Film, który śmieje się z poprawności politycznej, nie trafił do kin. Ale jest na Prime Video
Jest sobie na Amazon Prime Video pewien film, który doczekał się aż pięciu nominacji do tegorocznych Oscarów (ostatecznie wygrywając jedną statuetkę, za najlepszy scenariusz adaptowany), jest znakomicie zagrany i całościowo wypada naprawdę świetnie - a nie dość, że ominął polską dystrybucję kinową, to jeszcze praktycznie o nim w Polsce nie pisano. Błąd!
Thelonious Ellison, nazywany po prostu „Monk”, to pisarz i wykładowca na granicy wytrzymałości. Właśnie wysłano go na przymusowy urlop, bo jedna z uczennic poczuła się urażona tytułem książki zapisanym na tablicy. Rekordy popularności w branży biją autorzy wtórnej, płaskiej, szkodliwej chały, która udaje literaturę odważną, społecznie istotną, a w gruncie rzeczy żeruje na trendach, stereotypach i kompletnej ignorancji białych Amerykanów. Tymczasem jego najnowsza książka jest lekceważona przez wydawców, bo nie jest wystarczająco „czarna”. Co gorsza, członek rodziny Monka nagle umiera, a matce pogłębia się Alzheimer.
Sfrustrowany twórca postanawia zażartować sobie z wydawców - pisze powieść pękającą w szwach od stereotypów i łatek dotyczących czarnoskórej społeczności. Przekonany, że pokaże w ten sposób środkowy palec tym, którzy decydują się publikować wszystkie te bzdury, wkrótce doznaje szoku - okazuje się bowiem, że jeden z największych wydawców jest zachwycony tekstem i proponuje bardzo, bardzo korzystny kontrakt. Za namową agent Monka, który akurat faktycznie potrzebuje pieniędzy na opiekę nad matką, godzi się wydać tekst pod pseudonimem, udając przed światem ex-skazańca. Gdy Hollywood upomina się o alter ego Monka, ten jest już wplątany w sieć kłamstw. Nie sposób wycofać się z nich tak, by nikt na tym nie ucierpiał.
Prime Video: Amerykańska fikcja, czyli co obejrzeć w ten weekend w serwisie Amazona
„Amerykańska fikcja” bazuje na powieści „Erasure” Percivala Everetta z 2001 r. Historia zmęczonego i poirytowanego afroamerykańskiego powieściopisarza-profesora, który pisze absurdalną parodię stereotypowych „czarnych” książek, a ta zostaje pomylona z poważną literaturą i opublikowana w wysokim nakładzie przy aplauzie krytyków, brzmi jak coś niezbyt odkrywczego, przynajmniej w 2024 r. A jednak Cord Jefferosn udowadnia, że wcale nie musi tak być.
Jego scenariusz okazuje się naprawdę błyskotliwy, trafnie punktujący niedorzeczności branży wydawniczej, wbijający kosę pod żebra amerykańskiego podejścia do kwestii rasowych i wypaczonej politpoprawności, pełen fantastycznie uszczypliwych, złośliwych dialogów. Wszystkie kwestie Monka to złoto, podobnie zresztą jak zniuansowana kreacja Jeffreya Wrighta, reagującego pozbawioną uśmiechu, ale celną kąśliwością na całe to zaawansowane stadium idiokracji. Za fasadą drażliwości czai się jednak ból; emocje kipią pod sarkastycznymi, intelektualizowanymi reakcjami. Tłumione uczucia Monka odzwierciedlane są w każdym aspekcie ekspresji Wrighta. Słuszna nominacja do Oscara.
Filmowa kpina naprawdę świetnie działa, przynajmniej przez większość czasu. Na poziomie trzeciego aktu oczekuje się już mocniejszego strzału w potylicę, ciosu w podbródek, wytoczenia ciężkich dział. Nic z tego: brakuje pazura, brakuje woli (odwagi?), by nabrać pełnego rozpędu i nie zatrzymywać się aż do ostatniej minuty.
W obrazie istotną rolę odgrywa też dramat rodzinny, który okazuje się słabszą (znacznie) warstwą opowieści - tematyka rodzinna, w gruncie rzeczy poważna i trudna, wypada dziwnie pusto i blado, niepotrzebnie ckliwie. Gryzie się zresztą, donikąd nie prowadzi. W ogóle cały ten złożony ze śmierci, pogrzebów i coming outów wątek można byłoby pominąć. Skupić się na drwinie, na satyrze, zaostrzyć jej ząbki i pazurki, pozwolić wgryźć się we wszystkie te tendencje północnoamerykańskiej kultury, przeżuć je i wypluć.
A jednak i tak warto, z całą pewnością warto to obejrzeć - bo choć seans pozostawia po sobie niedosyt i jest trochę rozwodniony, całość to wciąż solidna metaopowieść, bicz na hipokryzję ze świetnym aktorstwem, dobrą reżyserią i silną tezą, która spaja obraz i nadaje mu mocy. To szczery portret stronniczości i uprzedzeń mediów, krytyka stereotypowych narracji i niezrównoważonej relacji między czarnoskórymi twórcami a białymi odbiorcami. W gruncie rzeczy wciąż brakuje lepszego współczesnego filmu na ten temat.
- Tytuł filmu: Amerykańska fikcja
- Rok produkcji: 2023
- Czas trwania: 1 godz. 57 min
- Reżyser: Cord Jefferson
- Aktorzy: Jeffrey Wright, Adam Brody, Erika Alexander, Tracee Ellis Ross
- Nasza ocena: 7/10
- Ocena IMDB: 7,5/10
Czytaj więcej:
- Największy filmowy sukces Apple'a to jedno wielkie marnotrawstwo dwóch wielkich talentów. Opinia
- Max: co obejrzeć w weekend? 5 kapitalnych nowości
- Jeden z najlepszych polskich seriali kryminalnych trafił na Netfliksa. I dostanie 3. sezon
- „Star Trek”: w jakiej kolejności oglądać seriale i filmy? I co z tym całym Kelvin Timeline?
- Max prezentuje nową adaptację prozy Stephena Kinga. A raczej popłuczyn po niej