Scheda to mroczny serial od HBO Max. By dowiedzieć się o nim więcej, odwiedziłem miasto-widmo
Gdy w listopadzie odwiedziłem plan nowego lokalnego serialu od HBO Max, nie wiedziałem, czego się spodziewać. Zarys fabuły, który mi przedstawiono, oraz to, co zobaczyłem i usłyszałem na miejscu, skutecznie pobudziło moje zainteresowanie. Czego zatem możemy spodziewać się po premierze „Schedy”?

Hel poza sezonem - uściślając: w drugiej połowie listopada - to prawdziwe miasteczko-widmo. Mgła zalega i piętrzy się na każdej z opustoszałych uliczek, a wiatr zrywa czapki i kaptury z głów, o ile akurat trafi na jakiegoś spacerowicza - a o to niełatwo. Zdarza się, że przez długie kwadranse wieczornej przechadzki nie spotka się żywej duszy. Nawet z zakupami może być problem: o godz. 19 miejscowa Żabka była już zamknięta, choć napis pod szyldem przekonywał, że będzie czynna do 23.
Rybka na kolację w pustawej karczmie, powrót do hotelu, cicha noc - przynajmniej jeśli nie liczyć zawodzenia wiatru. Prawdę powiedziawszy - byłem zachwycony tym widokiem, tą atmosferą. Nigdy wcześniej nie byłem na Helu o tej porze roku i muszę przyznać, że to właśnie wtedy ten jeszcze dwa miesiące wcześniej tętniący turystycznym życiem ośrodek wydał mi się najciekawszy. Pomyślałem sobie nawet, że to doskonała sceneria dla ponurego, mrocznego dramatu z kryminalnym wątkiem.
No i mamy to.
Scheda - wizyta na planie. Czego spodziewać się po nowym polskim serialu HBO Max?
Rankiem poczucie odrealnienia wcale się nie rozmyło. Wprawdzie mgła ustąpiła, a przez grafit ociężałego nieba przebiło się co nieco błękitu i promieni słonecznych, ale całość wciąż wpisywała się w dziwaczny, widmowy pejzaż. Zmierzając do portu, w którym mieliśmy zabić nieco czasu w oczekiwaniu na wejście na plan „Schedy”, dojrzałem może dwoje z nieco ponad 2800 mieszkańców Mierzei. Po dotarciu na wschodnie wybrzeże Zatoki Puckiej rozpętała się ulewa - jedna z tych, które lekceważą twój parasol i nie odpuszczą, póki każdy skrawek chroniącej cię odzieży nie będzie przemoczony do cna. Długie przeciwdeszczowe płaszcze były jedynym, choć niedoskonałym ratunkiem.
Gdy wypłynęliśmy na morze wykorzystanym w zdjęciach do serialu kutrem, pogoda postanowiła łaskawie nieco nam odpuścić (bez przesady, oczywiście) - pojawiło się więcej słońca, choć z nieba wciąż siąpiło. Ręce czerwieniły się i kostniały od zimna, ale uderzające w twarz wraz z wiatrem morskie odpryski zadziwiająco przyjemnie orzeźwiały, zapewniając motywujące zastrzyki dopaminy. Świetna sprawa.
Wreszcie dotarliśmy na plan, gdzie realizowano właśnie finałową sekwencję. Deszcz już nie męczył, rozjaśniło się, a my mogliśmy pozbyć się parasoli i płaszczy. Lokacja wydała mi się bardzo malownicza - morze nabrało przyjaźniejszego koloru dzięki zmianom na niebie, rozległa plaża była opustoszała, a mewy nie dawały za wygraną, wznosząc raban znacznie większy niż te za moim ochockim oknem co rano. No i były bunkry - te z Ośrodka Oporu w Jastarni stały się istotnymi bohaterami fabuły serialu.
Gdy czekałem na przerwę między dublami, zrobiło mi się autentycznie żal obecnych tam członków obsady i reszty ekipy filmowej. Tkwili tam od wielu, wielu godzin w chłodzie, wietrze i wilgoci. Sam byłem już solidnie przemarźnięty i wymęczony, a operowałem w dużo przyjaźniejszych warunkach, mogąc usiąść, wypić kilka gorących herbat czy ogrzać się w bar-busie (gdzie też poczęstowano mnie ciepłą szamką).
Minęło trochę czasu, zanim mogłem wreszcie dowiedzieć się nieco więcej o „Schedzie”, ale wreszcie pojawiła się okazja, by porozmawiać z odtwórcami kluczowych ról i reżyserka. Podpytałem ich o postacie i sam serial - rzecz jasna na tym etapie nie mogli mi zbyt wiele zdradzić, ale i tak ujawnili znacznie więcej, niż wiedziałem do tej pory.
Najpierw wybrałem się na przechadzkę brzegiem Bałtyku z Bartoszem Gelnerem, który w serialu wciela się w Macieja Mroza - prawdziwego syna marnotrawnego, który po śmierci ojca wraca nad morze z Warszawy. W tym miejscu przypomnę:
„Scheda” rozgrywa się w surowym, zamkniętym krajobrazie Helu i portretuje silne więzy lokalnej, hermetycznej społeczności. Po śmierci Jana „Johnny’ego” Mroza - emerytowanego żołnierza Marynarki Wojennej, właściciela campingu, baru i rodzinnej willi - życie jego rodziny oraz mieszkańców miasteczka runie jak domek z kart. Testament staje się zarzewiem rodzinnych konfliktów, sprawiając, że na jaw wypływają kolejne sekrety.



Scheda: obsada o serialu
Od ostatnich dwóch lat mam ogromne szczęście do kręcenia zdjęć nad morzem, co mnie bardzo cieszy, bo dzisiaj do mnie dotarło, że jak człowiek był młody, to przyjeżdżał nad morze raz w roku i musiał czekać cały rok, żeby znowu tu wpaść na wakacje. A teraz, w tym moim zawodzie, to jest tak, że nie wiedzieć kiedy znowu trafiam nad piękny polski Bałtyk... W czerwcu mieliśmy pierwszą transzę do serialu i rzeczywiście pogoda nas nie rozpieszczała. Ten czerwiec był naprawdę dziwny pogodowo. Potem przyjechaliśmy we wrześniu z "Zatoką Szpiegów", z 2. sezonem, i wtedy pogoda dopisywała. No a teraz jestem tu pierwszy raz w okresie listopadowym i oprócz tego, że jestem zachwycony tą aurą, no to jednak jest polskie morze - Bałtyk teraz jest absolutnie nieprzewidywalny. Mimo tego wydaje mi się, że nie było tak źle - żadne sztormy, odpukać, jeszcze nas nie dopadły.
No i wiesz, ja chyba nie mam w swoim CV tego rodzaju roli. To jest bardzo ciekawe, bo powoli zaczynam grywać ojców... Jeszcze się od studentów nie odżegnuję, ale od licealistów już tak. Wydaje mi się, że też takiego rodzaju psychologicznego kina, jeżeli chodzi o relacje rodzinne w dramatycznej otoczce, nie mam w swoim portfolio. To jest dla mnie bardzo interesujące. Kreacja ojca także.
Maciej to jest jedyny członek rodziny, który stawia na siebie i stwierdza, że nie ma ochoty babrać się w tym całym bagnie. Ja roboczo nazywam ten serial: "Miasto Mrozów: Gra o Hel" [pierwotny tytuł produkcji to właśnie "Miasto Mrozów" - przyp. red.]. No i Maciek nie ma ochoty na kempingi, na spadki, na uczestnictwo w przejmowaniu jakichkolwiek rodzinnych interesów - zaczął działać na własną rękę, założył rodzinę w Warszawie i nie chciał mieć nic wspólnego z Mrozami po śmierci matki. Tym bardziej z ojcem. Scenariuszowo to jest tak ugryzione, że ostatecznie zostaje tutaj - jak w "Ojcu Chrzestnym" - "and they pull me back in". Więc rzeczywiście wraca do gry.
Serial moim zdaniem opowiada o różnych chorych oczekiwaniach i o tym, że sytuacje finansowo-spadkowe potrafią strasznie spierdzielić relacje rodzeństwa czy osób kochających się, tudzież po prostu szanujących się z tego względu, że wychowały się razem. Jest tu dużo, dużo toksyn.
Ciekawymi przemyśleniami na temat produkcji podzielił się też ze mną Grzegorz Damięcki, który wciela się w postać Pawła Mroza - jednego z synów „Johnny’ego”, byłego piłkarza, lokalnego radnego, aspirującego burmistrza. Aktor podkreślił, że jego zawód daje mu ogromną satysfakcję między innymi dlatego, że w pewnym sensie jest przedłużeniem dziecięcych marzeń - pozwala mu na jakiś czas stać się kimś, kim nie mógłby, albo wcale nie chciałby być. Pawłem Mrozem, dodał, nie chciałby być nigdy w życiu. Ponieważ jednak już go „dostał”, z radością podjął próbę pracy nad nim.
Próbuję zrozumieć, dlaczego [Paweł] podejmuje takie a nie inne decyzje. To szansa, aby zastanowić się czy zło jest do końca złe, a dobro do końca dobre. Postaci niejednoznaczne zawsze fascynowały mnie w kinie.
Przechodząc do szerszej opowieści o „Schedzie”, zdradził:
Bałtyk nie rozpieszcza. To takie miejsce, które im bardziej wrogie i nieprzychylne, tym bardziej malowniczo się prezentuje - nic, tylko fotografować. Dzisiejszy dzień wpisuje się mocno w charakter tej opowieści, która jest szorstka, dynamiczna, momentami zaskakująca i naznaczona kryminalnie.
To stalowe niebo, które dzisiaj mamy, ten szary Bałtyk, który nie zachęca i ta plaża, która nie jest jak plaże południowej Europy są szare i skandynawskie. Budzą niepokój. I taka jest też ta opowieść.
To jest serial, w którym bardzo duże znaczenie ma praca kamery - jest bacznym obserwatorem ludzkich charakterów. Oszczędne dialogi i aktorstwo są dodatkowym atutem.
Kamera podgląda emocje. To niesamowity poligon dla mnie. Pozwala mi sprawdzić, jakie rzeczy można opowiedzieć przed obiektywem, nie używając słów, nie używając ornamentowanego dialogu. Wypowiedzi są lapidarne, oszczędne, sprowadzone do minimum. Tak zresztą Ania Kazejak prowadzi aktorów - wydaje mi się, że z bardzo dobrym efektem dla całej tej opowieści.
Ten serial jest według mnie próbą opowiedzenia o tym, jak zaskakujące potrafi być życie i jak nagle zmienia się nasza rzeczywistość, kiedy człowiek staje wobec zupełnie nowego problemu, pozornie nierozwiązywalnego. Na przestrzeni siedmiu odcinków bohaterowie dokonują gigantycznych wewnętrznych przemian. Ktoś, kto pozornie wygląda na człowieka lubianego, akceptowanego przez wszystkich, nagle okazuje się... inny. I na odwrót. Pozory bardzo często mylą, a dla aktora poszukującego to raj.
Serial jest też o lojalności, przywiązaniu, tradycji; o tym, jacy potrafimy być mali i niewspierający się nawzajem. Opowiada o drobiazgach, które wpływają na całe późniejsze życie.
Reżyserka Anna Kazejak kwestię trudności przy realizacji i istotę fabuły skomentowała natomiast w ten sposób:
Podczas realizacji takim elementem, który jest specyficzny dla tego projektu i tego miejsca, jest pewna zmienność, głównie pogodowa, do której my się musimy dostosować - bo jak sam widzisz, dzisiaj w ciągu godziny mamy deszcz, słońce, chmury, brak chmur i my oczywiście technicznie do czegoś się przygotowujemy, po czym to wszystko się zmienia. A zatem albo musimy być cierpliwi i przeczekać, albo musimy się do tego dostosować. To wszystko konsumuje dużo czasu - dlatego to, co jest dla nas najtrudniejsze, to pogodzenie się z faktem, że ten czas płynie troszkę inaczej niż zazwyczaj na planie, kiedy mamy nad nim większą kontrolę.
Ten serial jest o rodzinie. O tym, że możemy w tej rodzinie się kłócić, nienawidzić, mieć do siebie pretensje, spory, ale jeżeli stajemy wobec jakiegoś zagrożenia, zewnętrznego głównie, to wtedy jednoczymy siły i jesteśmy zwarci, nie damy sobie zrobić nigdy krzywdy, bo ta siła rodziny jest tym, co nas spaja, nadaje życiu sens. Jest też o tym, że pieniądze szczęścia nie dają, ale wszyscy ich pragniemy.

SCHEDA - premiera serialu odbędzie się 22 sierpnia w HBO Max.
Czytaj więcej: