REKLAMA

Zatoniecie w serialu "Zatoka szpiegów" od TVP. Ta produkcja nie traktuje widzów jak półgłówków

Chociaż dwa odcinki to za mało, aby rzetelnie ocenić dany serial, wystarczy, żeby dać nowej produkcji TVP całkiem spory kredyt zaufania. "Zatoka szpiegów" zapowiada się bowiem na wciągający thriller szpiegowski osadzony w czasach II wojny światowej.

zatoka szpiegów tvp premiera recenzja
REKLAMA

Produkcje TVP kojarzą się z serialami historycznymi typu "Dewajtis", których, krótko mówiąc, nie da się oglądać. Nostalgiczne wspomnienia wielkiej Polski zostają w nich podane w parze ze znikomymi wartościami artystycznymi, a nadmierny dydaktyzm przybliża je do szkolnych pogadanek. Publiczny nadawca lubuje się jednak też w produkcjach wojennych pokroju "Ludzi i bogów". W tym wypadku sprawa wygląda już zupełnie inaczej. Mogą się one bowiem pochwalić jakimś charakterem i kinowym stylem. "Zatoka szpiegów" nie jest więc w tym wypadku wyjątkiem.

Za nową produkcję TVP wzięli się ludzie, którzy dobrze znają się na rzeczy. Niczym perła w koronie katalogu Akson Studio błyszczy przecież "Miasto 44". Ostatnio Jan Kwieciński z domu produkcyjnego zajmował się hitami Netfliksa w stylu "Ostatnia wieczerza", "Dzień Matki" czy "1670". Założyciel studia Michał Kwieciński dostarczył nam w tym czasie "Filipa", dwie części "Teściów" bądź "Lipowo. Zmowę milczenia". W swoim dorobku ma jednak również kilka seriali wojennych dla publicznego nadawcy. Chociaż w "Zatoce szpiegów" znajdziemy cechy wspólne z "Wojennymi dziewczynami" czy "Czasem honoru", nie spodziewajcie się powtórki z rozrywki.

Więcej o serialach TVP poczytasz na Spider's Web:

REKLAMA

Zatoka szpiegów - recenzja nowego serialu TVP

Reżyser Michał Rogalski, który stawał też za kamerą "Wojennych dziewczyn" i "Czasu honoru", opowiada tym razem historię młodego i ambitnego oficera Abwehry - niemieckiego wywiadu. Franz Neumann jest bon vivantem. Kiedy akurat nie spędza czasu z młodszym bratem, zagląda do kieliszka i gania za spódniczkami. Gdy ktoś niestosownie zaczepia kelnerkę w jego ulubionej knajpie, zaraz twardą pięścią zmusza delikwenta do przeprosin. Bo "Zatoka szpiegów" nie boi się gatunkowości. Ba! Twórcy lubią opowiadać przez akcję, a nie wykładać wszystko topornymi dialogami.

Zatoka szpiegów - TVP - premiera - recenzja

Ok, zdarzają się dialogi wyjęte z najgorszych tradycji polskiej szkoły kina historycznego, ale jednak Rogalski potrafi sprawić, żeby uszy od nich nie bolały. To nie jest bowiem serial, który ma na siłę wpajać widzom patriotyczne wartości. On rozkochany jest w szarościach. W końcu nie dość, że Franz okazuje się dumnym Niemcem, to jeszcze napędza go amfetamina. Pewnego dnia odkrywa prawdę na temat swojej tożsamości, przez co wali się cały jego świat. Polskie korzenie są dla niego niczym plama na honorze.

Główny bohater przechodzi tę samą ścieżkę, co Jan Bitner w niedawnym "Doppelgangerze. Sobowtórze". Tylko zmierza w przeciwnym kierunku - od niemieckości do polskości. Randka z dawno zapomnianą znajomą, zmusza go bowiem do poszukiwań informacji o swoim ojcu. Idący za tym szantaż ze strony alianckich szpiegów sprowadza go natomiast na właściwą stronę historii. Musi zdobyć dla nich tajne dokumenty z biurka swojego przełożonego z Abwerhy, który nie pała do niego największą sympatią. Atmosfera zagęszcza się więc, a Franzem targają coraz większe wątpliwości.

Zatoka szpiegów - jak wypada Bartosz Gelner w głównej roli?

REKLAMA

Bartosz Gelner w głównej roli potrafi wydobyć ze swojego bohatera całą jego wrażliwość i podatność na ciosy zewnętrzne, kiedy kłóci się z ojczymem, albo rozpacza samotnie z butelką wódki w ręce. Najlepiej jednak wypada, gdy ma się zachowywać, jak niemiecki twardziel. Ewidentnie musiał się dobrze bawić na planie. Z lekkością bowiem roztacza tu swój chłopięcy urok, zadziornie mrugając okiem, czy z gówniarską swadą docinając kumplowi. Z aktora wychodzi wtedy natura bajeranta, za którym aż chce się podążać i mu współczuć, w chwilach słabości. Nawet jeśli Rogalski każe mu się zatapiać w taniej i bardziej efekciarskiej niż efektownej metaforyce.

Na Spider's Web przeczytasz też wywiad z Bartoszem Gelnerem: "W Netfliksie jest kamper, barowóz i dużo pieniędzy. A tu jest... zabawa" - rozmawiamy z Bartoszem Gelnerem

Reżyser mógłby co prawda ograniczyć liczbę scen z tonącym Franzem, ale wtręty te wprowadzają "Zatokę szpiegów" w rejony nienachalnego oniryzmu. Bo przecież twórcy filtrują tu z prawdziwymi wydarzeniami, dekoracje i kostiumy starają się wiernie odwzorowywać klimat epoki, ale realizm nie stoi w centrum ich zainteresowań. Opowieść rozwija się zgodnie z logiką sennego koszmaru. Uwydatnia to zabawa cieniami i zainteresowanie mrocznymi zaułkami Trójmiasta czasów wojny, które zdają się żywcem wyjęte z poetyki kina noir.

"Zatoka szpiegów" jest na tyle mroczna, żeby nie odrzucić przeciętnego pożeracza seriali TVP. Ma jednak w sobie na tyle charakteru, że można ją z czystym sumieniem określić też rasowym kinem szpiegowskim. Takie zresztą były ambicje twórców, o czym świadczy czołówka rodem z Jamesa Bonda. Można mieć obawy, czy Rogalski zaraz nie ulegnie pokusie, aby skręcić w nadmierny melodramatyzm. Przyczynków do tego w pierwszych dwóch odcinkach jest aż nadto, a jednak się nie zdarzyło. I oby tak pozostało.

Pierwsze dwa odcinki już na TVP VOD. W telewizji serial emitowany jest co niedzielę na antenie TVP1.

REKLAMA
Najnowsze
Zobacz komentarze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA