Zanim zacząłem zapoznawać się z filmami aktorskimi z udziałem Tobeya Maguire'a, Andrew Garfielda czy Toma Hollanda, głównym punktem odniesienia na temat Spider-Mana był dla mnie animowany serial z 1994 roku. To perła, którą każdy fan Marvela powinien znać.

Gdyby ktoś mnie zapytał, od czego zaczęła się moja przygoda z Marvelem i co zaszczepiło we mnie (jak się z czasem okaże, niekiedy wymagającą i trudną) miłość do dzieł spod tego szyldu, nie wymieniłbym "Iron Mana", "Hulka", "Thora" czy "Kapitana Ameryki: Pierwszego starcia". Wymieniłbym "Spider-Mana", ale i tu zmyłka - nie tego z 2002 roku, kiedy Tobey Maguire założył ikoniczny strój. Narodziny projektu, który zapoczątkował moje uczucie do Marvela oraz generalnie superbohaterskiego gatunku, przypadają na rok 1994.
Serial rozpalił ekscytację, filmy potem ją zabiły
To właśnie równo 31 lat temu w Stanach Zjednoczonych doszło do premiery pierwszego odcinka "Spider-Mana" - animowanego serialu, który emitowano na Fox Kids w latach 1994-98. Do Polski trafił on rok później, ale z oczywistych przyczyn w postaci mojego pojawienia się na świecie w 2001 roku, nie miałem prawa być tego naocznym świadkiem. Zaczęło się, jak w przypadku zapewne wielu dzieciaków, od zabawy figurkami, skończyło na pochłanianiu przed telewizorem odcinków, które tata przynosił mi na płytach zamieszczanych jako dodatek do "Gazety Wrocławskiej".
No ale dobra, dość już tej nostalgii, do rzeczy. Serialowa budowa rządzi się swoimi prawami: twórcy mają pole do zaprezentowania bardzo szerokiej galerii postaci, skonfrontowania ich z głównym bohaterem, zainteresowania sobą oglądającego. Praktycznie każdy odcinek "Spider-Mana" z 1994 roku (choć sam serial składa się w całości na spójną historię) przedstawia nam innego złoczyńcę: dość powiedzieć, że już w pierwszym sezonie Pajączek mierzy się z Jaszczurem, Doktorem Octopusem, Kravenem, Mysterio, Skorpionem, Hobgoblinem czy Kameleonem.

Choć dla głównego nurtu MCU ten serial jest raczej reliktem przeszłości, jest on o tyle cenny, że pozwala wybrzmieć tym, których dotąd na ekranie nie zobaczyliśmy. W "Kravenie Łowcy" dostaliśmy zalążek postaci Kameleona (w tej roli Fred Hechinger), ale poza pustym puszczeniem oka, zapewne wiele z tego nie wyniknie. Gdy ogłoszono powstanie "Morbiusa", byłem szczerze podekscytowany - stawka i losy tytułowego bohatera serial narysował wręcz fascynująco, w związku z czym liczyłem na przeszczepienie choć części tej jakości do filmu. Jak wyszło, wiemy. Choć i tak największy downgrade zaliczyła Madame Web - z wszechpotężnej przewodniczki "duchowej" Spider-Mana, której znaczenie z biegiem fabuły serialu rośnie, stała się pustym i kompletnie nieciekawym naczyniem o twarzy Dakoty Johnson, symbolem filmowej porażki Sony.
Potencjał jest, ale czy MCU z niego skorzysta?
Wiele jest w serialu również postaci, które w ogóle nie ujrzały jeszcze światła dziennego w kinie aktorskim. Do czołowych przedstawicieli tej grupy należy chociażby nie mniej groźny niż jego zielony kuzyn, Hobgoblin. Co ciekawe, jedną z jego tożsamości jest...Ned Leeds, w MCU najlepszy przyjaciel Spider-Mana. Nie sądzę, że twórcy jakkolwiek tu zamieszają, ale byłoby to naprawdę ciekawe. Dotychczas nie wykorzystano też tkniętego w serialu konceptu grupy Sinister Six, agresywnie zabiegającego o względy Mary Jane (ukochanej Parkera) złoczyńcy znanego jako Hydro-Man, czy swoistej femme fatale w postaci Czarnego Kota. Produkcje z udziałem Kingpina pozbawiono obecnej w "Spider-Manie", angażującej dynamiki nim a jego rywalem z półświatka, Silvermanem. W serialu Wilson Fisk odgrywa jedną z kluczowych ról i wierzę, że rosnące zadowolenie z Vincenta D'Onofrio w tej roli przełoży się kiedyś na więcej czasu ekranowego dla tej postaci.
Pomiędzy spektakularnymi walkami i pojawianiem się szeregu ekscytujących postaci, musi jednak znaleźć się też miejsce dla Petera Parkera i jego trosk. W wydaniu serialowym to wciąż pilny i niekoniecznie szanowany przez rówieśników student, ale twórcy rozwijają jego losy prywatne z dużą brawurą. Mamy chociażby wątek postępującej mutacji jego DNA - to wyjątkowy fabularnie etap, bowiem okazuje się, że ugryzienie przez pająka nie tylko dało Peterowi niezwykłe i unikalne moce, ale także obciążyło jego organizm do niespotykanych rozmiarów. Co ciekawe, w trakcie przemiany w potwora dochodzi do jego spotkania z Punisherem, o którym wiemy, że pojawi się w "Spider-Man: Całkiem nowy dzień" (choć raczej nie należy się spodziewać, że akurat ten wątek zostanie poruszony).
Na poziomie towarzyskim w serialu Parker jest mocno aktywny - choć finalnie bierze ślub z Mary Jane (finał ich wątku jest wybitnie mocny), jego droga uczuciowa wypełniona jest także relacją z Felicią Hardy, krótkimi, zasygnalizowanymi możliwościami nawiązania takiej czy to z koleżanką z uczelni Debrą Whitman, czy córką Silvermane'a.

Tropy do Doomsday i Secret Wars są bliżej, niż myślicie
"Spider-Man" z 1994 roku może również pełnić funkcję "doradczą" i zostawiać pewne wskazówki co do tego, co, hipotetycznie, mogłoby się znaleźć w nadchodzącej filmowej dylogii z podtytułami "Doomsday" oraz "Secret Wars". W ostatnich odcinkach serialu Spider-Man staje się częścią międzygalaktycznej gry (Tajnych Wojen) zorganizowanej przez Beyondera - kosmiczny byt o nieograniczonej potędze, który w ramach sprawdzania kto wygra w walce dobra ze złem, sprowadził na pokojową planetę (późniejsze Battleworld) złoczyńców, a następnie pozwolił Pajączkowi na wezwanie drużyny, która miałaby ich pokonać. Wówczas sprowadził on Fantastyczną Czwórkę, Storm, Iron-Mana, Kapitana Amerykę oraz Czarnego Kota. Drużyna dobrych pokonuje złych, w skład których wchodzą: Doktor Octopus, Doktor Doom, Alistaire Smythe, Red Skull i Jaszczur.
Choć jakiś czas temu pojawiały się plotki o pojawieniu się Beyondera w MCU (rzekomo kandydatem do roli miał być Robert Pattinson), na dzień dzisiejszy wydaje się to mało prawdopodobne. W tych samych odcinkach czołową postacią jest wspomniany już wyżej Doktor Doom. Legendarny złoczyńca w odcinkach serialu jawi nam się jako owładnięty nieskończonym pragnieniem potęgi strateg, który jest gotów do wielu podstępów, nie boi się zaatakować nikogo, a przy tym jest w stanie stworzyć utopijne, pokojowe i rozwinięte społeczeństwo. Mniemam, że twórcy prędzej wykorzystają fabularnie podobieństwo odtwarzającego tę postać Roberta Downeya Jr. do jego poprzedniego wcielenia (Iron Mana), ale potężna charyzma tego aktora sprawia, że się nie obawiam aż tak bardzo o tę postać i czuję, że w tej kreacji będzie coś więcej.
"Spider-Man" z 1994 roku to nie tylko serial, będący dla współczesnego widza elementem przeszłości czy powodem nostalgii. To także kopalnia ciekawych pomysłów o sporym potencjale. Czy mądre głowy zawiadujące MCU skorzystają z niego? Warto marzyć.
Więcej o produkcjach Marvela przeczytacie na Spider's Web:
- Kamera uchwyciła, jak Spider-Man buja się na sieci. Tłum zaczął wiwatować
- Marvel ujawnił, kto dołączy do nowego Spider-Mana. Wielki powrót aktora
- Uwielbiany Spider-Man nie trafi do MCU
- Do Spider-Man: Brand New Day dołącza jeden z Avengersów
- Spotkanie Venoma Hardy'ego ze Spider-Manem nigdy nie wchodziło w grę. Powód jest prozaiczny