2. sezon „Peacemakera” już za kilka dni trafi do serwisu HBO Max. Miałem okazję obejrzeć już 5 pierwszych odcinków i niosą dobrą nowinę.

„Pecemaker” przeżył koniec świata, a w zasadzie koniec światów. Ogłoszony w 2020 roku, premierę miał 2 lata później i od tego czasu w filmowo-serialowym świecie DC zmieniło się wszystko. DC Universe zastąpiło DC Extenden Universe, a za sterami zasiadł James Gunn i Peter Safran. Pokasowali filmy, seriale, coś tam wyzerowali i ruszyli energicznie, żeby raz jeszcze opowiedzieć o superbohaterach DC.
Z całej tej zawieruchy bez szwanku wyszedł właśnie „Peacemaker”, czyli jeden z projektów samego Gunna. I bardzo dobrze, bo to jeden z najciekawszych i najbardziej wykręconych seriali o peleryniarzach.
Peacemaker – recenzja 2. sezonu
Peacemaker to superbohater, którego niby nie trzeba przedstawiać, ale warto to zrobić. Poznaliśmy go w filmie „Suicide Squad. Legion samobójców” jako tego, który dla pokoju na świecie zrobi wszystko, „niezależnie, ile mężczyzn, kobiet i dzieci będzie musiał zabić”. W premierowym sezonie mogliśmy poznać go trochę lepiej i sprawdzić, czy za tym niezbyt rozgarniętym osiłkiem kryje się coś więcej. Ku zaskoczeniu wielu widzów, okazało się, że rzeczywiście, grany przez Johna Cenę bohater skrywa traumę, a gdzieś tam w piersi kołacze odrobina dobrego serca, zagłuszana przez nabytą w dzieciństwie brutalność.
Nowy sezon sięga jeszcze głębiej. Z każdym kolejnym odcinkiem poznajemy nowe zakamarki duszy Christophera Smitha z przerwami na sceny akcji, które oczywiście odbywają się w rytm brawurowej muzyki (w tym sezonie naprawdę jest na czym ucho zawiesić).

Punkt wyjścia jest taki: pewnego dnia superbohater odnajduje drzwi do innego wymiaru, wymiaru, gdzie wszystko jest podobnie tylko on sam, Peacemaker jest już spełnionym i uwielbianym superbohaterem. W ogóle wszystko jest tam lepsze, wspanialsze. Dla człowieka, który za nic nie może zrealizować swoich marzeń, jest to wizja bardzo kusząca. Jego towarzysze z poprzedniego sezonu również nie mają łatwo. Ich poprzednie ratowanie świata w najlepszym razie skończyło się degradacją, a w najgorszym – utratą pracy. Bohaterowie błąkają się więc od instytucji do instytucji, szukają zatrudnienia i w ogóle życie nie jest dla nich zbyt kolorowe.
Fani „Peacemakera” mogą spać spokojnie w oczekiwaniu na nowy sezon.
To ciągle wulgarnie zabawny i zabawnie wulgarny serial, którego nie ogląda się dla rutyny. Produkcja zaskakuje cały czas i trudno po raz kolejny nie zachwycić się absurdalnymi pomysłami i niepokorną wyobraźnią Jamesa Gunna. Za każdym razem, gdy wydaje się, że serial wpada w fabularne koleiny, dochodzi do wolty, zwrotu akcji lub wprowadzenia jakiegoś kuriozalnego bohatera, który jest tak przerysowany, że widz (w tym wypadku to ja) przeciera oczy ze zdumienia.
Co jednak ważne, w 5. odcinkach, które udostępniło mi HBO Max, akcji nie było zbyt wiele. Zastąpiło ją życie wewnętrzne głównego bohatera i choć znając Johna Cenę i jego aktorskie doświadczenie, trudno było oczekiwać zbyt wiele, to okazało się, iż udźwignął. Ale nie tylko on, bo scenariusz i ciężar emocjonalny, jaki na nim spoczywa, jest tak dobrze napisany, że ogląda się to z sercem w gardle.
Premierowe odcinki 2. sezonu po prostu płyną, mimo prostego scenariusza udało się (znowu) stworzyć fantastyczną superbohaterską historię dla dorosłych, która z humorem traktuje ten gatunek, a jednocześnie nie popada w moralizatorstwo i ciągłe społeczne komentarze, jak na przykład robi to „The Boys”. „Peacemaker” to taniec i śpiew, jeśli za taniec weźmiemy zwroty akcji, a za śpiew przerysowaną brutalność. Raz na jakiś czas zdarzają się bowiem produkcje, które po prostu chce się oglądać nowy sezon właśnie taki jest.
Więcej o uniwersum DC przeczytacie tutaj:
- Co się dzieje ze spin-offem Supermana? Reżyser nie pozostawia złudzeń
- Superman przypieczętował los całego DCU. Decyzja już zapadła
- Czy Supergirl znała prawdę o rodzicach Supermana? James Gunn to w końcu wyjaśnił
- Filmy DC: kolejność oglądania. Superman, Batman i nie tylko - pełna lista (DCU i DCEU)
- Superman jest SuperWoke. Co na to James Gunn?
- Superman spuszcza łomot Marvelowi. Pobił najlepszy film MCU tego roku
