REKLAMA

Dźwięk w polskich filmach i serialach leży i kwiczy. Ekspert wyjaśnia dlaczego

Dlaczego mimo tak ogromnych zmian w polskim kinie i serialu jedna rzecz cały czas wymaga poprawy? Mowa oczywiście o jakości dźwięku, a konkretniej o dialogach. Zapytaliśmy eksperta, dlaczego cały czas jest tak wiele do poprawy w tej kwestii.

Dlaczego jakość dźwięku w polskim kinie jest zła?
REKLAMA

Dołącz do Disney+ z tego linku i zacznij oglądać głośne filmy i seriale.

Polskie kino w ostatniej dekadzie przeszło dużą metamorfozę na plus, ale jedna rzecz wciąż pozostaje jego piętą achillesową. Chodzi o dźwięk, którego niska jakość wielu z nas zmuszała w przeszłości do włączania napisów lub przykładania ucha do głośnika. Jakim cudem ten problem nadal istnieje?

"Akkkrch… ugha-bugha… kur…" – poznajecie? Tak, to jedna z kwestii z tego nowego polskiego filmu, który niedawno wszedł do kin. Dźwięk w rodzimych produkcjach od dawna już leży i kwiczy, a widzowie zastanawiają się, czemu twórcy nie mogą sobie poradzić z tym problemem. Dlaczego, cokolwiek byśmy nie oglądali, nie da się zrozumieć wszystkich dialogów? Z czego to wynika? Mamy inny sprzęt? Inaczej się u nas pracuje na planie? O co w tym wszystkim chodzi, skoro w zagranicznych tytułach, takie rzeczy się nie zdarzają? Na te pytania odpowiada nam Michał Fojcik.

Michał Fojcik jest reżyserem dźwięku i członkiem amerykańskiego stowarzyszenia Motion Picture Sound Editors. Dwukrotnie był nominowany do Orłów w kategorii najlepszy dźwięk za "Bogów" i "Ukrytą Grę", a poza tym w swojej filmografii ma jeszcze "Prime Time", "Tarapaty", "Hiacynta", "Disco Polo" i… długo by wymieniać. Ma ogromne doświadczenie i ciekawe przemyślenia na temat tego, czemu tak trudno jest zrozumieć dialogi w rodzimych filmach i serialach.

REKLAMA

Dźwięk w polskich filmach - nasz język nie jest przyjazny dźwiękowcom

Porzućcie myślenie, że w Polsce przy dźwięku pracuje się inaczej niż w Hollywood, a wykorzystywany przez filmowców sprzęt pamięta jeszcze czasy PRL-u. Sprawa jest o wiele bardziej złożona. Nie jesteśmy zacofani technologicznie, a proces postępowania z dźwiękiem wygląda tak samo jak na całym świecie. W razie potrzeby nagrywa się oczywiście postsynchrony, czyli jeszcze raz odgrywa się dialogi w studiu, ale większość reżyserów zdecydowanie preferuje dźwięk zarejestrowany na planie. W montażu, który zajmuje kilka tygodni dba się o każde słowo, często podmieniając mniej zrozumiałe sylaby. A w przypadku naszego języka może ich być naprawdę wiele.

Język polski nie jest przyjazny dźwiękowcom. Angielski jest samogłoskowy, a przez to bardziej melodyjny. Nasz opiera się na sybilantach - tych wszystkich świszczących głoskach. Jeśli nie jesteśmy w stanie ich usłyszeć, bo ktoś mówi zbyt cicho, szybko lub w głośnym otoczeniu, to go nie zrozumiemy. Niestety "s", "c", "sz" to częstotliwości, które są maskowane przez inne dźwięki, takie jak np. szelest ubrań. Być może jest to bardzo techniczne, a przy okazji śmieszne wytłumaczenie, ale pracowałem przy filmach angielskich, rumuńskich czy włoskich i z doświadczenia wiem, że im mniej sybilantów, tym łatwiej zrozumieć dialogi w danej produkcji

- mówi Michał Fojcik.

Jeśli myślimy o dźwięku w filmie, musimy mieć na uwadze w jaki sposób jest on rejestrowany na planie. Wraz z dialogami nagrywane jest mnóstwo innych dźwięków - ruch uliczny, wiatr, szum morza, deszcz, duży pogłos w pomieszczeniu, czy szeleszczący kostium - które mogą je zagłuszać. Sprawia to, że jeśli dane kwestie wypowiadane są po cichu, ale z dużymi emocjami, które trudno potem odtworzyć w studiu, to najprawdopodobniej nie będzie nam dane ich w pełni zrozumieć.

Dźwięk w polskich filmach

Dźwięk w polskich filmach - dykcja aktorów z "nowej szkoły" kuleje

No dobra, ale język polski zawsze oparty był na sybilantach, a mikrofony zbierały mnóstwo innych dźwięków. Kiedy jednak oglądamy starsze filmy, nieraz nie mamy problemu ze zrozumieniem dialogów. Widz słyszy każde słowo, a nie tylko wulgaryzmy. Dlaczego więc, w przypadku współczesnych tytułów, regularnie mamy do czynienia z bełkotem? Wynika to z tego, że kiedyś, często ze względów technicznych. produkcje były w pełni postsynchronowane. Kwestie, które w nich padają zostały nagrane w studiu, przez co nic ich nie zagłuszało. To jeden z powodów. Bo w grę wchodzi przecież jeszcze dykcja aktorów.

Michał Fojcik zwraca uwagę na różnice między zdolnościami aktorów ze "starej szkoły" a tymi młodymi. Ci pierwsi "nawet szeptem wyraźnie wypowiadają swoje kwestie". U tych drugich dykcja czasami nie jest natomiast najmocniejszą stroną. To też oczywiście ma swój urok, bo dodaje kreacji naturalizmu, ale nie zawsze idzie w parze ze zrozumiałością. Rodzi to problemy z dźwiękiem w polskich filmach już na najbardziej podstawowym poziomie. Odtwórcy ról są bowiem jego źródłem:

Dynamika dźwięku w filmach

W postprodukcji dźwiękowcy dbają, aby każda kwestia brzmiała jak najlepiej. Nie wszystko da się jednak uratować. Jeśli setka, czyli oryginalne nagranie, jest nie do końca zrozumiała, ale niesie ze sobą większe emocje niż postsynchron, to bardzo często właśnie ona trafi do finalnego zgrania. To jest element kreacji artystycznej i ostateczna decyzja zawsze należy do reżysera.

Pracując nad każdą ze scen, twórcy odpowiadają sobie na pytanie, co jest w niej najważniejsze. Nie musi to być zrozumiałość padających z ekranu kwestii, bo na przykład w danym momencie to muzyka lub realizm dźwięku setkowego wzmocni wydźwięk emocjonalny przedstawianych wydarzeń. Z tego względu film fabularny w oryginalnej ścieżce dźwiękowej zawsze będzie brzmiał inaczej niż program nadawany ze studia i jego obejrzenie wymaga od widzów aktywnego uczestnictwa. To jest dynamika, do której nie jesteśmy przyzwyczajeni:

Mamy wpływ na dźwięk w polskich filmach

"Dialogue is king" – brzmi hollywoodzka zasada nr 1. O ile film nie jest pozbawiony dialogów, będzie to prawdą również w polskim kinie. Chociaż dźwiękowcy starają się, aby każde słowo dało się zrozumieć, na efekt końcowy wpływa wiele innych czynników. Nie bez znaczenia jest nawet sposób odtwarzania danej produkcji. Nigdy nie znajdziemy się w warunkach, które byłyby idealne. W kinie ktoś będzie szeleścił, grzebiąc w pustej paczce po popcornie, na laptopie zepsuje się jeden głośnik, a soundbar wraz z telewizorem mogą stać tak blisko ściany, że sposób rezonowania dźwięku zagłuszy sybilanty.

Dźwięk w polskich filmach i serialach class="wp-image-2000758"
Dźwięk w polskich filmach

Każde medium – kino, DVD, telewizja, streaming – rządzi się swoimi prawami. Dlatego dla filmów kinowych przygotowuje się kilka wersji zgrania dźwięku, aby pasowały do danych ścieżek dystrybucyjnych. W takim wypadku za jakość dźwięku po części odpowiada również widz. Dźwiękowcy nie są w stanie przewidzieć wszystkich warunków odsłuchowych. W zależności od głośnika i pomieszczenia dialogi będą brzmieć inaczej. Kiedy oglądamy polską produkcję w domu, warto więc zadbać o odpowiednie ustawienie telewizora i głośników względem ścian i akustyki pomieszczenia

- mówi Michał Fojcik.

Jak zauważa Michał Fojcik, dźwięk w filmie funkcjonuje na podobnych zasadach, co w prawdziwym życiu. W końcu kiedy rozmawiamy z kimś na ulicy, również nigdy nie dzieje się to w idealnych warunkach. Kolejne wypowiedzi zagłuszają przejeżdżające samochody, czy wrzeszczący przechodnie. Wielu rzeczy musimy domyślać się z kontekstu. Identycznie rzecz ma się w przypadku kina.

Od czego zależy jakość dźwięku w polskich filmach?

O dźwięku w filmie powinniśmy według Michała Fojcika myśleć w podobny sposób, co o obrazie. Bo tak jak kamera nieraz wyostrza się na danych elementach kadru, aby uwydatnić to, co w nim najważniejsze, tak samo dźwiękiem podkreśla się to, na co powinniśmy zwrócić uwagę.

Dźwięk jest jednak o wiele delikatniejszy od obrazu i bardziej podatny na różnego rodzaju zakłócenia. Trudno nam wyobrazić sobie tak złą projekcję w kinie czy domu, że nie będziemy w stanie rozpoznać na ekranie twarzy aktora. Bardzo łatwo natomiast o warunki odtwarzania filmu, które sprawią, że nie zrozumiemy dialogów.

REKLAMA
Dźwięk w filmach

Myśląc o dźwięku w polskich produkcjach musimy brać pod uwagę wszystkie wymienione przez mojego rozmówcę czynniki – od specyfiki naszego języka po doświadczenia odbiorcze. Nie musimy wieszać psów na rodzimych filmowcach, bo problem ze zrozumieniem dialogów nie występuje tylko u nas. Na ten sam temat jakiś czas temu wypowiadali się najwięksi oskarowi amerykańscy dźwiękowcy. Może więc zamiast narzekać, czas pfff… th… je…t …, bo na razie urg… abl… u… i dupa. Nawet zabawnej puenty nie da się usłyszeć.

Disney+ zadebiutował w Polsce. Tutaj kupisz go najtaniej.

Tekst opublikowano w sierpniu 2022 r.

REKLAMA
Najnowsze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA