REKLAMA

Trzy miłości - recenzja. Czy polski thriller erotyczny się udał?

Na słowa "thriller erotyczny" niemała część odbiorców reaguje alergicznie. Gdy dodamy do tego, że jest to film polski, wątpliwości zapewne rosną. Łukasz Grzegorzek powraca na duży ekran z nowym filmem, który ma w sobie sporą świeżość. Równocześnie, wielu może się od niego odbić.  

OCENA :
6/10
trzy milosci film recenzja
REKLAMA

Z kinem imienia Łukasza Grzegorzka (zanim obejrzałem jego najnowszy film) miałem do czynienia dwa razy - przy "Córce trenera" i "Moim wspaniałym życiu". Ten drugi film spodobał mi się szczególnie - zwłaszcza sposób, w jaki pokazano jego bohaterów. To było dla mnie kino uczciwie obserwatorskie - takie, którego bohaterowie nie są w żaden sposób krystaliczny, ich postawy łatwo jest odrzucić, skrytykować, a zarazem da się zrozumieć, z czego one wynikają. To głównie ten element był dla mnie impulsem, by zobaczyć "Trzy miłości". Nie żałuję tej decyzji, choć moje odczucia są dość mieszane.

REKLAMA

Trzy miłości - recenzja. Stylowa opowieść o trudnych uczuciach

Lena (Marta Nieradkiewicz) to świeżo upieczona czterdziestolatka, która niedawno rozwiodła się z mężem, Janem (Marcin Czarnik). Oboje wciąż mieszkają blisko siebie, przy czym kobieta nie ma pojęcia, że jej były partner, który wyraźnie nie potrafi się pogodzić z ich rozstaniem, szpieguje ją i podsłuchuje za pomocą aplikacji. Sytuacja dodatkowo się komplikuje, gdy Lena nawiązuje relację ze znacznie młodszym Kundlem (Mieszko Chomka). Wówczas rozpoczyna się emocjonalna gra, w której nikt zdaje się nie być na wygranej pozycji.

Na początku pozwolę sobie uspokoić tych, których wspomniany już szyld polskiego thrillera erotycznego mógłby odstraszyć - biorąc na warsztat gatunkowe prawidła, "Trzy miłości" są pod tym kątem dziełem udanym. Scenarzyści (w tym sam Grzegorzek) nie odciągają uwagi widza - koncentrują się w pełni na trójce swoich bohaterów, dają im przestrzeń do tego, żeby wszelkie emocjonalne napięcia pomiędzy nimi wybrzmiały. Tych nie brakuje - frustracja Jana związana z rozwodem i widocznymi kompleksami przeradza się w obsesyjny stalking, Lena zdaje się wewnętrznie miotać w swoich uczuciach (albo wręcz odwrotnie: świadomie zwodzić i grać z mężczyznami), z kolei Kundel ma w sobie coś z tajemniczego trickstera, którego kolejnego ruchu nie da się łatwo przewidzieć. 

Sama "trójkątna intryga" jest zawiązana naprawdę solidnie i świadomie. Grzegorzkowi udaje się zbudować postaci, które są zarówno wyraziste, jak i pełnią funkcję otwartych ksiąg - choć rzecz jasna odbiór pewnych sytuacji jest oczywisty, film nie narzuca nam tego, kogo powinniśmy uważać za większego toksyka - debata na ten temat mogłaby być mniej czarno-biała, niż się wydaje. Produkcja ta ma również zaskakująco sporo momentów komediowych - mam jednak wrażenie, że sporą rolę odegrała tu niezręczność i nie zawsze domagające aktorstwo.

"Trzy miłości" to również kino bardzo stylowe, atrakcyjne wizualnie, a jednocześnie nieprzesadzone.

Bywa, że niektórzy twórcy ścigają się na zabiegi artystyczne i często się na tym spektakularnie wywalają, jednak nie z tym reżyserem takie numery. Tu czuć przemyślaną wizję, zrealizowaną również dzięki świetnej operatorskiej pracy Weroniki Bilskiej, której udała się naprawdę niezła sztuka - choć akcja filmu jest osadzona w Warszawie, z tych lokacji udaje się wydobyć świeży klimat. Gdy przychodzi do pochwał części wizualnej filmu, mowa także o scenach powszechnie określanych jako erotyczne - są zrealizowane z wyczuciem i po prostu mają w sobie pewien magnetyzm.

Na wielu frontach "Trzy miłości" satysfakcjonują, i chyba dlatego szczególnie mocno boli mnie aspekt związany z wspomnianym już aktorstwem. Choć na poziomie aparycji każde z głównych aktorów pasowało mi do figur, w które mieli tchnąć życie, to finalny efekt mnie bardzo rozczarował. W przypadku debiutującego naturszczyka Mieszka Chomki brak doświadczenia okazał się atutem - młody aktor najwiarygodniej zaprezentował się w roli Kundla - tajemniczego, sprzedającego swoje ciało oraz narkotyki, wręcz eterycznego chłopaka. Niestety, nie umiem za to niczego dobrego powiedzieć o Marcinie Czarniku, a zwłaszcza o Marcie Nieradkiewicz. Jedyne słowa, jakie przychodzą mi na myśl, to "cringe" i "niezręczność". O ile jeszcze wobec odgrywanego przez Czarnika Jana byłem w stanie wydusić z siebie jakieś odczucia, o tyle do postaci Leny - żadnych. Poza tym, pomiędzy postaciami brakuje chemii, co skutecznie osłabia emocjonalną stawkę.

"Trzy miłości" to film, którego na pewno nie określę ulubionym, jeśli chodzi o dotychczasowy dorobek Łukasza Grzegorzka. Jest to dzieło odważne, oryginalne, wyraziste, solidnie zrealizowane i napisane, a jednak - podobnie jak bohaterowie - ostatecznie nie czuję się tak spełniony, jak myślałem.

REKLAMA

Więcej o filmach przeczytacie na Spider's Web:

REKLAMA
Najnowsze
Aktualizacja: 2025-09-05T15:02:19+02:00
Aktualizacja: 2025-09-05T12:54:23+02:00
Aktualizacja: 2025-09-04T19:12:21+02:00
Aktualizacja: 2025-09-04T16:57:10+02:00
Aktualizacja: 2025-09-04T13:48:55+02:00
Aktualizacja: 2025-09-04T13:45:31+02:00
Aktualizacja: 2025-09-03T16:31:00+02:00
Aktualizacja: 2025-09-03T15:50:53+02:00
Aktualizacja: 2025-09-03T14:41:04+02:00
Aktualizacja: 2025-09-03T13:06:22+02:00
Aktualizacja: 2025-09-03T10:43:25+02:00
Aktualizacja: 2025-09-03T09:33:43+02:00
Aktualizacja: 2025-09-02T19:15:04+02:00
Aktualizacja: 2025-09-02T18:26:42+02:00
Aktualizacja: 2025-09-02T12:25:00+02:00
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA