Fani "Wiedźmina" żądają zwolnienia Lauren S. Hissrich. To całkiem zabawne, jeśli myślisz, że to coś da
Powiedzieć, że 2. sezon "Wiedźmina" podzielił fanów, to nie powiedzieć nic. W internecie wylało się szambo, ludzie kłócą się ze sobą, próbując udowodnić, czyja racja jest prawdziwsza. Ba, obrażają się wzajemnie, udowadniając niezrozumienie serialu, tak z jednej jak i z drugiej strony. Istny kocioł. A teraz jeszcze powstała petycja, której celem jest odsunięcie Lauren S. Hissrich od prac nad dalszymi seriami "Wiedźmina".
Petycja w sprawie "Wiedźmina", sprowokowana 2. sezonem serialu Netfliksa, której celem jest zwolnienie Lauren S. Hissrich ze stanowiska showrunnerki produkcji, ma ponad 2,5 tys. głosów poparcia w momencie pisania tego tekstu. To nie za dużo, jeśli spojrzy się na ilość negatywnych komentarzy w sieci, obok których oczywiście nie brakuje pozytywnych głosów na temat 2. serii "Wiedźmina". Nie za dużo też, jeśli spojrzeć na popularność platformy i sam hype na serial, który wciąż, już po premierze 2. sezonu, jest wśród aktualnie najchętniej oglądanych produkcji na polskim Netfliksie (teraz na 1. miejscu). Niedużo, ale jednak - sama petycja sporo mówi o tym, jaką pozycję fani zajmują w dzisiejszej popkulturze, czy raczej, jaką uwierzyli, że zajmują.
Wiedźmin, 2. sezon - petycja w sprawie odwołania Lauren S. Hissrich ze stanowiska showrunnerki serialu. Zarzuty fanów
W petycji, którą na stronie change.org założył Алексей Светомиров, autor w imieniu fanów "Wiedźmina" zarzuca Hissrich przygotowanie niskiej jakości serialu, niezrozumienie wiedźmińskiego uniwersum oraz złe podejście do fanów "Wiedźmina". Według niego i fandomu nie tylko najnowszy "Wiedźmin" jest nieudany, ale już 1. sezon był porażką. Jak czytamy, w wolnym tłumaczeniu:
Lauren Schmidt przejawia lekceważąca postawę i tak też - lekceważąco - traktuje uniwersum Wiedźmina oraz jego fanów. Całkowicie ignoruje opinię społeczności i zasady tego uniwersum, zamieniając je w przestrzeń do promowania swoich własnych pomysłów. Na ich korzyść niszczy tradycję tego świata i pluje na ogromną społeczność fanów Wiedźmina. Pozostawienie jej jako showrunnerki (zwłaszcza po 1. sezonie) oznaczałoby, że Netflix również pluje na fanów Wiedźmina.
Fragment petycji
Dalej mamy: "głupie i nudne postaci", za mało Geralta na ekranie, "złą charakteryzację" itd., itd. Generalnie, streszczając, wszystko jest nie takie, jak być powinno. Czy raczej, jak ten fan i społeczność wiedźmińska, w imieniu której mówi, sobie wyobrażali.
Przyznam od razu: bawią mnie takie petycje. Po pierwsze dlatego, że czytając kolejne punkty, mamy nieodparte wrażenie, że prezentowane tu stanowisko jest nie opinią, a faktem. Tak, ja też - jak autor petycji - lubię "Wiedźmina" jako cykl książek. Największy sentyment mam do opowiadań Andrzeja Sapkowskiego. I - tak jak autor - nie przepadam za "Wiedźminem" w wersji Netfliksa. 1. sezon serialu był niezły, czy raczej - miał momenty, 2. sezon "Wiedźmina" mnie potwornie wynudził. Największy problem stanowi dla mnie brak emocji. Emocji nawet nie takich samych, ale podobnych do tych, które odczuwałam podczas czytania książek Sapkowskiego (albo jakichkolwiek!). Trudno jednak zrozumieć mi taką złość czy wręcz nienawiść do dzieła kultury jako takiego (które nie jest krzywdzące per se), żeby żądać dymisji osoby za nie odpowiedzialnej. To jej wizja, mimo że ja nie jestem z niej zadowolona. Książki Sapkowskiego w momencie ich premiery podlegają już tylko interpretacjom.
Po drugie, jestem przekonana, że taka petycja absolutnie nic nie da (3. sezon "Wiedźmina" w przygotowaniu) i naiwnym jest wierzyć, że stanie się inaczej. Dopóki Netfliksowi będzie pasowała Lauren S. Hissrich w roli showrunnerki "Wiedźmina", czyli "Wiedźmin" jako produkt, tworzony przez daną ekipę, w dany sposób, będzie zarabiać dla firmy pieniądze i w szerszym rozumieniu przekładać się na jej zyski, dopóty jęki fanów nie mają żadnego znaczenia. Jeżeli Netflix wyczuje zagrożenie, choćby i wynikające z głosu mediów czy fanów, ale takie, które realnie ma szansę przyczynić się do strat, to wtedy może dokonać zmian. To firma, która tworzy masowo produkcje, żeby zarabiać pieniądze i tworzyć więcej produkcji, żeby znowu zarabiać pieniądze i tworzyć więcej produkcji, aby znowu... Łapiecie, nie? Ileż to razy, ku zaskoczeniu fanów, jakiś wspaniały serial był kasowany. Dlaczego? Bo był nieoglądany, bo były jakieś kłopoty z ekipą. Kasa, kasa. Kasa!
Poza tym trzeba też "Wiedźminowi" oddać pewną sprawiedliwość. Zgodzę się z opiniami, że fabuła leży, a historia nie potrafi wciągnąć, natomiast ekipa tworząca serial wiele ocen, publikowanych po 1. sezonie, wzięła sobie do serca. Zbroje Nilfgaardu zostały naprawione, tak jak i efekty CGI. Jednym jest jednak wyjście naprzeciw oczekiwaniom fanów, innym zwolnienie człowieka i zerwanie z nim kontraktu. Tym bardziej, że wiele recenzji było pozytywnych!
Ta wiedźmińska petycja to jest dokładnie ta sama naiwność, która towarzyszy cancel culture, czyli kulturze unieważniania. Chcecie cancelować Lauren S. Hissrich za "Wiedźmina"? Musicie, moi mili, zaczekać, aż wyjdą na jaw jej ewentualne brudne sekrety z przeszłości albo "palnie" coś nieodpowiedniego, wbrew temu, jakie dzisiaj jako świat staramy się budować wartości. I nie, nie dlatego, że jakiegoś CEO, tam na Olimpie, zakłuje serduszko, tylko dlatego, że jest CEO i musi myśleć strategicznie. A jeśli będzie chodziło tylko o ból serduszka, to widocznie CEO ma wystarczające władzę i pieniądze, żeby sobie na ten ból serduszka pozwolić. To nie ideały chowają J.K. Rowling do szafy za transfobię, a kapitalizm. Dlatego wasze smutki o "Wiedźmina" nikogo nie obejdą, no chyba, że "Wiedźmin" nie dostanie grosza. Na takie smutki Netflix i inne korporacje nie mogą sobie pozwolić.
2. sezon "Wiedźmina" obejrzycie w serwisie Netflix.