REKLAMA

Gwiazda nakręciła własny film. Wyszło genialnie. Chronologia wody - recenzja filmu

Kristen Stewart długo czekała, żeby móc przenieść na duży ekran zapisaną w książce o tym samym tytule historię. Jej film - pierwszy, w którym stoi za kamerą - to debiut z gatunku niezapomnianych. A przynajmniej takich, które łatwo z głowy nie wyjdą.

OCENA :
8/10
chronologia wody film recenzja
REKLAMA

Kristen Stewart znamy przede wszystkim z kariery aktorskiej. Czy w pełni udanej, wykorzystanej i bogatej w dobre filmy - to temat na inną dyskusję. W 2018 roku Stewart ogłosiła zamiar wyreżyserowania filmu opartego na książce "Chronologia wody" autorstwa Lidii Yuknavitch. Uzyskanie funduszy na realizację projektu nie było łatwe, ale finalnie, po latach, doszedł on do skutku. Po seansie można powiedzieć, że warto było czekać.

Główną bohaterką opowiadanej historii jest sama Lidia (Imogen Poots), którą poznajemy jeszcze jako małą dziewczynkę wychowującą się w na pozornie zwyczajnej rodzinie. Prędko zostajemy wyprowadzeni z błędnego myślenia - Lidia oraz jej siostra są ofiarami przemocy seksualnej ze strony ojca. Z biegiem czasu próbuje wziąć sprawy w swoje ręce. Zacząć żyć na własny rachunek, odpowiedzialność, zaznać pełnej i prawdziwej wolności, poznać siebie i własne ciało. Czy po takiej głębokiej, długotrwałej ranie, jest to w ogóle możliwe? 

REKLAMA

Chronologia wody - recenzja filmu

Biorąc pod uwagę fakt, że Kristen Stewart jest zarówno reżyserką, jak i współautorką scenariusza, można z czystym sumieniem nadać "Chronologii wody" stempel autorskiego kina. To się zresztą objawia nie tylko przez nazwisko przypisane do funkcji. Abstrahując od tego, kto z jakim wrażeniem wyjdzie z tego seansu, powinna zapanować zgoda co do jednego - ten film jest na poziomie reżyserii bardzo konsekwentnie poprowadzony. Stewart ma wyrazistą wizję, której się trzyma. Nawet jeśli dla mnie było tutaj o kilka artystycznych zabiegów za dużo albo całość mi się nieraz dłużyła, jestem w stanie kupić to, co mi sprzedała.

A sprzedała film, który trudno wyrzucić z pamięci. "Chronologia wody" początkowo zapowiada się jako nieco kontemplacyjne (?), filozofujące kino, jednak z każdą kolejną minutą ewoluuje we wchodzący pod skórę, wprawiający w dyskomfort, dramat. To nie jest łatwy obraz, ale to dobrze - Stewart nie ma większych barier czy chęci tabuizowania przemocy seksualnej oraz jej niszczącego wpływu na dalsze etapy życia. Co ciekawe, film wprost nie pokazuje tych momentów, ale podsuwają tropy/momenty/dialogi tak, byśmy nie musieli widzieć, żeby wiedzieć. Czuć, że reżyserka chce oddać swojej bohaterce pole do wyrażenia swoich emocji, jakiekolwiek by one nie były. 

A trzeba przyznać, że nie mamy do czynienia z łatwym do oceny czy sympatyzowania portretem głównej bohaterki - przy czym ani na moment nie wątpimy, że jest pokrzywdzoną ofiarą tragicznego zjawiska. Przez większość ekranowego czasu jesteśmy świadkami dość intensywnej autodestrukcji, w trakcie której Lidia i cierpi, i sama zadaje ból, korzysta z życia, ale zarazem traci wiele. Z jednej strony desperacko chciałaby się uwolnić z tej pułapki, "zrzucić skórę", z drugiej nie może uciec od tego, że trauma wrosła w nią, stała się jej częścią i pchnęła ją w odmęty uzależnienia, złych decyzji.

Stewart, pomimo surowości opowieści, daje jednak bohaterce miejsce na oddech, ale przede wszystkim na nadzieję, znalezienie swojej bezpiecznej przystani czy życiowe szczęście. Nie oddaje Yuknavitch hołdu w klasycznym rozumieniu - oddaje jej głos jako pisarce i jako kobiecie, dla której papier był przestrzenią do ekspresji trudnych emocji. Tym samym pozwala bohaterce na to, by ta odnalazła w sobie nowy sens, poszła taką drogą, która oprócz związku z przeszłością, pozwoli jej napisać lepszą przyszłość na własnych warunkach.

Choć zapewne obecność Stewart przed kamerą byłaby większą atrakcją i przede wszystkim głośniejszym wydarzeniem, zachęcam, by odrzucić takie myślenie i zaufać Imogen Poots. O ile na poziomie formalnym do "filmu"Chronologii wody" da się mieć zastrzeżenia, o tyle gra tej aktorki budzi podziw. To rola skomplikowana, wymagająca cieleśnie i emocjonalnie, a Poots wykazuje się gigantycznymi pokładami charyzmy, nadaje Lidii i jej zachowaniom wiarygodność i autentyczność, niezależnie od tego, jak je oceniamy.

Zaskakująco udanie jest też zagospodarowany drugi plan - Jim Belushi kradnie dla siebie ekran w krótkiej roli Kena Keseya, a Earl Cave (nazwisko nieprzypadkowe) udanie zapisuje się w pamięci jako wrażliwy i jednocześnie bierny życiowo Phillip. O postaci Michaela Eppa (ojciec Lidii) ciężko powiedzieć dobre rzeczy, ale na pewno skutecznie wcielił się w obrzydliwego, obleśnego faceta, który coraz mniej próbuje zachowywać pozory klasycznie rozumianej "ojcowskiej miłości".

"Chronologia wody" jest filmem intensywnym, głęboko wchodzącym w życie bohaterki, jej poszarpane emocje i zniekształconą przez traumę osobowość. Choć mam formalne zastrzeżenia, to nie boję się tego przyznać - Kristen Stewart zalicza jeden z ciekawszych i przede wszystkim oryginalniejszych debiutów reżyserskich ostatnich lat. Pozostaje trzymać kciuki, by jej kolejne dzieła były tak wyraziste.

REKLAMA

Więcej najnowszych informacji o filmach przeczytacie na Spider's Web:

REKLAMA
Najnowsze
Aktualizacja: 2025-07-21T15:49:00+02:00
Aktualizacja: 2025-07-21T15:02:10+02:00
Aktualizacja: 2025-07-21T12:08:12+02:00
Aktualizacja: 2025-07-21T11:58:34+02:00
Aktualizacja: 2025-07-21T09:39:28+02:00
Aktualizacja: 2025-07-20T12:12:00+02:00
Aktualizacja: 2025-07-20T11:09:00+02:00
Aktualizacja: 2025-07-20T08:02:00+02:00
Aktualizacja: 2025-07-20T06:15:00+02:00
Aktualizacja: 2025-07-19T16:23:00+02:00
Aktualizacja: 2025-07-19T13:21:00+02:00
Aktualizacja: 2025-07-19T11:51:00+02:00
Aktualizacja: 2025-07-19T08:33:00+02:00
Aktualizacja: 2025-07-18T21:13:00+02:00
Aktualizacja: 2025-07-18T11:10:15+02:00
Aktualizacja: 2025-07-18T09:38:40+02:00
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA