REKLAMA

Czarne lustro wróciło do technologicznych korzeni - recenzja 7. sezonu serialu Netfliksa

Nowy sezon "Czarnego lustra" wylądował na Netfliksie jak USS Callister. Start był doskonały, a drobne komplikacje podczas lotu wynagrodziło zakończenie sezonu. Jedno jest pewne - 7. odsłona wróciła do swoich technologicznych korzeni i jest to bardzo dobra wiadomość.

black mirror 7 serial netflix recenzja
REKLAMA

Na kolejne sezony flagowego serialu Netfliksa czeka wielu widzów. Tym razem Charlie Brooker wraz z ekipą "Czarnego lustra" w ramach 7. sezonu dostarczył aż 6 odcinków, czyli o jeden więcej niż w poprzedniej odsłonie. Najnowszy sezon znacznie różni się od poprzedniego nie tylko liczbą epizodów - w tym przypadku twórca położył większy nacisk na zagrożenia związane z technologią, choć nie zostały one przedstawione w sposób tak spektakularny, jak poprzednio. 7. sezon jest raczej spokojny, ale potrafi uderzyć z najmniej spodziewanej strony, i chyba właśnie to jest jego największą siłą.

Czarne lustro - recenzja 7. sezonu serialu

REKLAMA

Pierwsze dwa odcinki, czyli "Zwyczajni ludzie" ("Common People") i "Bête Noire" są najbardziej zbliżone klimatem i tematyką do tych najlepszych sezonów "Czarnego lustra". Odcinek 1. skupia się na nauczycielce Amandzie (Rashida Jones), która nieoczekiwanie poważnie podupada na zdrowiu, w związku z czym jej mąż Mike (Chris O'Dowd) decyduje się dołączyć ją do programu Rivermind. Technologicznie zaawansowany system będzie w stanie utrzymać Amandę przy życiu, ale za konkretną cenę. Odcinek 2. to natomiast dziwaczna historia o Marii (Siena Kelly), dyrektorce w firmie produkującej czekoladę, która niespodziewanie spotyka na swojej drodze Verity (Rosy McEwen), dawną koleżankę ze szkoły. Okazuje się, że to spotkanie nieprzypadkowo zapoczątkowuje podejrzane wydarzenia w życiu Marii.

 class="wp-image-2723228"
Czarne lustro, sezon 7. Fot. materiały prasowe Netflix

"Zwyczajni ludzie" rozbudzają apetyt na więcej, a "Bête Noire" jeszcze mocniej go podsyca. Wydaje się, że te dwa epizody najbardziej dają odczuć pokręcony klimat produkcji Brookera, serwując widzom całą gamę emocji. Pierwszy uderza w smutne tony, poruszając najczulsze struny widzów. Bohater staje bowiem przed trudnym wyborem, z którego nie ma dobrego wyjścia - może wybrać tylko mniejsze zło, co bardzo przypomina 1. odcinek 1. sezonu "Czarnego lustra" - "Hymn państwowy" (ten z premierem i porwaną księżniczką). Drugi jest z kolei bardziej podobny do tych współczesnych epizodów, ale wciąż ogląda się go z zaintrygowaniem. We wspomnianych odcinkach to właśnie technologia odgrywa największą rolę i z pewnością zaspokoi pragnienie fanów pierwszych sezonów "Black Mirror".

Środkowa część serialu, czyli "Hotel Reverie" i "Bawidełko" ("Plaything"), to zdecydowanie najsłabsze odcinki, choć wciąż intrygujące i trzymające w napięciu. W 3. epizodzie aktorka Brandy Friday (Issa Rae) zostaje wciągnięta w technologicznie zaawansowany remake klasycznego filmu romantycznego z Dorothy Chambers w roli głównej (Emma Corrin). Aby wrócić do rzeczywistości, będzie musiała trzymać się scenariusza. "Bawidełko" ("Plaything") to natomiast historia o ekscentrycznym samotniku Cameronie (Peter Capaldi i Lewis Gribben), pasjonacie tajemniczej gry wideo z lat 90., który zostaje aresztowany i zaprowadzony na przesłuchanie w związku z makabryczną sprawą.

 class="wp-image-2723244"
Czarne lustro, sezon 7. Fot. materiały prasowe Netflix

W tych odcinkach technologia wciąż jest obecna, choć "Hotel Reverie" bardziej skupia się na tych emocjonalnych aspektach głównych bohaterek. Epizod jest dobrze zbudowany i wyważony - nie zanudza romantyczną historią, wplatając niespodziewane zwroty akcji w realnym świecie, ale jednak nie jest on tak satysfakcjonujący jak poprzednie. Trzeba jednak przyznać, że Emma Corrin jest w nim fantastyczna - rola Dorothy nie mogła zostać lepiej obsadzona.

Jeśli zaś chodzi o "Bawidełko", to ten odcinek jest najbardziej nijaki ze wszystkich i jakoś szczególnie nie zapada w pamięć. Jednym z bardziej ekscytujących elementów jest to, że epizod jest nawiązaniem do "Bandersnatcha", osobnego odcinka "Black Mirror". W "Bawidełku" pojawia się bowiem twórca gier, Colin Ritman (Will Poulter), oraz jego asystent, Mohan (Asim Chaudhry). Poza tym odcinek nie jest angażujący, fabularnie płytki i chyba najsłabszy ze wszystkich.

Przedostatni odcinek, czyli "In memoriam" ("Eulogy"), jest fenomenalny. Jeśli "Czarne lustro" kiedykolwiek zainspirowałoby ludzkość to wprowadzenia technologii z serialu, to rozwiązanie z epizodu z Paulem Giamattim w roli głównej byłoby jednym z najbardziej pożądanych. Giamatti wciela się w nim w Phillipa, który postanawia skorzystać z innowacyjnego systemu, aby dosłownie wejść do fotografii i dzięki temu odtworzyć swoje wspomnienia. Ten epizod jest spokojny i bardzo wzruszający, a tajemnica związana z kobietą, która została niemal w całości wymazana z życia Phillipa, trzyma w napięciu do samego końca. "In memoriam" to jeden z piękniejszych odcinków o miłości z "Czarnego lustra".

 class="wp-image-2723245"
Czarne lustro, sezon 7. Fot. materiały prasowe Netflix

Wisienką na torcie jest natomiast "USS Callister: W głąb Infinity" ("USS Callister: Into Infinity"), który jest kontynuacją epizodu "USS Callister" z 4. sezonu. O rany, jeśli myśleliście, że ta historia już was niczym nie zaskoczy, to byliście w błędzie. "USS Callister: W głąb Infinity" dostał chyba najbardziej nieprawdopodobne zakończenie. Ten odcinek jest świetny - oprócz tego, że trzyma w napięciu, a pod względem tematyki technologicznej jest doskonały, to przede wszystkim jest niesamowicie zabawny.

Najnowszy sezon "Czarnego lustra" to mieszanka tego, co pojawiło się w poprzednim sezonie, oraz tego, na czym w gruncie rzeczy wyrósł ten serial. Jego najmocniejszą stroną są te odcinki, które technologią wpływają na życie zwykłych ludzi, co od początku tego serialu poruszało najbardziej. W porównaniu do poprzednich sezonów nowe odcinki nie szokują i nie zapadają w pamięć aż tak jak te pierwsze, natomiast mam wrażenie, że po poprzednim (z którego mało co pamiętam) twórcy wzięli się w garść i wrócili do korzeni. Jeśli siła tkwi w prostocie, to 7. sezon "Black Mirror" jest tego najlepszym dowodem.

  • Tytuł serialu: Czarne lustro (Black Mirror)
  • Lata emisji: 2011-
  • Liczba sezonów: 7
  • Twórcy: Charlie Brooker
  • Ocena IMDb: 8.7/10

O "Czarnym lustrze" czytaj w Spider's Web:

REKLAMA
REKLAMA
Najnowsze
Aktualizacja: 2025-04-08T17:12:35+02:00
Aktualizacja: 2025-04-07T18:06:17+02:00
Aktualizacja: 2025-04-07T12:00:53+02:00
REKLAMA
REKLAMA