REKLAMA

Największe zmiany w "Sandmanie" wściekły fanów Gaimana. Nie chodzi tylko o czarnoskóre postaci

"Sandman" zgarnął w ostatnich dniach tytuł najpopularniejszego serialu dostępnego na Netfliksie. Nie powinno to jednak nikogo dziwić. Oryginalny komiks Neila Gaimana to absolutne arcydzieło i jeden z największych bestsellerów DC Vertigo. Adaptacja od serwisu Netflix mimo to wzbudziła niemało kontrowersji przed i już po premierze. Chodzi głównie o wprowadzone do serialu zmiany, co do których fandom ma bardzo skrajne opinie.

sandman serial a komiks netflix porównanie
REKLAMA

Wydawany od 1989 roku "Sandman" całkowicie zasłużenie cieszy się mianem jednej z najlepszych komiksowych serii w historii. Fani dzieła czekali na premierę adaptacji przez cały ten czas, ale dopiero Netflix stanął na wysokości zadania. Choć pewnie druga część tego zdania wzbudzi sporo kontrowersji. Nie wszyscy są bowiem zachwyceni ze sposobu, w jaki platforma podeszła do komiksu. Nasza bezspoilerowa recenzja "Sandmana" jest raczej pozytywna, co nie oznacza, że ten serial nie boryka się z pewnymi problemami.

Wszystkie opinie widzów (a tych nie brakuje i nie są bynajmniej jednorodne) to oczywiście w jakimś stopniu wypadkowa subiektywnych wrażeń i obiektywnych powodów. Do tej drugiej grupy z całą pewnością należą zmiany wprowadzone do fabuły serialu względem oryginału. Nie jest ich jakoś bardzo dużo, bo "Sandman" to stosunkowo wierna adaptacja. Czasem wręcz wiernopoddańcza w swoich próbach odtworzenia kadrów z komiksu. Te różnice, które rzeczywiście w produkcji Netfliksa się pojawiają, są natomiast naprawdę znaczące.

REKLAMA

Sandman - serial Nefliksa a komiks:

Uwaga! Od tego miejsca znajdziecie spoilery z serialu "Sandman".

Na wstępie muszę zaznaczyć, że nie mam tutaj zamiaru wymieniać wszystkich możliwych scen odchodzących od strony wizualnej oryginalnych komiksów. Większość zmian tego typu jest niewielka i wynika z ograniczonego budżetu, czy też braku możliwości odtworzenia estetyki innego medium. Czy wpływają one na ogólny odbiór serialu? jak najbardziej, ale są też widoczne na pierwszy rzut oka. Wystarczy porównać zdjęcia z produkcji i dowolne panele z komiksowego "Sandmana".

Sandman - Netflix a komiks

Tu i ówdzie znajdziemy też drobne fabularne odstępstwa, które nie mają wielkiego znaczenia w ostatecznym rozrachunku. Mam tu na myśli pojawienie się jakiegoś drugoplanowego bohatera nieco wcześniej lub później, czy też delikatne poszerzenie tła związanego z epizodyczną postacią. Sensu nie ma też oglądanie pod lupą dialogów, bo to oczywiste, że nie wszystkie zostały zaczerpnięte bezpośrednio z oryginału (choć i tak więcej, można było się spodziewać). Wolę zwrócić uwagę na elementy, na które fandom "Sandmana" faktycznie zareagował i na zmiany ustawiające serial na innej trajektorii niż komiks. A takich akurat trochę się pojawia.

Bohaterowie DC nie istnieją w świecie serialu

W podkreślonym powyżej fakcie kryje się źródło wielu innych różnic obecnych w serialowej wersji. Po części ze względu na problemy z uzyskaniem licencji i bałagan w Warner Bros., a po części z powodu życzeń samego Neila Gaimana fabuła "Sandmana" nie rozgrywa się w śmiecie zamieszkiwanym przez bohaterów DC. To nasza zwyczajna rzeczywistość, w której Batman i Wonder Woman są tylko dziecięcymi zabawkami.

W komiksie mieliśmy okazję spotkać takich superbohaterów i złoczyńców jak Demon Etrigan, Marian Manhunter, Mister Miracle, Strach na Wróble, John Constantine, Doctor Destiny czy The Sandman. Nie brakowało też nawiązań do szerszego uniwersum DC, Ligi Sprawiedliwości czy Azylu Arkham. W serialu wszystkie te wątki zostały wycięte lub znacząco przerobione. Ta druga strategia objęła postaci zbyt istotne dla fabuły komiksu, takie jak John Dee, Lucifer Morningstar czy Lyta Hall. Szkielet ich historii został zachowany, ale wszelkie powiązania z odpowiednikami z DC Comics usunięto.

"Sandman" zmienia płeć i kolor skóry wielu pobocznych postaci

Przed premierą serialu najwięcej kontrowersji w fandomie budziły podjęte przez Netfliksa decyzje obsadowe. Uwadze widzów nie umknęło, że "Sandman" ma teraz zdecydowanie bardziej różnorodną etnicznie grupę bohaterów. Znacząca większość białych postaci epizodycznych albo zmienia w serialu płeć, albo kolor skóry, albo kolor skóry i płeć. Podobna metamorfoza objęła też kilku bohaterów mających większy udział w historii.

W oczy widzów najbardziej rzuciły się zmiana Johna Constantine'a w Johannę Constantine, a także korekty dokonane w wyglądzie Lucyfera i Śmierci. W rzeczywistości jednak pierwszy przypadek jest trochę inny, bo mamy tutaj do czynienia z dwoma różnymi postaciami. Neil Gaiman uznał bowiem, że lepiej zatrudnić do obu odcinków i ról tę samą aktorkę, bo udział Johanny w "Sandmanie" i tak jest zdecydowanie większy niż jej potomka.

John Dee inny niż wcześniej

Premierowy sezon "Sandmana" (podobnie jak komiks) ma kilku antagonistów. Rola Koryntczyka na ekranie została czasowo poszerzona, ale jego charakterystyka i motywacje są w zasadzie identyczne. Więcej zmieniono w postaci Johna Dee. Nie tylko wygląda on jak normalny człowiek, ale nie jest też superzłoczyńcą pokonanym przez Ligę Sprawiedliwości. Dodatkowo przedstawia się go jako syna Rodericka Burgessa, który przed laty uwięził tytułowego bohatera. W komiksie nie jest to wyłuszczone tak jednoznacznie. Tamta wersja Johna Dee ma też zupełnie inne motywacje i jest zdecydowanie bardziej socjopatyczna, co zabiciem z zimną krwią jednej z bohaterek, które w adaptacji przeżywają.

 class="wp-image-2006281"
Foto: Gwendoline Christie w serialu Sandman. Laurence Cendrowicz/Netflix © 2022

Lucyfer i piekło

Skoro o antagonistach mowa, to duże zmiany da się też zauważyć w przedstawieniu podróży Sandmana do piekła po swój hełm. Sama misja przebiega w zasadzie identycznie (poza obecnością kruka Matthew), ale z jednym istotnym odstępstwem - to sam Lucyfer staje w szranki z Władcą Śnienia. Co ciekawe, w serialu Morningstar nie musi dzielić rządów w piekle z dwoma innymi demonami. Miało to podbudować prestiż stających w szranki postaci, a zapewne też pomóc w zaoszczędzeniu budżetu. Efekt końcowy niestety nie jest zbyt udany. Grająca Lucyfera Gwendoline Christie nie ma w sobie zmienności komiksowego odpowiednika i jego charyzmy, a bezpośrednia porażka z Morfeuszem znacząco podważa status jej postaci.

Jed Walker i Lyta Hall

W większości przypadków wyrzucenie bohaterów "Sandmana" poza nawias DC nie było trudne. Wyjątkiem okazuje się jednak główny wątek ostatnich czterech odcinków premierowego sezonu. Dokładniej mówiąc, chodzi o poszukiwanie Jeda Walkera przez jego siostrę. W obu wersjach opowieści chłopak jest przetrzymywany przez swoją rodzinę zastępczą, a jego sny w posiadanie wziął jeden z zaginionych koszmarów z królestwa Morfeusza. Rzecz w tym, że w komiksie w opowieść zostaje jeszcze zamieszany Hector Hall działający jako The Sandman i jego żona Hippolyta Hall znana też jako Furia.

Sandman i Lucyfer

W ten sposób Neil Gaiman chciał przedstawić swojego oryginalnego bohatera jako jedynego prawdziwego Sandmana, co w kontekście istniejących komiksów o Hallu nie było możliwe. Dla współczesnych widzów wszystkie te wątki nie miałby jednak wielkiego znaczenia, więc na papierze decyzja o ich usunięciu z adaptacji wydawała się słuszna. Problem w tym, że ważnym elementem układanki jest też Lyta, jej relacja z będącym częścią snu mężem i szybko rozwijająca się ciąża. W serialu kobieta od początku towarzyszy Rose Walker, ale jej waga dla całej opowieści wydaje się długo niejasna. Pomieszanie i rozrzucenie wątków wcześniej skupionych w ramach bardziej jednorodnej opowieści wywołuje ostatecznie dosyć chaotyczne wrażenie.

Jaki jest Władca Śnienia?

REKLAMA

Zmiany, które dotknęły Morfeusza w serialu, nie są może tak imponujące i łatwe do zauważenia, jak niektóre z wymienionych wcześniej. Na najbardziej podstawowym poziomie to bowiem wciąż dokładnie ten sam bohater, którego dotykają identyczne zdarzenia jak w komiksowej serii. Nie oznacza to natomiast, że w ogóle ich nie ma. Sen (podobnie jak inni Nieskończeni) przyjmuje w serialu zdecydowanie bardziej ludzką formę. Jego moc kryje się wewnątrz, bo na pierwszy rzut oka wygląda na zwyczajnego faceta.

W komiksie Morfeusz jest zdecydowanie bardziej demoniczny. Jego skóra ma mlecznobiały kolor, a oczy często iskrzą się światłem gwiazd. Bohater nosi się też bardzo po punkowemu. Kiedy tego chce, jest w stanie dobrze udawać człowieka, ale bardziej zorientowane osoby szybko dostrzegają w nim coś więcej. Jednocześnie wydaje się jednak bardziej ludzki od swojego serialowego odpowiednika, bo mocniej daje ponosić się emocjom. Na ekranie Sandman jest przeważnie wyciszony, flegmatyczny i melancholijny. Co najwyższej czasem uśmiecha się półgębkiem. W oryginale jego postać była więc znacznie bardziej żywotna.

REKLAMA
Najnowsze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA