REKLAMA

Potwory w 2. sezonie "Wiedźmina" są jakieś inne. O co chodzi z koniunkcją sfer?

"Wiedźmin" sezon 2. nareszcie na Netflix Polska - dostaliśmy nowe 8 odcinków serialu. Dyskusja na temat produkcji Netfliksa toczyć się będzie zapewne jeszcze długo, nie tylko w kontekście jakości całej serii, ale też pojedynczych wątków fabularnych. Tych wziętych bezpośrednio od Andrzeja Sapkowskiego i zupełnie oryginalnych. Potwory w "Wiedźminie" i koniunkcja sfer zahaczają o oba światy.

wiedźmin sezon 2 potwory
REKLAMA

Uwaga! Tekst zawiera spoilery dotyczące 2. sezonu "Wiedźmina". Jeżeli jeszcze go nie oglądaliście, polecamy naszą recenzję bez spoilerów.

"Wiedźmin" to serial, o którym będzie głośno przez tygodnie, jeśli nie miesiące po premierze. Wystarczy spojrzeć na różnice w ocenach krytyków. Na Zachodzie na start reakcje na 2. sezon "Wiedźmina" były niemal ekstatyczne, w Polsce mieszane, a w naszej redakcji niemal wyłącznie negatywne. "Wiedźmin" już dwa lata temu budził sporo kontrowersji, ale wówczas ogólny konsensus był dosyć zgodny. To był niewybitny serial głównie dla fanów, ale mający potencjał na wzrost. Według jednych teraz jak najbardziej potencjał zrealizował, a inni uważają nowe odcinki za krok w stronę przepaści.

W następnych dniach i tygodniach doczekamy się zapewne dziesiątek, jeśli nie setek reakcji samych widzów, które ostatecznie ustawią 2. sezon "Wiedźmina" w kategorii "Sukces" bądź "Porażka". Siłą rzeczy wiele z pierwszych publicznych głosów na temat kontynuacji to będą jednak bardziej pytania niż oceny. Przede wszystkim o zmiany w fabule względem oryginału i próby poszerzenia tego świata o dodatkowe elementy. Bo w 2. części "Wiedźmina" nie brakuje ani jednych, ani drugich. Jeden z ważniejszych nowych wątków "Wiedźmina" dotyczy dziwnego zachowania potworów. Nie dość, że wiele z nich nie zaprzestało swoich aktywności na czas zimy, to często zmutowały w dziwne i wyjątkowo niebezpieczne odmiany.

REKLAMA

Wiedźmin, 2. sezon - potwory i mutacje

"Wiedźmin" sezon 2. nawiązuje do tematu koniunkcji sfer i różnych wymiarów.

Andrzej Sapkowski nie rozbudował nigdy swojego fikcyjnego świata jak J.R.R. Tolkien czy choćby George R.R. Martin. O historii świata w wiedźmińskiej sadze mówi się właściwie zawsze w ramach budowania tła dla teraźniejszych wydarzeń. Nie oznacza to, że nie dowiadujemy się niczego o przeszłości Kontynentu. Mówi się, że pierwszymi rasami, zamieszkującymi te ziemi, mogłyby być bobołaki lub vrany. Z czasem Andrzej Sapkowski zrezygnował jednak z tych dwóch ras i już o nich nie wspominał. W "Krwi elfów" jeden z bohaterów wprost stwierdza, że jako pierwsze na Kontynencie pojawiły się gnomy. Potem dołączyły do nich krasnoludy, a wiele lat przed wydarzeniami z "Wiedźmina" u ujścia Pontaru i Jarugi przybyły białe okręty elfów. To oni szybko stali się nadrzędną cywilizacją Kontynentu.

Wszystko miała zmienić jednak koniunkcja sfer, czyli zderzenie się różnych wymiarów. Doszło do niej 1500 lat przed akcją sagi. W efekcie do świata, znanego z książek, przedostało się mnóstwo dziwnych i niebezpiecznych stworzeń takich jak ghule, wampiry czy graveiry. Według podań elfów, właśnie wtedy ze swojego zniszczonego uniwersum na Kontynent trafili ludzie. Ich wczesne cywilizacje miały niewielkie kontakty z innymi rasami, aż do czasu tzw. pierwszego lądowania. Wtedy właśnie na Kontynent przybyli Nordlingowie. Koniunkcja sfer sprawiła dodatkowo, że ludzie nauczyli się posługiwać magią. Pierwszym czarodziejem był Jan Bekker, dzięki jego mocom załoga Statku Wygnańców zdołała przeżyć.

Serialowy "Wiedźmin" łączy ucieczkę Ciri z Cintry z pojawieniem się nowych mutacji potworów.

REKLAMA

W 1. sezonie "Wiedźmina" (a dokładniej mówiąc w odcinku "Początek końca") Cahir Mawr Dyffryn aep Ceallach odjeżdża z płonącej Cintry z porwaną księżniczką Cirillą. Dziewczynka używa wtedy kryjących się w niej głęboko pokładów Mocy i wydobywa z siebie przeszywający uszy krzyk. Jest on na tyle potężny, że stojąca w pobliżu stellacytowa wieża, podobno najstarsza na świecie, załamuje się i spada między nią i Nilfgaarczyka. Ziemia pod obeliskiem zapada się i powstaje olbrzymia wyrwa. Wydawać by się mogło, że to nieistotny szczegół, ale w 2. sezonie "Wiedźmina" zyskuje niebagatelne znaczenie.

Na przestrzeni wszystkich tegorocznych odcinków Geralt mierzy się z dziwnymi wersjami znanych mu potworów oraz z zupełnie nowymi istotami. Dochodzi do wniosku, że nowe mutacje muszą mieć związek z wydarzeniami z Cintry. Z pomocą Triss przenosi się więc do Istredda, który ma łatwy dostęp do omawianego terenu jako mag-archeolog współpracujący z Nilfgaardem. Obaj udają się na miejsce katastrofy i po krótkich oględzinach potwierdzają wniosek Geralta, że to właśnie z wyrwy wychodzą nowe gatunki potworów, ale nie dlatego, że latami gnieździły się pod powierzchnią.

Monolity to przekaźniki energii, które pozwalają na podróże między wymiarami. W wersji serialowej koniunkcja sfer nie sprawiła, że różne światy się połączyły, a jedynie zderzyły i ponownie rozdzieliły. Potwory wykorzystują obeliski jako bramy, co rodzi poważne problemy dla Geraltem i jego podopieczną, bo to właśnie moce Starszej Krwi je przyzywają. Dlatego zmutowany leszy, a także nowe stwory określone przez Netfliksa jako myriapod i czernobóg zdają się polować właśnie na Ciri.

REKLAMA
Najnowsze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA