Przyznam, że ostrzyłem sobie ząbki na nowy thriller erotyczny Netfliksa. "Obsesja" to adaptacja popularnej powieści, a tego typu dreszczowce - zwłaszcza realizowane przez Brytyjczyków - nierzadko się serwisowi udają. Niestety - nie tym razem.
OCENA
Nowy miniserial Netfliksa - "Obsesja" - adaptuje powieść (czy też - biorąc pod uwagę skromne rozmiary - może raczej opowiadanie) autorstwa Josephine Hart pt. "Skaza", którą po raz pierwszy wydano trzydzieści dwa lata temu. Tytuł doczekał się już jednej ekranizacji - był to pełnometrażowy film Louisa Malle'a z 1992 roku, z Jeremym Ironsem oraz Juliette Binoche w głównych rolach. Niestety, dzieło Hart nie ma szczęścia do przekładu na język innego medium - jakkolwiek poprzednie podejście zaowocowało nieco lepszym obrazem, w obu przypadkach można wskazać podobne problemy. Znaczy się: podstawa solidna, ale gorzej z całą resztą.
O co tu chodzi? Opowieść skupia się na Stephenie Flamingu - głowie rodziny, szanowanym londyńskim chirurgu i dobrze rokującym polityku. Jak się okazuje, kochanego i cenionego mężczyznę dręczy poczucie pustki. Lekarstwem na ten stan wydaje się atrakcyjna Anna Barton. Problem polega na tym, że kobieta ma wkrótce poślubić syna Stephena. Mimo tego bohater zanurza się coraz głębiej w tę problematyczną relację, nie mogąc się oprzeć fascynującej go femme fatale. Która to, jak można się domyślać, skrywa pewną mroczną tajemnicę.
Czytaj także:
- Netflix pokazał trailer dokumentu i zbaitował widzów. Chodzi o czarnoskórą Kleopatrę
- Mocne nowości w serwisie Netflix. Wśród nich hiszpański horror i nietypowy film akcji
- Netflix przymierza się do amerykańskiego remake'u "Squid Game"? Chciałby, aby zrobił go David Fincher
- Twórca "Awantury" chciałby kontynuować swoją historię. Co na to Netflix?
Obsesja - recenzja serialu Netfliksa
Obsesja to thriller erotyczny treściowo raczej oldschoolowy - ot, historia erotycznej fascynacji dojrzałego i poważanego mężczyzny. Fascynacji, rzecz jasna, skupionej na kobiecie młodszej, niewłaściwej z wielu względów (fakt, że jest ona związana z jego synem, to tylko wierzchołek góry lodowej). Bohater zatraca się w swoim zauroczeniu, przestaje liczyć się z konsekwencjami, angażuje się coraz mocniej i egoistycznie wznosi swoje seksualne przygody nad pozostałe aspekty życia, o uczuciach najbliższych nie wspominając. Tymczasem enigmatyczna Anna Barton walczy o utrzymanie obu związków.
Co zatem nie gra, jak należy? Przykro pisać, ale zdecydowanie zbyt wiele. Kuleje reżyseria, przede wszystkim zaś - uwaga - sceny erotyczne. Są absolutnie okropne i niezręczne, co ewidentnie nie jest efektem zamierzonym. To nie żadna próba osiągnięcia jak największego naturalizmu, a najzwyczajniej w świecie kuriozalny koncept tych scen: dramatyczna choreografia i jeszcze gorsze aktorstwo. Tu wykłada się przede wszystkim Armitage, który w ogóle nie radzi sobie z tego typu rolą. Jego twarz, miast fascynacji czy obsesji, wyraża raczej wujaszkowe, rubaszne podekscytowanie na myśl o nadchodzącym "cimcirymci". Poważnie, ktoś powinien był zdecydowanie zakazać mu tych zbereźnych półuśmieszków. Osiągnięty przez aktora efekt okropnie gryzie się z mroczną i poważną atmosferą thrillera, nie mówiąc już o znacznie lepiej sobie radzącej aktorsko Charlie Murphy.
W ogóle "Obsesja" - jak na erotyczny thriller - ma spory problem z byciem "seksi", czy też, nazwijmy to, z byciem tajemniczym i atrakcyjnym zarazem. Sekwencje seksu są nieciekawe i męczące, dialogi wywołują chichot, grające w tle złowrogie smyczki budzą irytację. Problemem jest też nieprzekonujący portret relacji - trudno zrozumieć, dlaczego syn Stephena tak bardzo pragnie poślubić Annę, skoro ich związek jest tak zdystansowany, a ona nie odbyła z nim ani jednej poważnej rozmowy. Nie sposób też uwierzyć w całą tę tytułową obsesję chirurga - twórcy nie poświęcili zbyt wiele uwagi jej konstrukcji, nie spróbowali sprawić, by widz miał szansę choć trochę zrozumieć motywacje i zachowania głównego bohatera.
Nic z tego - postacie są jedno, co najwyżej dwuwymiarowe. Niepokoju i ekscytacji nie uświadczono. Koniec końców chyba lepiej już poświęcić te trzy godzinki (czyli mniej czasu, niż zajmie wam obejrzenie całego czteroodcinkowego miniserialu) i zapoznać się z tą opowieścią w formie literackiej.