W ofercie serwisu Amazon Prime Video można znaleźć jeden z najlepszych komediowych obyczajów coming-of-age dekady. "Booksmart", lub też - ała - "Szkoła melanżu" to reżyserski debiut Olivii Wilde (a przy okazji jej jedyny udany film), który pięć lat po premierze wciąż robi robotę.
Krzywdzący polski tytuł filmu "Booksmart", czyli właśnie "Szkoła melanżu", mógł przynieść produkcji więcej szkód niż pożytku. Być może i zwrócił uwagę części dzieciaków, ale całą resztę mógł odstraszyć - sam raczej nie sięgnąłbym po niego w 2019 r., gdyby nie przypadek. Seans przyniósł wprawdzie przyjemne zaskoczenie, ale miałem też świadomość, że niewiele brakowało, a nie zapoznałbym się z tym cudeńkiem. Co byłoby wielką stratą - nie tylko dla fana gatunku.
"Szkoła melanżu" jest bowiem filmem zaadresowanym do znacznie szerszego grona widzów, niż tylko konkretnego nastoletniego targetu. Wbrew skojarzeniom, za fasadą młodzieżowej komedii Olivia Wilde przemyciła głęboko emocjonalną i empatyczną opowieść o relacjach między młodymi ludźmi oraz...
Bohaterki "Booksmart", przyjaciółki Amy (Kaitlyn Dever) i Molly (Beanie Feldstein), właśnie skończyły liceum. Dziewczyny gładko przeszły przez szkołę, poświęcając się wyłącznie nauce, osiągając w tej sferze spore sukcesy i zgarniając najwyższe stopnie. Wierzyły, że pracowitość zostanie wynagrodzona i otworzy im wrota do najlepszych amerykańskich uczelni - niedostępnych dla nierobów.
Okazuje się jednak, że rówieśnicy również osiągnęli swoje cele i dostali się na prestiżowe studia, choć nie rezygnowali z dobrej zabawy. Wówczas Molly doznaje załamania, a jej system wartości zostaje, delikatnie pisząc, zrujnowany - dociera do niej, że wcale nie musiała skreślać życia towarzyskiego i odpuszczać wszystkich tych typowych dla nastoletniego wieku przyjemności. By choć częściowo odkuć się za poświęcenie najlepszych lat na przesiadywanie w bibliotece, rzuca się w wir imprez - zamierza szaleć tak intensywnie, jak to tylko możliwe. I zrealizować swoje pragnienia wraz z Amy.
Amazon Prime Video: co obejrzeć w weekend? Polecamy Szkołę melanżu
Zgodnie z moimi przewidywaniami sprzed kilku lat, "Szkoła melanżu" weszła już do kanonu najlepszych współczesnych filmów o dojrzewaniu. Nic dziwnego. Okazało się bowiem, że Wilde ma całkiem niezłe poczucie humoru - aktualne, niewymuszone, nieboomerskie; łączące błyskotliwość z młodzieńczym pazurem i odrobiną wulgarności. Przede wszystkim jednak bez wysiłku osiąga autentyzm, przyglądając się swoim bohaterom (zarówno pierwszo, jak i drugoplanowym, pełnokrwistym i dalekim od stereotypów), opowiadając o ich lękach, pragnieniach, marzeniach i o tym, co dla nich najważniejsze. Twórczyni nie pozuje - doskonale rozumie młodych ludzi, wie, co składa się na obraz nastoletnich doświadczeń: chodzi o wszystkie te niezręczności, o szczerą ekscytację, o porywy emocji. O nakreślenie esencji tego dziwnego czasu w życiu, gdy wydaje ci się, że wszystko już wiesz, a jednak świat i inni ludzie co chwilę cię zadziwiają (pozytywnie i negatywnie).
Czytaj więcej polecajek filmowo-serialowych:
- Ten film na Max okazał się jednym z najlepszych thrillerów, jakie widziałem w ostatnich latach
- Obejrzałem na Netfliksie stary film z Joaquinem Phoenixem. Zwariowałem na jego punkcie
- Użytkownicy Amazona znaleźli sposób na upały. Te dreszczowce mrożą im krew w żyłach
- "Rodzaje życzliwości": recenzja filmu, który skłóci widzów (radzę nic nie jeść przed seansem)
- Ona jest 10/10, ale można przy niej zwymiotować. "Substancja" to czyste horrorowe szaleństwo
Trudno uwierzyć, że ta sama osoba dała nam później nieporozumienie pod tytułem „Nie martw się, kochanie” - „Szkoła melanżu” to przecież film tak bezpretensjonalny, jak to tylko możliwe. Być może luźniejsze komedie z nutką dramatu to klimaty, których Wilde powinna się trzymać? Podobnie jak cała ta świetna obsada (ależ chemia!), reżyserka potrafi uczynić swój film zabawnym bez specjalnego wysiłku. Z jednej strony ewidentnie czerpie z ikonicznego „Supercamca” (czyli filmu, który został doceniony dopiero lata po premierze), z drugiej - udaje jej się powiedzieć znacznie więcej, niż poprzednikowi. Pewnie, tu również znajdziecie sporo fabularnych klisz, ale zazwyczaj ograny w fajny, atrakcyjny sposób.
Choć ten film również skupia się na jednej nocy i festiwalu pomyłek podczas próby dotarcia na tę najważniejszą imprezę (która to, rzecz jasna, wcale nie okaże się spełnieniem zbyt wysokich melanżowych oczekiwań), obejmuje też znacznie więcej wątków, pośród których wykluczenie niekoniecznie jest tym przewodnim. Przeciwnie - być może trochę wbrew oczekiwaniom widzów (a już na pewno bohaterek), im dalej w las, tym bardziej ta historia staje się uczuciowa, kilkuwarstwowa i dotykająca zadziwiająco trudnych emocji. W „Booksmart” bije szczere serce zagubionego młodego człowieka, w którym - na szczęście - drzemie znacznie więcej nadziei, niż rezygnacji. Wbrew licznym przeszkodom.