platformy Netflix może wam bowiem nie przypaść do gustu. Wyciągnijcie też z tego odpowiednią naukę. Dyskusja wokół serialu dobitniej bowiem pokazuje, że popularność nie zawsze idzie w parze z jakością. Czas więc skończyć z podejściem "jak wszyscy oglądają, to musi być dobre".
Nie klikajcie bezmyślnie w tytuły z topek najpopularniejszych produkcji w serwisie. Bo jest z tym mniej więcej tak, jak z naśladowaniem kolegów w dzieciństwie. Warto przez to przywołać słowa rodziców, którzy na każde nasze tłumaczenia, że zrobiliśmy coś, bo ktoś tak zrobił, odpowiadali prostym: "a jakby skoczył w ogień, poszedłbyś za nim?".